Grobowce Rokitniańczyków i ułanów 8 Pułku na cmentarzu Rakowickim.  Fot. Bogdan Gancarz
Grobowce Rokitniańczyków i ułanów 8 Pułku na cmentarzu Rakowickim. Fot. Bogdan Gancarz
Bogdan Gancarz Bogdan Gancarz
1101
BLOG

(XIII) Ułańskie mogiły

Bogdan Gancarz Bogdan Gancarz Kultura Obserwuj notkę 4

 

 

90 lat temu do Krakowa wrócili w trumnach ułani legionowi, polegli w 1915 r. w szarży pod Rokitną. Spoczywają na cmentarzu Rakowickim.

Wędrując po cmentarzach krakowskich, można napotkać zresztą wiele innych grobów dawnych kawalerzystów.

Jedni meldowali się tu na spoczynek od razu, inni ściągali zaś dopiero po latach. Z ułanów pochowanych na krakowskim „świętym polu”, jak zwano dawniej zwano cmentarz Rakowicki, można by uformować z powodzeniem cały pułk niebiańskiej kawalerii. Leżą tu generałowie, pułkownicy, rotmistrzowie, wachmistrzowie i zwykli, prości ułani. Każdy z ułańskich grobów, to kanwa fascynującej opowieści.

Gdy jesienią 1914 r., młodzi, roześmiani kawalerzyści II szwadronu Legionów Polskich wyruszali z podkrakowskich Przegorzał na front karpacki, z chrzęstem uprzęży, z brzękiem szabel, nie przypuszczali, że do Krakowa wrócą dopiero po blisko 9 latach; w trumnach. 13 czerwca 1915 r. pogalopowali szarżą na Moskali, kryjących się w okopach besarabskiej wsi Rokitna. –W ciągu trzech minut, pod silnym ogniem karabinów maszynowych, przeszli trzy linie okopów rosyjskich. Nie podtrzymani jednak przez własną piechotę, zostali prawie w całości wystrzelani. Z 60. szarżujących ułanów, wróciło z powrotem zaledwie kilku – mówi Adam Roliński, historyk z krakowskiego Centrum Dokumentacji Czynu Niepodległościowego. – Szaleńcza szarża rychło zaczęła stawać się jednym z mitów narodowych – dodaje. Zabitych oficerów: rtm. Zbigniewa Dunin-Wąsowicza, ppor. Jerzego Topór-Kisielnickiego i ppor. Romana Włodka, oraz kilkunastu podoficerów i ułanów pochowano na cmentarzyku w pobliskiej Rarańczy.

25 lutego 1923 r. trumny z ich ciałami sprowadzono do Krakowa. Dekorował je krzyżami Virtuti Militari marszałek Józef Piłsudski. Potem zaś w uroczystym kondukcie, przy biciu dzwonów, odprowadzono trumny Rokitniańczyków na cmentarz Rakowicki. W 1925 r. na mogile stanął pomnik, zaprojektowany przez Józefa Gałęzowskiego. – Przychodziłem tu często jako dziecko z dziadkiem Stanisławem, który służył w szwadronie Dunin-Wąsowicza, choć w szarży udziału nie brał. Były to dla mnie żywe lekcje historii. Do dziś potrafię wyrecytować z pamięci nauczona mnie przez dziadka treść napisu wyrytego na pomniku rokitniańczyków: „Błyskawice ich szabel/Były jutrzenką wolności/Widziały ich śnieżne szczyty Karpat/i srebrzyste wody Cisy/i bystre fale Czeremoszu/i lasy bukowińskie ich widziały/i brzegi Prutu i błonia naddniestrzańskie/i besarabskie stepy i Dzikie Pola/Padli na polach Rokitny/Ad Maximam Poloniae Gloriam” – mówi dr Jerzy Bukowski, przewodniczący Komietu Opieki nad Kopcem Józefa Piłsudskiego, bloger „Sowiniec”. W 1992 r. do mogiły rokitniańczyków złożono urnę z prochami zmarłego na emigracji w Londynie gen. dyw. Klemensa Rudnickiego (1897-1992), niegdyś oficera 2 Pułku Szwoleżerów, kontynuującego tradycje rokitniańskie. Znałem dobrze tego odważnego żołnierza, będącego prywatnie bardzo ujmującym, dowcipnym człowiekiem, dżentelmenem w każdym calu. O „Klimku”, jak go nazywali towarzysze broni i zakochane w nim bez pamięci kobiety, napiszę tu kiedyś osobno.

Nie każdemu z ułanów dane było umierać na polu bitwy. Tuż za sarkofagiem rokitniańczyków stoi monumentalny pomnik – brama, na mogile 14 żołnierzy 8 Pułku Ułanów, którzy zginęli 6 listopada 1923 r. na ul. Basztowej, w trakcie starć strajkujących robotników z policja i wojskiem. – Nie pomogło doświadczenie wojenne poległych rotmistrzów: Lucjana Bochenka i Franciszka Łukasiewicza. Ułani nie byli szkoleni do walk ulicznych w mieście. Dlatego straty były tak duże – mówi Ryszard Rybka, historyk wojskowości. Polegli ułani wypełnili swój obowiązek. Ich śmierć była jednak przez krakowian odbierana bardziej boleśnie niż śmierć żołnierzy na froncie, bo zginęli od polskich kul w walce bratobójczej. Zbudowany w 1924 r. pomnik poległych ułanów, od kilkudziesięciu lat jest również miejscem pamięci o żołnierzach 8 Pułku Ulanów, poległych i zmarłych we wszystkich wojnach w obronie niepodległości.

Nie na polu bitwy umarł również słynny kawalerzysta polski, gen. Bolesław Wieniawa – Długoszowski (1881-1942), dzielny żołnierz o mocno rozwiniętym poczuciu honoru, człowiek licznych uzdolnień artystycznych. Wielokrotnie bywał w Krakowie. Stąd w sierpniu 1914 r. wyruszał wraz z Pierwszą Kompanią Kadrową w bój o niepodległość, tu w 1923 r. podawał marszałkowi Piłsudskiego  krzyże Virtuti Militari do dekoracji trumien poległych rokitniańczyków, tu 10 lat później przeżywał swe „wzruszenia krakowskie” podczas Rewii Kawalerii nas Błoniach, tu wreszcie w maju 1935 r. żegnał swego Wodza, gdy jego trumnę znoszono do krypty pod wawelska Wieżą Srebrnych Dzwonów. Zmarł w Nowym Jorku śmiercią samobójczą, spowodowaną silną depresją.   „Wybrał ziemię nie naszą i brzozę nie swojską,/Obcy cmentarz i obce żegnało go wojsko” – napisał w wierszu „Śmierć Wieniawy” Kazimierz Wierzyński.

Długo czekał na powrót do kraju i na ułański pogrzeb. 15 września 1990 r. trumnę ze szczątkami generała kawalerzysty przewieziono do Krakowa. Kiedy obserwowałem kondukt zmierzający w kierunku cmentarza Rakowickiego, gdy zobaczyłem okrytego kirem konia prowadzonego za trumną wiezioną na lawecie artyleryjskiej, uświadomiłem sobie, że wszystko było tak, jak Wieniawa wymarzył sobie niegdyś w wierszu „Ułańska jesień”: „A potem mnie wysoko złożą na lawecie/Za trumną stanie biedny sierota mój koń/I Wy mnie szwoleżerzy do grobu zniesiecie/A piechota w paradzie sprezentuje broń”. Ten wiersz znałem zaś od dzieciństwa, gdy przeczytałem go w całości w „Zielonych oczach” Stanisława Mackiewicza.

Odgarnąwszy liście opadające jesienią na jedną z mogił przy głównej alei cmentarza Salwatorskiego, można zobaczyć odznakę I Brygady Legionów i brązową plakietę przedstawiającą jeźdźca na koniu. To grób majora Adama Królikiewicza (1894-1966), oficera 1 Pułku Szwoleżerów, odznaczonego krzyżem Virtuti Militari za dzielność w czasie walk legionowych, najbardziej jednak znanego ze swych osiągnięć jeździeckich. Był pierwszym Polakiem który otrzymał medal olimpijski. W 1924 r. nagrodzono go w Paryżu brązowym medalem za skoki przez przeszkody na koniu „Pikador”. Potem jeszcze wielokrotnie zdobywał nagrody w konkursach jeździeckich. Tuż przed wybuchem wojny osiadł w Krakowie na Dębnikach, w istniejącym do dziś domu przy ul. Praskiej 6. Po wojnie, w trudnych czasach komunistycznych, przekazywał swe umiejętności młodym adeptom jeździectwa w ramach Krakowskiego Klubu Jazdy Konnej. Zapewne niewielu z odwiedzających cmentarz Salwatorski wie jednak, że pochowany tu kawalerzysta – olimpijczyk umarł w wyniku obrażeń, odniesionych w... szarży pod Somosierrą. To nie pomyłka!!! Tyle tylko, że było to w 1965 r. na planie filmowym „Popiołów” w reżyserii Andrzeja Wajdy.  Mjr. Królikiewicza nie zadowoliła rola cenionego konsultanta, ale uparł się, że musi wziąć udział w filmowym odtworzeniu słynnej szarży z 1808 r. Ubrany w szwoleżerski mundur, galopował na słabo ujeżdżonym ogierze. Koń wpadł do źle zasypanego dołu po kamerze i Królikiewicz wypadł z siodła. Złamał sobie kręgosłup w kilku miejscach i umarł po kilku miesiącach męczarni.

Ułańskie groby można jednak znaleźć nie tylko na największych cmentarzach Krakowa. Uwagę odwiedzających wiejski cmentarzyk w krakowskich Bronowicach zwraca kamienny nagrobek z wyrzeźbioną czapką ułańską. Stoi na mogile zabitego w wojnie polsko-bolszewickiej syna młodopolskiego malarza i poety Włodzimierza Tetmajera (Gospodarza z „Wesela” Wyspiańskiego), Jana Kazimierza Tetmajera, podporucznika 8 Pułku Ułanów Księcia Józefa Poniatowskiego.

Rodzina poległego ułana długo czekała na złożenie syna na cmentarzu w pobliżu rodzinnego dworku. Wiedziano wprawdzie, że zginął 28 lipca 1920 r. pod Stanisławczykiem na Wołyniu, ale trumna z ciałem zaginęła w wirze odwrotu wojsk polskich. Na próżno wypytywano kolegów poległego. Młodszy brat zabitego, Tadeusz Tetmajer, późniejszy oficer 8 P. Uł. wspominał mi na początku lat 90., że zrozpaczona rodzina udała się w 1921 r. po pomoc do radiestety, który wskazał, że trumna znajduje się w miejscowości Horochów. Kiedy siostra Jana Kazimierza przyjechała bez zapowiedzi do Horochowa, ze zdziwieniem dowiedziała się, że jej przyjazdu oczekują już dwie młode dziewczyny. Opowiedziały, że od roku opiekują się mogiłą młodego, nieznanego im ułana, którego pochowano w pośpiechu w trakcie bolszewickiego natarcia. O przyjeździe siostry wiedziały, gdyż, jak mówiły, zmarły zjawił się im poprzedniego dnia we śnie..

Po takich niezwykłych perypetiach, trumnę por. Jana Kazimierza Tetmajera złożono w asyście ułańskiej, do mogiły w rodzinnych Bronowicach. „I na zielonym odpoczął cmentarzu/po znojnym trudzie bohaterskim bojów,/Ty go przyjąłeś Wszechmocny Włodarzu/ i stoi z mieczem u Twoich podwojów” – napisał zrozpaczony ojciec w wierszu „Powrót do domu”.

 

 

 

Tekst w nieco zmienionej wersji ukazał się na łamach krakowskiej edycji „Gościa Niedzielnego”.

 

Zobacz galerię zdjęć:

Grób ułana-poety, gen. Bolesława Wieniawy-Długoszowskiego, w kwaterze legionowej cmentarza Rakowickiego.  Fot. Bogdan Gancarz
Grób ułana-poety, gen. Bolesława Wieniawy-Długoszowskiego, w kwaterze legionowej cmentarza Rakowickiego.  Fot. Bogdan Gancarz Pochowany na cmentarzu Salwatorskim mjr Adam Królikiewicz, zginął w szarży...pod Somosierrą. Fot. Bogdan Gancarz Grobowiec ppor. 8 P. Uł. Jana Kazimierza Tetmajera na cmentarzu w Bronowicach.  Fot. Adam Wojnar

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Kultura