Na lotnisku wojskowym w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 miał miejsce zamach, w którym zginęło 96 Polaków stanowiących trzon elity polskiego narodu, elity odradzającej się po hekatombie prowadzonej przez Niemców, Sowietów w latach II wojny światowej i dokończonej przez Żydów w stalinowskich latach powojennych. Okoliczności zbrodni do dzisiaj nie zostały w pełni wyjaśnione, a udział konkretnych sprawców nie jest jeszcze dowiedziony.
Pełne wyjaśnienie zbrodni i przedstawienie szczegółowych dowodów wymagają kontynuacji rzetelnego śledztwa z udziałem wybitnych i wiarygodnych ekspertów, a takie śledztwo toczy się dopiero dwa lata. Wyniki badań umożliwią wszczęcie sądowych procedur, które wyświetlą ważną dziejową polską sprawę i zakończą ją sprawiedliwymi wyrokami. To, co jest potrzebne w procedurach prawniczych, nie jest potrzebne zwykłym ludziom, którzy mogą swoje wnioski o zamachu postawić na podstawie prostego, ale rzetelnego własnego rozumowania. Racjonalność takich wniosków decyduje o tym, jak powszechnie są one przyjmowane, ale powinny być też rozważane przez prawników, zwłaszcza przez tych, którzy mają skłonności do wikłania oczywistych spraw w prawnym chaosie i jałowości. Tryb rozumowania prowadzący do konkluzji zawartej w pierwszym zdaniu tego tekstu, przedstawiłem szczegółowo 20 miesięcy temu w notce:
https://www.salon24.pl/u/krakow-broda/724598,smolensk-i-fizyka-jadrowa
Dzisiaj, w ósmą rocznicę przywołam jedynie to, co jest najważniejsze, a dotyczy podjętych decyzji i zachowania strony rosyjskiej i polskiej w pierwszych tygodniach po zamachu. Decyzje są powszechnie znane, a szczegóły zachowania były publicznie widoczne; to, co nie było widoczne może być też udowodnione zeznaniami wielu bezpośrednich uczestników podejmowanych działań. W pełni wystarczają one dla wyciągnięcia wniosku o tym, że głównym celem działań było ukrycie prawdy o tym, co się stało. Motywacji do działań uniemożliwiających ustalenie prawdy nie da się wytłumaczyć w przypadku losowej, nieszczęśliwej katastrofy, natomiast jest ona oczywista w przypadku zamachu, gdy celem działań było ukrycie prawdy i ukrycie sprawców. W zestawieniu z wieloma innymi ustalonymi faktami wniosek taki powinien także wystarczyć do wskazania i osądzenia głównych sprawców w procesie poszlakowym.
Sytuacja opisująca wyjściowy stan rzeczy natychmiast po katastrofie obejmuje następujące elementy:
1. Główną hipotezą decydującą dla określenia trybu postępowania po tragicznym wydarzeniu musiała być hipoteza zamachu. Dopiero jej wykluczenie uzasadnione faktami ustalonymi w śledztwie mogły prowadzić do rozważań innych możliwości.
Katastrofy z udziałem przywódców państw i szczególnie ważnych osób publicznych praktycznie się nie zdarzają. W zasadzie wszystkie przypadki, które udało się wyjaśnić, pokazały, że zawsze miał wtedy miejsce zamach.
2. Przy hipotezie zamachu, główne podejrzenia musiały być w oczywisty sposób skierowane pod adresem strony rosyjskiej.
Katastrofa miała miejsce na terenie Rosji, TU-154 wyprodukowany i remontowany w Rosji, kontrola lotu prowadzona przez Rosjan. Historyczne doświadczenia pokazały skalę barbarzyństwa i bezwzględnego działania Rosjan w stosunku do innych narodów, zwłaszcza do Polaków. Szczególna jest tutaj symbolika zbrodni katyńskiej, z którą związany był cel ostatniej podróży ofiar. Oczywistą motywacją polityczną była chęć usunięcia poważnej przeszkody w odbudowie imperium, którą uosabiał ś.p. Prezydent, ale też cała Polska. Bezpośrednią wskazówką dla takiego skierowania podejrzeń był udział Rosjan w rozdzieleniu wizyt, a właściwie inicjacja tego kroku.
3. Rosjanie w pełni zdawali sobie sprawę, że będą głównymi podejrzanymi o sprawstwo zamachu.
4. Powyższe trzy okoliczności postawiły w centrum uwagi zachowanie Rosjan po katastrofie jako najważniejszą wskazówkę tego, co się stało. Sposób ich postępowania najbardziej przekonująco dowiódł, jaka była ich rola w wydarzeniu, a obserwowane fakty jednoznacznie pokazały, że byli oni sprawcami zamachu i mieli polskich wspólników.
Faktów nie warto wymieniać, bo były zbyt liczne, zaskakujące, budzące zdziwienie, często oburzające i zawsze demonstracyjne. Jeśli ktoś twierdzi, że oba śledztwa, rosyjskie i polskie, były nieprofesjonalne, niestaranne, powierzchowne, a nawet gdyby powiedział, że urągały wszelkim zasadom badania tego typu katastrofy, byłoby to nieprawdą. Nie było żadnego badania. Stwarzano pozory badań, a w istocie od początku niszczono dowody, fałszowano je, blokowano dostęp każdego, kto mógł wymknąć się spod ścisłej kontroli, wprowadzano dezinformację, manipulacje i zacierano ślady. Nikt szukający prawdy tak nie postępuje, natomiast ktoś, kto chce prawdę ukryć i ma takie możliwości, nie zawaha się z nich skorzystać.
To wystarczy normalnemu człowiekowi do konkluzji, że w Smoleńsku miał miejsce zamach, w którym Rosjanie nawiązali do rocznicy zbrodni katyńskiej i zlikwidowali ważną część odradzającej się polskiej elity. Jestem normalnym człowiekiem i w trzy tygodnie po zamachu doszedłem do tej konkluzji, a wszystko, co później się stało potwierdzało słuszność takiego wniosku i nic go nie podważyło.
Ciekawe, że Władimir B. Riezun, były oficer armii radzieckiej i wywiadu GRU, znany lepiej jako Wiktor Suworow, w wywiadzie udzielonym w drugą rocznicę katastrofy, przedstawił identyczny wniosek, a najbardziej lapidarnie ujął go w słowach: „Jak tylko Rosjanie dotknęli czarnej skrzynki, to przyznali się, że są winni „
http://wnet.fm/2017/04/09/wiktor-suworow-momencie-rosjanie-przekazali-sledztwa-ws-smolenska-niezalezne-rece-przyznali-sie-winy/
Można dać się wtłoczyć w prawniczą jałowość i czekać na pełne dowody, ale mnie śmieszą ci wszyscy komentatorzy ustawiający się w kolejce po prawdę i uznający, że sceptycyzm bez granic jest miarą mądrości. Niech oni wszyscy pokażą swój talent poruszania się w intelektualnych meandrach i wymyślą uzasadnienie dla powszechnie widzianego zachowania Rosjan i współpracujących z nimi polskich władz, gdyby katastrofa w Smoleńsku była tylko nieszczęśliwym wypadkiem. Nie ma na to racjonalnego uzasadnienia, tym bardziej, że Rosjanie wkładają wiele wysiłku, by reszta świata uznała ich za godnych, cywilizacyjnie dojrzałych i odpowiedzialnych partnerów. Takiej okazji do pokazania się w dobrym świetle z pewnością by nie przepuścili, odsłaniając zamiast tego swoje niewiarygodne barbarzyństwo.
Dodam jeszcze, by nie pozostawić żadnych wątpliwości, że jestem także przekonany, że ta wyśmiewana mgła w Smoleńsku była rzeczywiście sztuczna, bo nie wierzę w takie koincydencje, gdy natura współdziała z zamachowcami. Tego, niestety, dotychczas nie zbadano i być może nigdy nie zostanie to potwierdzone, choć obok naprowadzających komend: „na kursie i na ścieżce”, byłoby ważnym dowodem potwierdzającym zamach.
Jestem emerytowanym profesorem w dziedzinie fizyki jądrowej. Zawsze występuję pod własnym nazwiskiem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka