Rafał Broda Rafał Broda
1007
BLOG

Idziemy dalej w Tien-Shan – rok 1969 [4]

Rafał Broda Rafał Broda Alpinizm Obserwuj temat Obserwuj notkę 32

Po wędrówce opisanej w poprzedniej części znów poszliśmy w górę, teraz w składzie pomniejszonym o dwoje uczestników. Dalszą trasę zaplanowaliśmy tak, by bez nowych przygód dotrzeć do jeziora Issyk Kul, w całości położonego w Kirgizji na wysokości 1609m. Trzeba było najpierw przejść przez przełęcz Turist, by dostać się do przełęczy Oziornyj, przez którą prowadził główny szlak dla grup chcących najkrótszą i najłatwiejszą drogą dotrzeć do jeziora przez łańcuch północnego Tien Shan.
Ruszyliśmy. Wkrótce wyrosła przed nami pierwsza morena.
imageimage

Po przejściu moreny weszliśmy na lodowiec, był bardzo mokry i poszarpany, a także bardzo rozległy. Nasza przełęcz Turist już jest dobrze widoczna, jednak to jeszcze ponad 5 godzin drogi. Już trochę bliżej, ale trzeba odetchnąć i poczekać na innych.

imageimage

A potem następna morena i trzeba uważać, bo głazy nadto ruchome.

imageimage

Wyskoczyłem do góry, bo stamtąd lepiej widać, ale trzeba mocno wytężyć wzrok, by znaleźć wędrowców między kamieniami na tak pomniejszonym zdjęciu. Przed końcową partią lodowca prowadzącą na przełęcz trzeba dobrze odpocząć i posilić się. To niesamowite, jak skutecznie dwie kostki czekolady dają napęd do dalszego wysiłku.

imageimage

Po tej gładzi lodu została już tylko otwarta przestrzeń lodowca z utwardzonym śniegiem, choć obyło się bez raków. Każdy idzie swoim tempem, musiałem jednak być na przełęczy przed Władkiem, skoro mu zrobiłem zdjęcie, gdy dochodził.

imageimage

Po kolei grupa zwolna docierała do celu, a dziewczyny padły ze zmęczenia. Widok na południową stronę przełęczy był już całkowicie odmienny, na jakiś czas pożegnamy się ze śniegiem.

imageimage

Schodzimy w dół i po chwili, nie do wiary, cóż za komfortowy biwak.

imageimage

Wysoko ponad rwącym potokiem, jak zwykle mocno wezbranym przed wieczorem, zobaczyliśmy pasterza na koniu. Pomachał przyjaźnie i po chwili do nas przyjechał.

imageimage

Jagoda, a potem także inni, przymierzyli się do jazdy konnej, a o świcie trzeba było pójść dalej pieszo z całym ekwipunkiem do przełęczy Oziornyj.

imageimage

To nie była zbyt ciekawa przełęcz, więc można było się skupić na poszukiwaniu innych atrakcji. Szkoda, że kolory zdjęć są mało wyraziste. Na susła więcej nie trzeba, ale rosnące wszędzie najbardziej różnorodne kwiatki miały w rzeczywistości o wiele pełniejsze kolory. Najbardziej wzruszające są zawsze szarotki. Wcześniej, podczas opisanego w poprzedniej części dramatycznego zejścia z przełęczy, zatrzymałem się na chwilę, by nabrać sił. Wisząc wśród skał, tuż przed nosem zobaczyłem drżące na wietrze szarotki. Napięcie opadło, siły wróciły, ale nie było czasu na zrobienie zdjęcia. Teraz szarotki pojawiły się ponownie, ale okoliczności były całkiem inne.  

imageimage

imageimage

imageimage

Wreszcie dochodzimy do doliny rzeki Tien Shan Czon, która oddziela Zailijski Ałatau od Kungej Ałatau.

imageimage

Weszliśmy w dolinę przy załamującej się pogodzie, a witający nas Kirgiz zaoferował, że przeprowadzi nas na koniach przez burzliwy potok, który zagrodził drogę, a nie był do przebycia pieszo.

imageimage

Przeprawa się udała, rozbiliśmy namioty, a potem natychmiast  rozpętała się potężna burza.

imageimage

Rano już była piękna pogoda, namioty wyschły i poszliśmy wzdłuż doliny, by szukać drogi do naszej ostatniej przełęczy - Aksu.

imageimage

imageimage

Musieliśmy przeprawić się przez rzekę Czon, by wejść w dolinę prowadzącą do przełęczy. W porannej porze było to bardzo łatwe, ale przecież nie przeszliśmy suchą nogą.

imageimage

Później ostro w górę, aż do kolejnej strefy wiecznego śniegu, gdzie niektórzy założyli raki.

imageimage

Jesteśmy na przełęczy Aksu. Krajobraz księżycowy wzmocniony na zdjęciach brakiem filtra UV. Teraz już czekała nas tylko droga w dół, aż do jeziora Issyk-Kul.

imageimage

imageimage

Proste zejście, szybko skończył się śnieg, ale woda towarzyszyła nam cały czas. Rozlewała się w dziesiątki strumyków, nie znajdując wspólnego koryta, więc lawirowanie wśród nich, by nie wpaść do wody, wydłużało naszą drogę. Ze znacznie już lżejszymi plecakami i z kondycją rosnącą w czasie całej wyprawy, przeszliśmy w tym dniu w sumie ok. 50 km, na dodatek przekraczając przełęcz.

imageimage

Później już szliśmy regularną drogą i zaczęliśmy marzyć o natknięciu się na jakiś  środek transportu. Rzeka już połączyła się w jednym nurcie i stała się groźna.

imageimage

Wkrótce pojawiły się oznaki działalności człowieka. Gdy owce nie są nadto rozproszone, to musi przecież być w pobliżu pasterz. Był nim piękny Kirgiz.

imageimage

Dowiedzieliśmy się od niego, że do jeziora Issyk Kul jest jeszcze ok. 25 km, a my już trochę mieliśmy dość tej wędrówki. Nagle pojawiła się ciężarówka, która wiozła grupę młodych ludzi w góry. Po niedługim czasie zawróciła już pusta i kierowca zabrał nas w szaleńczą jazdę. Jechaliśmy wzbijając z drogi tumany pyłu.

imageimage

Twarze mieliśmy zawsze obficie wysmarowane kremem, by uchronić się przed słońcem. Tym razem do kremu przykleiła się spora warstwa pyłu, ale wody w Issyk Kulu było wystarczająco dużo, bym dało się to wszystko pracowicie zmyć.

imageimage

Rozbiliśmy na brzegu namioty i zajęliśmy się jeziorem. Issyk Kul jest podobno dziewiątym najgłębszym jeziorem świata (głębokość do 702m), ale szliśmy daleko w głąb jeziora, ze 300m od brzegu, a wody wciąż było zaledwie po pas. Potem wypłynęliśmy dużo dalej łódką i zobaczyliśmy głębię, bo wody były tak czyste, że dno było wyraźnie widoczne powyżej 50m głębokości. Z drugiej strony widać było zarys wysokich pasm centralnego Tien Shan, ale na zdjęciach tego prawie nie widać.

imageimage

imageimage

Do innych atrakcji wypoczynku nad jeziorem można zaliczyć gwałtowną burzę, która kompletnie zalała nasze namioty, choć grad ich nie zniszczył.

imageimage

Potem już tylko ostatnie harce przy jeziorze i przygotowania do pożegnalnej biesiady. W planach mieliśmy jeszcze podróż autobusem do Przewalska, zakazanego miasta na wschodnim krańcu jeziora Issyk Kul.

imageimage

imageimage

Miasto było dla nas zakazane, bo milicja w Dubnej wykreśliła je z listy miast, które zgłosiliśmy w podaniu o zezwolenie. Kiedyś na początku uświadomiono nas, że możemy się swobodnie poruszać w zagadkowo określonym promieniu 14 km wokół Dubnej i jeździć pociągiem do Moskwy bez wysiadania po drodze. Na wszystkie inne miejsca musieliśmy otrzymać zezwolenie. W zasadzie w górach też byliśmy nielegalnie, ale w przeciwieństwie do Ałma-Aty, skąd wszystko zaczynaliśmy, Przewalsk był wprost wykreślony. Przezornie zapytałem wówczas w Dubnej, jakie są sankcje za pobyt w miejscu bez zezwolenia. Dowiedziałem się, że za pierwszym razem będzie nagana, za drugim grzywna, a za trzecim odeślą do Polski. Odetchnąłem i poczułem się w swoich decyzjach wolny.
W Przewalsku jednak nie prowokowaliśmy, a na pytanie skąd jesteśmy, niezmiennie odpowiadaliśmy: „My iz pribałtiki”. Zwykle uznawano nas za Estończyków, ale nie podpowiadaliśmy, że Polska też leży nad Bałtykiem. Miasto było rzeczywiście egzotyczne i żadne zdjęcia tego nie przekażą, bo raczej chodzi o sytuacje, które trochę zaskakiwały.
Stoimy w kolejce do ulicznego grilla i w smakowitej woni szaszłyków   patrzymy wokół, co się dzieje. Przy pobliskim kiosku rosły mężczyzna zaczął bezwstydnie oddawać mocz. Starsza kobieta wyskoczyła z kiosku i zaczęła go sztorcować.  Facet wziął w ręce opartą o ścianę kiosku drewnianą ramę, na której był rozpięty papier i jednym ruchem uderzył tak, że protestująca przebiła głową papier i znalazła się wewnątrz ramy. To wyglądało bardziej zabawnie, niż groźnie, ale widząc stojącego obok nas milicjanta, który to wszystko obserwował i spokojnie dalej przegryzał szaszłyk, poczuliśmy, że miasto jest jednak nieco egzotyczne.
Wynajęliśmy taksówkarza, który jako przewodnik wiózł nas w różne miejsca. Najpierw pokazał nam meczet. Świątynia była wybudowana bez użycia gwoździ, ale nam się najbardziej podobały rosnące wokół dorodne malwy. Później jechaliśmy koło potężnej plantacji maku uprawianego dla pozyskiwania surowca do produkcji opium. Oczywiście w celach farmakologicznych, ale trudno było rozeznać, kto w mieście zażywał alkoholu, a kto narkotyków. Wzięliśmy sobie kilka makówek z charakterystycznymi potrójnymi nacięciami główek, bo to już było po zbiorach. Wreszcie dojechaliśmy do pomnika Przewalskiego, na którym odczytaliśmy napis: „Znamienitomu ruskomu putieszestwienniku Prżewalskomu”.
No cóż, pomnik i tak ładny, a podróżnik był rzeczywiście nadzwyczajny.
 
imageimage

Wreszcie wstąpiliśmy do jakiejś knajpy, by wypić herbatę. Atmosfera jak na dzikim zachodzie. Duża sala, wyjątkowo nisko zawieszony sufit, pełno dymu, przy każdym stoliku mężczyźni grający w karty, a na niewielkim podwyższeniu muzykanci – jeden gra na hawajskiej gitarze, a drugi na harmoszce. Nagle nasz taksówkarz dał sygnał do wyjścia, bo widział oznaki, że będzie się działo. Nie wiemy o co chodziło, ale zanim wyszliśmy, już krzesła latały w powietrzu.
Oczywiście nie próbowaliśmy nawet szukać jakiegoś hotelu i podjęliśmy decyzję jeszcze śmielszą, niż przyjazd do Przewalska. Kupiliśmy bilety na rejs autobusu, którym mieliśmy dojechać południową stroną Issyk Kulu do stolicy Kirgizji Biszkeku (wtedy Frunze). Rzecz w tym, że tamtędy nawet lokalni ludzie mogli tylko jechać w nocy i ten reżim był starannie wdrożony ze względu na bliskość granicy z Chinami, a więc też chodziło o wojskowe obiekty. Zakończę moją opowieść dwoma historiami, z których pierwsza może być odrobinę wstydliwa.
Siedziałem z tyłu autobusu i bardzo dobrze mi się spało z głową na worku, który przewoził któryś z pasażerów. Obudziłem się, gdy kierowca w nocy zatrzymał autobus i dał hasło w rodzaju: „Panie w prawo, panowie na lewo”. Byłem kompletnie zaspany, pomyliłem strony i już nie powiem co zobaczyłem w blasku pełni księżyca zanim skorygowałem kierunek.
Druga przygoda miała miejsce na końcowym przystanku. Gdy zaczęliśmy wysiadać, kilku policjantów stanęło przy wyjściu, by coś kontrolować. Byłem przekonany, że to o nas chodzi i zastanawiałem się, co nas czeka. Przepuścili nas jednak bez słowa, a od innych pasażerów dowiedzieliśmy się, że milicja dostała cynk o przewozie narkotykowego surowca. Wzięli ze sobą dwóch pasażerów i dwa worki z towarem, a jeden to był właśnie ten, na którym mi się tak dobrze spało.
Wróciliśmy potem bez przeszkód do Dubnej. Zawsze dziwiłem się, że mimo pobytu w szpitalu w Duszanbe w poprzednim roku, mimo zaangażowania wojska i najwyższych władz republiki Kazachstanu, by wspomóc nas helikopterem i mimo wielu innych zdarzeń, nikt nigdy w Dubnej nie zgłosił do nas pretensji, nie zbeształ za podróże i wędrówki bez zezwolenia. Do dzisiaj nie wiem, czy nie wiedzieli, czy przymykali oko.
Wiem jednak, że w większości sytuacji człowiek sam określa zakres swojej wolności, a co najmniej ma przemożny wpływ na swoje wybory.


Zawsze występuję pod własnym nazwiskiem, mimo że wielokrotnie byłem na portalu S24 obrażany. Teraz uzupełnię swoją identyfikację notką o mnie zamieszczoną w Britishpedia.  Broda Rafał prof. dr hab. O: profesor zw. Instytutu Fizyki Jądrowej im. H. Niewodniczańskiego PAN w Krakowie, uznany w świecie specjalista w zakresie struktury jąder i oddziaływań jądrowych; B: Cieszyn, 19.01.1944; P: Jan - był absolwentem WSH w Warszawie, głównym księgowym m.in. w F. "Celma" Cieszyn; Eryka Barbara z d. Richter - była bibliotekarzem w Szkole Muzycznej w Cieszynie; MS: Olga z d. Budiańska; Ch: Aleksander 1974 - jest absolwentem UE z tyt. mgr; Joanna 1976 - jest absolwentką UJ Kraków z tyt. mgr germanistyki, obecnie z tytułem dr University of Tennessee; wnuki: Alina, Urszula, Jędrzej; GrA: wuj Eryk Nanke był mjr WP, dowódcą Plutonu Łączności Radiowej Artylerii w Bitwie o Monte Cassino, brał udział w obronie Tobruku, po wojnie osiadł w Wielkiej Brytanii, do ojczyzny powrócił w 1996 roku a swoje przeżycia opisał w publikacji "Cena bycia innym"; E: 1966 - mgr fizyki, 1971 - doktorat w UJ Kraków; 1981 - habilitacja w IFJ PAN w Krakowie; 1991 - tytuł profesora n. fizycznych; Ca: od 1966 pracownik naukowy IFJ PAN w Krakowie, począwszy od asystenta stażysty do profesora zw., pełniąc funkcję kilkanaście lat kierownika pracowni (wcześniej Zakładu) Struktury Jąder Atomowych; zagraniczne pobyty naukowe: 1968 - 1971 Zjednoczony Instytut Badań Jądrowych w Dubnej, Rosja; 1972 - 1974 Instytut Nielsa Bohra w Kopenhadze, Dania; 1977 - 1979 oraz 1989 - 1991 Instytut fur Kernphysik KFA Juelich, Niemcy; 1982 - 1984 oraz krótsze pobyty w Purdue University w West Lafayette w stanie Indiana, Stany Zjednoczone w charakterze visiting professor, eksperymenty w Argonne National Laboratory, Stany Zjednoczone; WaCW: 230 publikacji naukowych; 5 najważniejszych tytułów: N=40 neutron subshell closure in the Ni-68 nucleus -Phys. Rev. Lett.74,868(1995) Spectroscopic studies with the use of deep-inelastic heavy-ion reactions -Journal of Physics G - Nuclear an Particle Physics 32, R151 (2006) Yrast isomers in tin nuclei from heavy-ion collisions and the neutron h11/2 subshell filling - Phys. Rev.Lett.68, 1671 (1992) Inelastic and transfer-reactions in Mo-92 + 255 MeV Ni-60 collisions studied by gamma-gamma coincidences -Phys. Lett. B251, 245 (1990) Doubly magic Pb-208: High spin states, isomers, and E3 collectivity in the yrast decay -Phys. Rev. C95, 064308 (2017); Aw: Złoty Krzyż Zasługi; Krzyż Wolności i Solidarności; Złota Odznaka Miasta Krakowa; 1 nagroda zespołowa MNiSZW; Nagroda indywidualna III Wydziału PAN; Me: Członek PTF, American Physical Society; założyciel i przewodniczący Klubu "Myśl dla Polski"; współtwórca oraz były członek partii Liga Polskich Rodzin; Ach: zainteresowania naukowo-badawcze: badania struktury jądra i reakcji jądrowych metodami spektroskopii Gamma; współtwórca metody pomiarów krotności Gamma; odkrycie podwójnie magicznych jąder 146Gd, 68Ni i spektroskopia wielu jąder w tych obszarach; rozpracowanie metody badań jąder z nadmiarem neutronów w spektroskopii z użyciem głęboko nieelastycznych zderzeń ciężkich jonów; opublikowanie przeglądowego artykułu dot. tej metody w prestiżowym czasopiśmie J.Phys.G.Nucl.Part.Phys. 32 (2006) R151-R192; zaangażowanie w badania opadu radioaktywnego po "Czarnobylu" w szczególności obszerne badania zjawiska tzw. gorących cząstek; wypromowanie 5 doktorów, recenzowanie kilkudziesięciu prac doktorskich, habilitacyjnych i wniosków profesorskich; czynny udział w licznych konferencjach międzynarodowych i dziewięciokrotnie jeden z głównych organizatorów Międzynarodowej Konferencji "Szkoła Fizyki Jądrowej w Zakopanem"; udział w odzyskaniu niepodległości poprzez wieloletnią działalność niepodległościową, skutkującą represjami ze strony władz komunistycznych np. odebraniem paszportu na 3 lata (status pokrzywdzonego w IPN); kandydowanie na senatora RP i uzyskanie 133,5 tys. głosów w ciągu 5 tygodni kampanii wyborczej; LS: angielski, rosyjski, niemiecki; H: polityka, muzyka, brydż, turystyka górska - udział w 3 dużych wyprawach w Azji; PMM: odkrycie metody badania jąder neutrono-nadmiarowych; wykłady na prestiżowych międzynarodowych konferencjach; pobyt w Instytucie Nielsa Bohra i poznanie wielu wybitnych ludzi nauki; OA: 1999 - 2016 szeroka działalność publicystyczna w Radiu Maryja i wielu wydawnictwach m.in. Gazeta Polska, Nasz Dziennik, Głos Nasza Polska a obecnie na forach internetowych; Encyklopedia Osobistości Rzeczypospolitej Polskiej (7. edition) BPH - British Publishing House Ltd.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (32)

Inne tematy w dziale Sport