Rafał Broda Rafał Broda
2547
BLOG

Rekonstrukcja tak głęboka, że zdaje się dotykać dna

Rafał Broda Rafał Broda Rząd Obserwuj temat Obserwuj notkę 55


W minionych dekadach przeżyliśmy wiele wstrząsów, gdy wydarzenia polityczne potoczyły się na przekór świeżo rozbudzonym nadziejom i zgasiły związane z nimi oczekiwania. W takich chwilach często miałem gorzką satysfakcję, że wcześniej udało mi się dostrzec symptomy nadchodzącego kryzysu i nie byłem zaskoczony, gdy następowała jego kulminacja.  Symptomami były pierwsze wątpliwości, które zwykle szybko stawały się faktami, a wstępne interpretacje, potem bardziej dojrzałe wnioski zyskiwały pełne potwierdzenie w następujących wydarzeniach.


Wstrząs wywołany wydarzeniami i zachowaniami prezydenta Andrzeja Dudy, które ukazały nam postać mocno odmienną od wyobrażeń z kampanii wyborczej i elekcyjnej euforii, a potem blisko dwóch lat pełnienia urzędu Prezydenta RP, był szczególnie dotkliwy przez to, że był chyba bardziej niż inne niespodziewany. W różny sposób ludzie to przeżywali. Dość dokładnie przedstawiłem przyśpieszoną ewolucję własnych poglądów na tę sytuację w kolejnych notkach na portalu S24 - od tej z 6 sierpnia formułującej pierwsze poważne wątpliwości, poprzez mocne podsumowanie powagi sytuacji (18 sierpnia), aż po deklarację końcowej decyzji ustalającej w notce z 13 października, że prezydent Andrzej Duda już tylko formalnie jest moim prezydentem i niczego dobrego od niego nie oczekuję. Jestem przekonany, że dużo widziałem, wiele słyszałem, sprawy przemyślałem i tak już zostanie.


Potem już tylko obserwowałem dalszy rozwój sytuacji, ale nie pisałem wiele na ten temat, by nie dolewać oliwy do ognia wojny, w której  emocje, słowa i epitety zaczęły  coraz bardziej przekraczać granice przyzwoitości. Złe słowa, które padają, nie są potrzebne, bo nie ma okoliczności, które pozwalałyby wnioskować, że zachowanie prezydenta jest motywowane czymś niecnym. Raczej utrzymam swoją wczesną wersję oceny, w której uznałem, że prezydent dał się ponieść wygórowanym ambicjom, pretendując bezpodstawnie do roli przywódcy narodu i te ambicje są profesjonalnie podsycane przez ludzi z jego otoczenia. Ani wcześniejsze dokonania polityka  Andrzeja Dudy, ani jego dotychczas ujawnione kompetencje nie dają podstaw do przyjęcia tego sztucznego charyzmatu. Zresztą nie znamy żadnych jego oryginalnych wizji politycznych, które czyniłyby takie przywództwo atrakcyjnym. Wbrew publikowanym sondażom o zaufaniu, mam wrażenie, że wśród wyborców prezydenta zaufanie i entuzjazm znacząco dzisiaj spadły. Nie da się natomiast, traktować poważnie tych wszystkich rozpaczliwych deklaracji niektórych wyborców, że na prezydenta Dudę już nie zagłosują. Sam z łatwością mogę sobie wyobrazić sytuację, w której ponownie oddam na niego głos, jednak motywacją będzie wyłącznie zimna, polityczna kalkulacja.  


Weta prezydenckie zainicjowały kryzys, tak jak wcześniejsze wydarzenia, w których w kwietniu 2007 roku Marek Jurek demonstracyjnie zrezygnował z funkcji marszałka sejmu i takim gestem rozpoczął demontaż rządu Jarosława Kaczyńskiego. Waga wet prezydenckich z 24 lipca 2017 była niepomiernie większa, ale też większa była siła „dobrej zmiany”, której spoistości ten ruch prezydenta zagroził , a jak się dalej okazało nawet poważnie naruszył. Weta opóźniły reformę sądownictwa o ponad pół roku, a dzisiaj nie widzę, by zmiany ustawy dokonywane w biegu przez ludzi prezydenta cokolwiek zmieniły na lepsze. O wiele bardziej poważny był jednak kryzys widoczny w relacjach Prezydent-MON.  Ten kryzys pokazał, że prezydent nie stawia sobie żadnych granic -  dwukrotnie zablokował nominacje generalskie, nie przejmując się tym, że  zaszkodziło to naprawie polskiej armii. A ta naprawa postępowała przecież w sposób budzący powszechny respekt i wiarę w osiągnięcie przez Polskę nienotowanego od dawna poczucia bezpieczeństwa. Przyznam, że konstytucyjnie przyznane, ale tak dosadnie egzekwowane zwierzchnictwo prezydenta nad armią, budzi niepokój, gdy rozważy się jego kompetencje w tym zakresie, a tym bardziej, gdy nie ma się zaufania do dziwnego składu BBN i wątpliwej jakości doradców prezydenta. Tutaj narzuca się też przywołanie całkiem klarownego sygnału, który jest powszechnie bagatelizowany, a jest argumentem niezwykle poważnym. Otóż, nie spotkałem jeszcze osoby, która uznałaby Krzysztofa Łapińskiego za rzecznika odpowiedniego dla Prezydenta RP. Zwykle ludzie wyrażają zdumienie, a najczęściej pełni zakłopotania milczą. Jednak jest sprawą oczywistą, że prezydentowi ten rzecznik odpowiada, nikt mu go nie narzucił, sam go sobie wybrał – trzeba więc przyjąć, że  rzecznik Łapiński jest reprezentatywny dla prezydenta A. Dudy i nie ma się co łudzić, że jest inaczej.


Rozpoczęta wetami burza polityczna trwa, a jej głównym objawem stała się dwuetapowa rekonstrukcja rządu. Najpierw, niełatwa do przyjęcia zmiana premiera, która jednak została gładko zrozumiana przez opinię publiczną. Stało się tak dzięki szczególnie dojrzałej postawie pani premier Beaty Szydło, ale też dzięki łatwej do wzbudzenia sympatii dla młodego i wyjątkowo kompetentnego nowego premiera Mateusza Morawieckiego. Dzisiaj już widać, że to była dobra zmiana, która znacząco utrudniła zewnętrzne i wewnętrzne ataki na rząd. Druga część rekonstrukcji rządu pozostaje do dzisiaj potężnym wstrząsem, trudnym do zrozumienia i budzącym mnóstwo wątpliwości dla kogoś, kto próbuje prognozować przyszłość. Nikt chyba nie dopuszczał, że odwołanie Antoniego Macierewicza można czymś banalnym usprawiedliwić i do dzisiaj nikt nie potrafi podać wiarygodnego powodu tej decyzji, poza prostym wytłumaczeniem, że było to bezprecedensowe spełnienie woli prezydenta Dudy. Wszystkie dementi ze strony otocznia prezydenta jedynie potwierdzają, że mieliśmy do czynienia ze zwykłym, brutalnym szantażem ukrytym za słowami: „przecież to premier i prezes decydowali”.  Dalsza czystka w Ministerstwie Obrony przekreśliła nadzieję na to, że program naprawy polskich sił zbrojnych będzie w tym samym tempie i z zacięciem Macierewicza kontynuowany. Będzie mimo wszystko przyhamowany, bo akurat w tej dziedzinie nie widać człowieka, który mógłby zastąpić Macierewicza. Tutaj  więc, głębokość rekonstrukcji dotknęła samego dna, pozostawiając zwolenników dobrej zmiany w oszołomieniu utrudniającym pozytywne myślenie. Dzieją się też inne sprawy i w natłoku niewyjaśnianych posunięć, mniej zwraca się uwagę na inną groźbę, na rosnąca równolegle rolę Jarosława Gowina i poszerzanie jego bazy politycznej o uciekinierów z zanikających grup opozycyjnych. To zjawisko mnie specjalnie nie martwi, bo nie wierzę, by znacznie dojrzalszy dzisiaj elektorat uległ złudzeniom, by nie pamiętał politycznego zakorzenienia Gowina i nie dostrzegał, jak pozorne są talenty polityka gotowego objąć każdą funkcję, od ministra sprawiedliwości, przez ministra nauki, aż po zabawną demonstrację chęci na objęcie resortu obrony.  


Dotknąwszy nazwanego już dna rekonstrukcji próbuję to wszystko zrozumieć, wyłapać sens tego co się dzieje i wierzyć, że dobra zmiana trwa. Chaos jest wielki, nikt nam niczego nie wyjaśnia, a jedynie Jarosław Kaczyński prosi o zaufanie. Nie mam z tym akurat żadnego problemu, bo kredyt politycznego zaufania, który JK sam przez wiele lat wypracował jest u mnie wyjątkowo trudny do wyczerpania. Przyjmuję więc z pokorą jego prośbę i ufam - wiem, że są ważne momenty w życiu narodu, gdy sprawy są tak trudne, że polityk nie może odsłaniać szczegółów strategii, którą wybrał. Jest wszak także oczywiste, że zaufanie na kredyt nie może zbyt długo trwać, bo nie można wymagać od wyborców, by uczestniczyli w planie skomplikowanej gry, wręcz w spisku, o którym praktycznie niczego nie wiedzą. Ufam więc, a w międzyczasie myślę. W tej sytuacji pozostaje wyłącznie myślenie spekulacyjne, które jest przywilejem każdego obserwatora życia politycznego, choć zawsze jest niepewne, a potem może się nawet okazać błędne.


Dobra zmiana poważnie się zachwiała po prezydenckich wetach, a postawa prezydenta ujawniła całkiem nieoczekiwane trudności. Można je było zauważyć już po pierwszej i bodaj jedynej wizycie premier B. Szydło z marszałkiem sejmu M. Kuchcińskim i marszałkiem senatu S. Karczewskim u prezydenta, natychmiast w dniu 24 lipca. Komunikat po tym spotkaniu był bardzo lakoniczny i wskazywał, że pani premier, mimo szczególnych relacji i dobrej współpracy z prezydentem niczego nie wskórała; nie dotarło do niego, że popełnił błąd. Późniejsze wypowiedzi pani premier już tylko pośrednio odnosiły się do zachowania prezydenta przez  częste przypominanie, że reforma sądownictwa musi być przeprowadzona i musi być głęboka. Wkrótce po 24 lipca prezes Jarosław Kaczyński w „rozmowach niedokończonych” w Radiu Maryja zdecydowanie i jednoznacznie określił weta, jako bardzo poważny błąd prezydenta i wyraził nadzieję, że uda się ten błąd naprawić. Dalej miały miejsce wielokrotne spotkania i rozmowy prezydenta Dudy z prezesem Kaczyńskim, a po nich, w jednej z ważnych wypowiedzi, prezes powiedział: „Mamy do czynienia z nową sytuacją polityczną”.  Bez wątpienia dotyczyło to trudności z prezydentem, który obok działań hamujących reformę sądów, w międzyczasie zupełnie jawnie i ostro pogłębiał spór z MON.


Gdybym miał zgadywać jaka jest prawdziwa ocena sytuacji w głowie J.Kaczyńskiego, to przyjąłbym, że może być ona podobna do mojej własnej oceny. Można ją lapidarnie sformułować konkluzją, że prezydent już nie jest nasz i gra swoją własną grę, a traktuje ją tak poważnie, że gotów jest nawet ryzykować interesy Polski, zapewne świadomość ryzyka i możliwych konsekwencji do niego nie dociera. Jeśli motywacją dla takiego postępowania jest zwykły przerost osobistych ambicji,  brak wyczucia czym jest racja stanu, lub nawet niezdolność do krytycznej oceny własnej postawy, to rzecz jest przykra, ale jedynie banalnie ujawniająca, że jego kandydatura była pomyłką. Jeśli jednak to, co się dzieje ma głębszy wymiar i wchodzą w grę jakieś nieznane nam zależności, to sprawa jest o wiele groźniejsza, wymaga cierpliwości i wyrafinowanych działań, by Polskę zabezpieczyć. Jaka by nie była interpretacja faktu, że „prezydent nie jest nasz”, w dzisiejszej sytuacji otwarty konflikt z prezydentem byłby wyjątkowo szkodliwy i nie wolno dopuścić, by się rozwijał. W końcu i tak, mimo chorobliwych ambicji, ten prezydent jest lepszy niż inni, chociażby dlatego, że wciąż jeszcze musi udawać, że jest częścią dobrej zmiany. Mimo, że w zaskakujący sposób  zaszantażował, warto przystać nawet na bardzo bolesne ustępstwa, by okiełznać jego ambicjonalne zapędy do pełnego, nieograniczonego interesem Polski, korzystania z konstytucyjnych prerogatyw. Trzeba tak prowadzić sprawy, by unikać konfliktu z prezydentem i kontynuować to, co jest możliwe w tych warunkach, by Polska jak najszybciej się rozwijała, a ta strategia będzie tym łatwiejsza im bliżej do kolejnych wyborów prezydenckich. Sądzę, że taką właśnie strategię wymusiła nowa sytuacja polityczna z prezydentem w tle i to działa - już można dostrzec, że udobruchany częściowo prezydent coś z tych wcześniejszych błędów zrozumiał. Nie wiem, czy otoczenie prezydenta odczytało zagrożenia i zidentyfikowało źródła złego doradztwa, ale o tym dowiemy się dopiero wtedy, gdy to właśnie otoczenie, zwłaszcza członkowie BBN, zostaną, albo nie zostaną poddani procesowi jeszcze głębszej rekonstrukcji, niż ta rządowa. 


Rosnąca zewnętrzna agresja polityczna kierowana przeciw Polsce, podsycana, a czasem wręcz sterowana przez totalną wewnętrzną opozycję i próby zablokowania wszelkich zmian potrzebnych Polsce, wymagały wykonania manewru rekonstrukcji rządu. W niektórych sprawach mogło to nawet oznaczać cofnięcie się krok wstecz, ale generalnie widać, że już wylano sporo oliwy na wzburzone fale, a udobruchany prezydent jakby wracał trochę do wyborców. Bo też realizacja prezydenckiego hasła bycia „Prezydentem Wszystkich Polaków” wymaga tylko jednego – wymaga uczciwej, rzetelnej służby i pracy dla dobra Polski. Wtedy wszyscy Polacy bez zastrzeżeń uznają Prezydenta RP za swojego prezydenta i będą go mocno wspierać. Jeśli jednak to hasło oznacza pracę i służbę także dla tych, którzy w Polsce jedynie zamieszkują, a szkodzą jej i chcą ją zniszczyć, jeśli ku ich satysfakcji programy dobre dla Polski mają być hamowane, lub nawet blokowane,  to takich prezydentów już przetrwaliśmy… i wystarczy.           


 


P.S.  Na marginesie tej notki zamieszczam link do tekstu autorstwa Bronisława Wildsteina i obszerny jego fragment, który ma charakter polemiczny do mojej notki, mimo że został napisany kilka dni wcześniej. Zamieszczam, choć tekst uznaję za wyjątkowo niemądry, a na dodatek paskudnie cyniczny.


https://wpolityce.pl/polityka/375967-liczy-sie-obywatel-nie-wyborca-czy-jesli-pis-wygra-polska-ma-byc-dla-jego-wyborcow-a-jesli-po-to-dla-jego


 


„…..PiS zdobył władzę zgodnie z regułami demokracji i ma rządzić nie dla „swoich wyborców”, a dla Polaków. Czy ci, którzy opowiadają o szczególnych uprawnienia dla „twardego elektoratu”, dla „swoich wyborców”, dla „GP” zdają sobie sprawę, że kwestionują nie tylko demokrację, zasady republikańskie, ale i wyborczy program PiS? Zupełnie na marginesie: Antoni Macierewicz nie był programem tej partii ani nawet nie miał być szefem MON-u, miał nim być Jarosław Gowin. Pisząc to nie kwestionuję sensu jego mianowania, ale pokazuję całą mitologię, która dziś budowana jest wokół niego.


Słyszę, że Duda, który mówi, że jest prezydentem wszystkich Polaków, zdradził. Czy ci, którzy wygaduję te nonsensy zastanowili się nad tym co mówią? Prezydent jest dla wszystkich Polaków, a nie dla swoich wyborców. Powinien starać się przekonać do swojego programu wszystkich i zrobić wszystko, aby zasypać rów, który przez nasz kraj budują obrońcy III RP. Ale czy ci, którzy dziś wykrzykują, że „wyborca PiS” może być niezadowolony, nie zaczynają robić tego samego? Czy jeśli PiS wygra, Polska ma być dla jego wyborców, a jeśli PO – to dla jego?! Czy nie przeciw tej logice występowali właśnie rzecznicy dobrej zmiany?!”


 


Jeszcze krótko skomentuję:


            Oczywiście, że prezydent zdradził, blokując na pół roku reformę sądownictwa i hamując tempo zmian w armii. Macierewicz nie był programem partii? Wildstein uwierzył, że Gowin miał być szefem MON? Co za bzdurne argumenty? Macierewicz po prostu znakomicie realizował program partii, a Gowin tylko się ośmieszył akceptując propagandową propozycję.

 Nie zauważyłem, by prezydent starał się przekonać innych do swojego programu, raczej pokazywał, że gotów jest wspomagać przeciwny program.  Miał jakiś swój program? Różny od programu PiS? Czy ktoś o nim słyszał? 

            Wreszcie tekst Wildsteina mówi całkiem jednoznacznie, że programy przedstawiane przez partie polityczne mają drugorzędne znaczenie. W zasadzie powiedział:

 do polityków - głoście swoje propozycje programowe tak, by przyciągnąć wyborców, a po wyborach i tak musicie rządzić dla wszystkich Polaków, więc nie musicie tych obietnic dotrzymywać.

i do wyborców - wasz udział w wyborach jest bez sensu. Nawet jeśli zagłosujecie za programem konkretnej partii, musicie wiedzieć i zaakceptować, że będzie realizowany całkiem inny program nazwany programem dla wszystkich Polaków.

Kto tutaj kwestionuje demokrację, zasady republikańskie, wreszcie zasady zdrowego rozsądku?


 


Zawsze występuję pod własnym nazwiskiem, mimo że wielokrotnie byłem na portalu S24 obrażany. Teraz uzupełnię swoją identyfikację notką o mnie zamieszczoną w Britishpedia.  Broda Rafał prof. dr hab. O: profesor zw. Instytutu Fizyki Jądrowej im. H. Niewodniczańskiego PAN w Krakowie, uznany w świecie specjalista w zakresie struktury jąder i oddziaływań jądrowych; B: Cieszyn, 19.01.1944; P: Jan - był absolwentem WSH w Warszawie, głównym księgowym m.in. w F. "Celma" Cieszyn; Eryka Barbara z d. Richter - była bibliotekarzem w Szkole Muzycznej w Cieszynie; MS: Olga z d. Budiańska; Ch: Aleksander 1974 - jest absolwentem UE z tyt. mgr; Joanna 1976 - jest absolwentką UJ Kraków z tyt. mgr germanistyki, obecnie z tytułem dr University of Tennessee; wnuki: Alina, Urszula, Jędrzej; GrA: wuj Eryk Nanke był mjr WP, dowódcą Plutonu Łączności Radiowej Artylerii w Bitwie o Monte Cassino, brał udział w obronie Tobruku, po wojnie osiadł w Wielkiej Brytanii, do ojczyzny powrócił w 1996 roku a swoje przeżycia opisał w publikacji "Cena bycia innym"; E: 1966 - mgr fizyki, 1971 - doktorat w UJ Kraków; 1981 - habilitacja w IFJ PAN w Krakowie; 1991 - tytuł profesora n. fizycznych; Ca: od 1966 pracownik naukowy IFJ PAN w Krakowie, począwszy od asystenta stażysty do profesora zw., pełniąc funkcję kilkanaście lat kierownika pracowni (wcześniej Zakładu) Struktury Jąder Atomowych; zagraniczne pobyty naukowe: 1968 - 1971 Zjednoczony Instytut Badań Jądrowych w Dubnej, Rosja; 1972 - 1974 Instytut Nielsa Bohra w Kopenhadze, Dania; 1977 - 1979 oraz 1989 - 1991 Instytut fur Kernphysik KFA Juelich, Niemcy; 1982 - 1984 oraz krótsze pobyty w Purdue University w West Lafayette w stanie Indiana, Stany Zjednoczone w charakterze visiting professor, eksperymenty w Argonne National Laboratory, Stany Zjednoczone; WaCW: 230 publikacji naukowych; 5 najważniejszych tytułów: N=40 neutron subshell closure in the Ni-68 nucleus -Phys. Rev. Lett.74,868(1995) Spectroscopic studies with the use of deep-inelastic heavy-ion reactions -Journal of Physics G - Nuclear an Particle Physics 32, R151 (2006) Yrast isomers in tin nuclei from heavy-ion collisions and the neutron h11/2 subshell filling - Phys. Rev.Lett.68, 1671 (1992) Inelastic and transfer-reactions in Mo-92 + 255 MeV Ni-60 collisions studied by gamma-gamma coincidences -Phys. Lett. B251, 245 (1990) Doubly magic Pb-208: High spin states, isomers, and E3 collectivity in the yrast decay -Phys. Rev. C95, 064308 (2017); Aw: Złoty Krzyż Zasługi; Krzyż Wolności i Solidarności; Złota Odznaka Miasta Krakowa; 1 nagroda zespołowa MNiSZW; Nagroda indywidualna III Wydziału PAN; Me: Członek PTF, American Physical Society; założyciel i przewodniczący Klubu "Myśl dla Polski"; współtwórca oraz były członek partii Liga Polskich Rodzin; Ach: zainteresowania naukowo-badawcze: badania struktury jądra i reakcji jądrowych metodami spektroskopii Gamma; współtwórca metody pomiarów krotności Gamma; odkrycie podwójnie magicznych jąder 146Gd, 68Ni i spektroskopia wielu jąder w tych obszarach; rozpracowanie metody badań jąder z nadmiarem neutronów w spektroskopii z użyciem głęboko nieelastycznych zderzeń ciężkich jonów; opublikowanie przeglądowego artykułu dot. tej metody w prestiżowym czasopiśmie J.Phys.G.Nucl.Part.Phys. 32 (2006) R151-R192; zaangażowanie w badania opadu radioaktywnego po "Czarnobylu" w szczególności obszerne badania zjawiska tzw. gorących cząstek; wypromowanie 5 doktorów, recenzowanie kilkudziesięciu prac doktorskich, habilitacyjnych i wniosków profesorskich; czynny udział w licznych konferencjach międzynarodowych i dziewięciokrotnie jeden z głównych organizatorów Międzynarodowej Konferencji "Szkoła Fizyki Jądrowej w Zakopanem"; udział w odzyskaniu niepodległości poprzez wieloletnią działalność niepodległościową, skutkującą represjami ze strony władz komunistycznych np. odebraniem paszportu na 3 lata (status pokrzywdzonego w IPN); kandydowanie na senatora RP i uzyskanie 133,5 tys. głosów w ciągu 5 tygodni kampanii wyborczej; LS: angielski, rosyjski, niemiecki; H: polityka, muzyka, brydż, turystyka górska - udział w 3 dużych wyprawach w Azji; PMM: odkrycie metody badania jąder neutrono-nadmiarowych; wykłady na prestiżowych międzynarodowych konferencjach; pobyt w Instytucie Nielsa Bohra i poznanie wielu wybitnych ludzi nauki; OA: 1999 - 2016 szeroka działalność publicystyczna w Radiu Maryja i wielu wydawnictwach m.in. Gazeta Polska, Nasz Dziennik, Głos Nasza Polska a obecnie na forach internetowych; Encyklopedia Osobistości Rzeczypospolitej Polskiej (7. edition) BPH - British Publishing House Ltd.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (55)

Inne tematy w dziale Polityka