Na temat Lecha Wałęsy powiedziałem już wszystko, co mam do powiedzenia, a podsumowałem to w notce ponad pół roku temu.
https://www.salon24.pl/u/krakow-broda/921568,sa-sprawy-ktore-nalezy-domknac
Zgodnie z oczekiwaniami ta centralna dla historii i wyjątkowo rzetelnie udokumentowana sprawa wciąż nie została domknięta, a sam Lech Wałęsa ani na jotę nie zmienił swojej postawy, pozostając w sferze nieprawdy i zaprzeczeń.
Jest zaledwie trzy i pół miesiąca ode mnie starszy, więc musi podobnie do mnie też częściej patrzeć wstecz, by ocenić swoje życie i przygotować się na czas werdyktu tego sądu, od którego nie ma już żadnego odwołania. Myśląc o tym spróbowałem się postawić w jego dzisiejszej sytuacji, by zastanowić się, czy mógłby dzisiaj jeszcze coś zrobić, by nie pozostawiać po sobie niedobrej pamięci u Polaków.
W różnych okresach napisałem do niego trzy listy, których z pewnością nie przeczytał, a do trzeciego dołączyłem książkę jego autorstwa, by w proteście zwrócić prezent wręczony mi podczas ceremonii nadania tytułu profesora w Belwederze. Ten trzeci list pisałem już po obaleniu rządu Jana Olszewskiego w 1992 roku, bo wtedy nawet bez tej późniejszej dokumentacji prysły wszelkie złudzenia, kim rzeczywiście jest. Prawdopodobnie Wachowski, lub ktoś podobny odłowił te listy, by Wałęsie oszczędzić lektury.
Jednak we wrześniu 1995 napisałem na temat Wałęsy obszerny artykuł, który w 2000 roku miałem okazję wręczyć mu osobiście. Co więcej wiem, że go z wielką irytacją dokładnie przeczytał, gdyż telefonicznie mnie zbeształ i zapowiedział dłuższą rozmowę ze mną, by, jak to wyraził, „mu mógł doradzać” (?). Ponad trzy lata temu zamieściłem ten artykuł w S24,
https://www.salon24.pl/u/krakow-broda/697983,podobnie-ocenilem-walese-20-lat-temu
próbuję więc dzisiaj jeszcze raz Lechowi Wałęsie doradzić, tak jak tego chciał, choć nigdy nie skorzystał.
Fakty dotyczące przeszłości Lecha Wałęsy – Przywódcy Ruchu Solidarność są ustalone, są także ponad wymaganą miarę udokumentowane, a sprawa jego współpracy i ścisłych zależności od służb PRL jest wyjaśniona, zamknięta i nie wymaga dalszych badań. Ocena jego zaskakującego wsparcia dla przepoczwarzania się dawnych zbrodniczych i pasożytniczych układów, by trwały w nowej rzeczywistości, są zróżnicowane. Są oceny stwierdzające, że Wałęsa po kilkuletnim uwikłaniu się we współpracę z SB, zaprzestał tej współpracy, ale nie ujawnił wstydliwej przeszłości i stał się ofiarą podlegającą ciągłemu szantażowi i to tłumaczy jego późniejsze postępowanie i decyzje. Są jednak inne oceny, które są dla mnie nieporównanie bardziej racjonalne, że Wałęsa od pierwszego uwikłania twardo stanął po stronie zbrodniczych władz PRL i tej decyzji nigdy nie zmienił uznając, że taka postawa najbardziej mu się opłaca. W tej postawie trwa do dzisiaj. Jak by nie było bardziej prawdziwie, obie oceny są skrajnie negatywne i stawiają Lecha Wałęsę w wyjątkowo paskudnej roli w historii Polski. Jest oczywiste, że ta hańbiąca prawda o Wałęsie nie zostanie dostrzeżona i przyjęta przez ludzi spoza Polski, dla których pozostanie on uosobieniem bohatera prowadzącego wielki ruch Solidarność i laureatem nagrody Nobla, który pokojowo obalił zbrodniczy komunizm. Tylko nieliczni, skłonni do poszukiwania prawdy, dowiedzą się jak rzeczywiście było i zadziwią się, że Oriana Fallaci tak wcześnie to rozpoznała. A jednak to, co przyjmą Polacy w powszechnej pamięci historycznej jest nieporównanie ważniejsze i to powinno być głównym przedmiotem troski Wałęsy.
Co w tak beznadziejnej sytuacji może zrobić Lech Wałęsa, gdy ustalone fakty są nie do odwrócenia? Jak wyjść z sytuacji człowieka, który będzie potępiony przez potomnych za to niezwykłe oszustwo, gdy wmanewrował się w rolę przywódcy narodu, a w istocie był zawsze człowiekiem Jaruzelskiego, Kiszczaka i najbardziej zdegenerowanych środowisk PRL? Historia odnotowała wiele przypadków ludzi, którzy czynili całym narodom niewybaczalne zło, a u schyłku życia się nawrócili, by przygotować się na stanięcie w pokorze przed Bożym Majestatem. Często tacy ludzie przystępują do dobrowolnego aktu spowiedzi kapitalnej, w której wyznają wszystkie swoje nieprawości, szczerze żałują swojego postępowania i odchodzą z wiarą w łaskawość Bożego Miłosierdzia.
Lech Wałęsa powinien odbyć bez zwłoki taką kapitalną spowiedź. Jego osobiste, prywatne przewinienia powinny pozostać okryte tajemnicą spowiedzi, natomiast to, co dotyczy spraw publicznych powinno być starannie spisane i ujawnione w stosownym czasie po śmierci. W tej części publicznej musiałby opowiedzieć krok po kroku całą historię swojego uwikłania, a potem szczegóły jego dalszej roli w wydarzeniach, aż po ostatnie dni. Musiałoby to być absolutnie szczere wyznanie, tak jakby spowiadał się Panu Bogu, który zna pełną prawdę. Być może są sprawy, które wyjaśniłyby niektóre dotąd niejasne wydarzenia i decyzje, być może ujawniłby prawdę o roli wielu ludzi, którzy go otaczali, być może jego historia pokazałaby głębię dramatu sytuacji w jakiej się wciąż pogrążał.
Jestem przekonany, że mimo takiego wyznania i tak pozostałby negatywną postacią w historii Polski, natomiast zyskałby współczucie Polaków jako postać wyjątkowo tragiczna. Na własnym przykładzie ukazałby złowieszczą moc „czerwonej zarazy” w niszczeniu pojedynczego, konkretnego człowieka, który nie jest w stanie przeciwstawić się złu. Ukazałby także moc dojrzałego narodu, który zdziesiątkowany męczeństwem potrafił zwyciężyć, mimo że zło miało prawie wszystko w swoich rękach posługując się ludźmi usidlonymi przez kłamstwo.
Czas ucieka! Wieczność czeka!
Jestem emerytowanym profesorem w dziedzinie fizyki jądrowej. Zawsze występuję pod własnym nazwiskiem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka