W poprzedniej notce odwołałem się do swojego artykułu z września 1995 roku, w którym podsumowałem postać Lecha Wałęsy przed ówczesnymi wyborami prezydenckimi. Artykuł ten miał formę listu do 44-ech działaczy ZChN, którzy wsparli starania L.W. o kolejną kadencję. Dopiero po latach zrozumiałem, że wybór adresatów był z mojej strony naiwnością.
Nie znalazłem wtedy miejsca, w którym mógłbym artykuł opublikować, zresztą sam zrezygnowałem z tego, nie chcąc się przyczynić do wygranej Kwaśniewskiego. Po pięciu latach w roku 2000, przed kolejnymi wyborami prezydenckimi, uczestniczyłem w spotkaniu dość wąskiego grona z udziałem Lecha Wałęsy. Wykorzystałem ten moment, by wręczyć kopię tego artykułu Wałęsie opuszczającemu wcześniej spotkanie. Wręczając, powiedziałem: „Panie Prezydencie! Napisałem do Pana trzy listy, które prawdopodobnie nigdy do Pana nie dotarły, bo zostały zatrzymane przez kogoś z Pana otoczenia, np. M. Wachowskiego. Tym razem korzystam z okazji, by przekazać Panu bezpośrednio mój tekst sprzed 5-ciu lat dotyczący Pana i bardzo ważnych spraw. Tekst jest mocno krytyczny i może się Panu nie podobać, ale proszę go zachować i przeczytać w momencie, w którym warunki będą odpowiednie do zniesienia irytacji.”
Pół godziny po wyjeździe Wałęsy zostałem wezwany do telefonu. Mówił do mnie mocno wzburzony Wałęsa: „Panie! Pan nic nie rozumiesz, Pan nie wie jakim zagrożeniem dla Polski był Olszewski. Ja nie mogłem inaczej postąpić. Ale ja tego tak nie zostawię. Pan musi zrozumieć, muszę panu wytłumaczyć, musimy się spotkać. Proszę mi podać numer telefonu. Zresztą widzę, że mógłby Pan też być niezłym doradcą”. Odpowiedziałem, że jestem gotów do wyjaśnień i podałem swoje numery telefonów. Wcale się nie zdziwiłem, że żadnej próby kontaktu już nigdy nie było.
Przedstawiam zatem tekst z 1995 roku. Wszystko co później widziałem i słyszałem ze strony Wałęsy zawsze było pozbawione jakiejkolwiek myśli o interesie Polski. Niech mi go nikt nie nazywa bohaterem. Polacy nie są Francuzami – nam legenda o zdobyciu Bastylii nie jest do niczego potrzebna.
Czterdziestu Czterem z ZCHN
Pan Prezydent Lech Wałęsa prowadzi rekolekcje, w których chce nam wytłumaczyć, że to co widzieliśmy przez pięć lat jego kadencji było zwykłym złudzeniem. Pan Prezydent bardzo chce dalej rządzić, a im bliżej wyborów, tym częściej przenosi swoje zainteresowanie z kultu własnej osoby na sprawy ważne dla Polski. Pan Prezydent za Ojcem Świętym, bez wahania powtarza: „Polska potrzebuje ludzi sumienia”; wtedy w Skoczowie klaskał - a ja, bogatszy o doświadczenia pięciu lat, nawet się nie dziwiłem.
Doprawdy, czy można pojęcie „człowiek sumienia” rozumieć jakoś inaczej? Przecież Ojciec św. zawsze używa słów w ich pierwotnym znaczeniu. Nawet przez chwilę nie pomyślałem o Lechu Wałęsie, gdy zastanawiałem się czy któraś z publicznych postaci zasługuje na miano - „człowiek sumienia”. Wtedy znalazłem kilku kandydatów; chwała Bogu są dalej wśród nas. Dzisiaj trzeba się zastanowić czy są ludźmi sumienia ci politycy, którzy chcą nam wepchnąć Wałęsę na kolejną kadencję.
Rozumiem wielu skołowanych Rodaków, którzy zdezorientowani szumem informacyjnym, często nieświadomi wielu zaistniałych faktów, czepiają się Wałęsy jak tonący brzytwy; uświadomienie sobie do końca pełnej prawdy, przeżycie jeszcze jednego rozczarowania jest ponad ich siły. Ale co naprawdę planują ci, którzy wiedzą, którzy mają obowiązek pamiętać każdy szczegół ostatnich lat? Czy ich nie obowiązuje encyklika „Veritatis splendor”? Czy wolno im prawdę relatywizować i puszczać w niepamięć niewygodne zaszłości, z których tak wiele po prostu nie da się zinterpretować jako nieświadome błędy Prezydenta? Czy cynizm graczy politycznych nie ma granic?
Ale może to ja się mylę, może wielu z nas uprzedziło się do Wałęsy bez poważnych powodów - przecież większość z nas w Wałęsie szukała ratunku dla Polski w roku 1990. Przeanalizujmy to jeszcze raz, przypomnijmy te pięć lat - może trochę inaczej niż dotychczas, może również zwracając uwagę na niektóre fakty, które choć zaistniały, nie wywołały natychmiastowej reakcji. I zapytajmy ludzi zaangażowanych dzisiaj w ponowny wybór Wałęsy: Panie i Panowie, jak wy te fakty sobie tłumaczycie? Jak zagłuszacie swoje sumienia? Pomóżcie nam! Wskażcie, gdzie, po tym co się stało, szukać nadziei dla Polski w kolejnych pięciu latach prezydentury Wałęsy, którą szykujecie dla narodu?
Rozpocznijmy wszakże analizę od faktu najważniejszego, od podsumowania stanu spraw po pierwszej kadencji. Problemy, przed jakimi stoi dzisiaj Polska, są praktycznie identyczne z tymi sprzed pięciu lat; hasła, w imię których wybieraliśmy L. Wałęsę, w zasadzie muszą być dzisiaj takie same. Różnica polega na tym, że pod każdym względem rozwiązywanie spraw stało się trudniejsze. Wzrost siły postkomunistów, pauperyzacja społeczeństwa, rozbicie prawicy, totalny zamęt polityczny, niewiara i apatia - w stosunku do 1990 roku w każdej dziedzinie regres.
Nie wystarczy nawet powiedzieć, że były to lata zmarnowane - były to lata, w których obecny prezydent wybitnie przyczynił się do powstania tych nowych okoliczności. W porównaniu z dniem dzisiejszym wtedy wszystko było proste. Wbrew temu co Wałęsa ustawicznie powtarza, po wyborach 1990 roku miał wszystkie nici w swoim ręku, by poprowadzić Polskę we właściwą stronę. Jeżeli za takie zaniedbanie nie ponosi się odpowiedzialności politycznej - to naprawdę żyjemy w koszmarze.
Nie sądzę, by ktokolwiek z ówczesnych wyborców Wałęsy oczekiwał, że w czasie pełnienia najwyższego urzędu ujawni on jakieś nadzwyczajne kompetencje. Oczekiwaliśmy tylko jednego - oczekiwaliśmy, że jego wizja Polski jest podobna do naszej wizji, że tę wizję wyraźnie sformułuje i przedstawi, że będzie codziennie przypominał jej elementy i pilnował realizacji, gromadząc wokół siebie mądrych, kompetentnych i uczciwych ludzi. Czy dzisiaj ktokolwiek wie jaką Wałęsa ma wizję Polski? Czy on ją kiedykolwiek przedstawił? Rzucał wyłącznie puste słowa o czterech, pięciu...dziesięciu wariantach, wyciągał z rękawa asy , których nikt nigdy nie zobaczył. Z całej prezydentury pozostała w zasadzie jedna wyraźna wizja - dajcie mi więcej władzy, bo Polska to Wałęsa.
I to nie jest tak, że Wałęsa, jak to zwykle z politykami bywa, nie dotrzymał kilku obietnic wyborczych. W większości spraw działał dokładnie przeciw oczekiwaniom wyborców. A wszystko rzeczywiście było takie proste.
W pierwszych dniach prezydentury powinien był zainicjować dwie bardzo ważne sprawy, które mogły być fundamentem wszelkich dalszych działań i dać siłę konieczną do przeprowadzenia pożądanych zmian. Najprościej można je przedstawić komponując następujące dwa fragmenty orędzia do narodu:
1. „...Po powszechnych wyborach Urząd Prezydenta stał się jedyną w pełni demokratyczną instytucją w Polsce. Na mnie więc ciąży obowiązek, by zakres tej demokracji możliwie szybko poszerzyć. W zasadzie już w 1989 roku wynik wyborów unieważnił istotne założenia kontraktu okrągłego stołu i utrzymywanie parlamentu w dzisiejszym składzie jest anachronizmem. Wybory parlamentarne muszą się odbyć nie później niż wiosną 1991. Wzywam Sejm do uchwalenia w ciągu dwu tygodni ordynacji wyborczej i ustalenie terminu wyborów. Jeżeli Sejm tego nie zrobi - ja to zrobię wydając odpowiednie dekrety.
Tak, nie boję się tego, że zostanę okrzyczany dyktatorem. Będę pierwszym w historii dyktatorem, który zaraz po objęciu władzy ogłasza wolne wybory”.
2. ”...Zakończył się ważny etap naszej walki o demokratyczną i wolną Polskę. Niestety, była to czasem bardzo brudna walka i wielu z nas musiało się ubrudzić, bo taka była konieczność. Dzisiaj przyszła pora, aby te sprawy wyjaśnić i zamknąć. Życiorysy i przeszłość wszystkich, którzy chcą zajmować się polityką muszą być dla narodu przejrzyste. Rozpocznę od siebie: w 1970 roku podpisałem....
....być może to nie jest wszystko, być może o czymś zapomniałem. Proszę ministra spraw wewnętrznych o ujawnienie wszelkich dokumentów bezpośrednio związanych z moją osobą. Potrafię się z wszystkiego wytłumaczyć, bo dobro Polski było zawsze moim celem”.
Fragment pierwszy mógł zainicjować budowę jednej, silnej partii niepodległościowej, która nie byłaby związana z Urzędem Prezydenta, ale skupiałaby ludzi utożsamiających się ideowo z programem Wałęsy. Partia taka na pewno odniosłaby znaczący sukces w wyborach i byłaby motorem prawdziwych przemian. Liczba szczerze oddanych zwolenników prezydentury Wałęsy była tak ogromna, że z wielką łatwością można było odnaleźć i wypromować całe zastępy mądrych i kompetentnych, zupełnie nowych ludzi służb publicznych i polityków. Zamiast tego, Wałęsa odsunął wybory o cały rok i rozpoczął aktywne rozpędzanie swoich zwolenników. Intrygi, obrażanie, skłócanie i dzielenie ludzi trwało cały czas; odwoływanie każdego wyróżniającego się talentem polityka i mianowanie miernot sprawiało wrażenie kompletnego sabotażu. Jednocześnie autentycznie wspierał postkomunistów (zestawienie szczegółowych faktów przedstawiono m.in. w Gazecie Polskiej ), którzy byli silniejsi niż ktokolwiek. Przecież wszyscy wiedzieliśmy, że są silni, bo mają wszystko w swoim ręku - finanse, własność, stanowiska, środki masowego przekazu, wreszcie pełne wpływy w służbach specjalnych i w wojsku. Tylko Wałęsa o tym nie wiedział. Prawda dotarła do niego dopiero po czterech latach, dopiero wtedy, gdy sam poczuł się zagrożony. Czy spektakularne gesty wobec Kościoła i wartości chrześcijańskich są czymś istotnym wobec jego osobistego wkładu do wzmocnienia antykościelnych, antynarodowych sił?
Drugi fragment miał zainicjować lustrację, nadając jej możliwie najbardziej humanitarny ton. Wałęsa w jednej ze swych książek wspomniał lakonicznie o tej stronie jego przeszłości; bardziej skwapliwie rozpoczął spowiedź 3 czerwca 92, kiedy poczuł się zagrożony tym, że ktoś inny może to zrobić za niego. Szybko się wycofał, kiedy zagrożenie minęło. Wtedy w 1990 roku naród wybaczyłby mu wszystko - dzisiaj jest o wiele za późno. Nie chciałbym być w skórze Wałęsy, kiedy prawda wyjdzie na wierzch, a mocno wierzę, że tak się kiedyś stanie. Ale Wałęsa posunął się o wiele dalej. Ze szczególnym upodobaniem powoływał ludzi z niejasną przeszłością na wysokie stanowiska, właściwie otoczył się współpracownikami SB. Można nie wierzyć J.Kaczyńskiemu, że Wachowski to agent, ale trzeba zapytać dlaczego Wałęsa nie wyjaśnił sprawy do końca - dla dobra prezydentury, dla dobra Polski. Odpowiedź jest tylko jedna - gdyby Kaczyński nie miał racji, zostałby rozszarpany na kawałki w krótkim, publicznym procesie; żadne względy humanitarne nie wchodziłyby w grę - kłamstwa i obelgi, inscenizacja w starym stylu z figurantem Superczyńskim - to była jedyną odpowiedź. Nie chodzi jednak o jednego Wachowskiego - wystarczy przejrzeć listę A. Macierewicza i przypomnieć kolejnych faworytów Prezydenta w prawie każdej dziedzinie publicznej działalności. Lista Milczanowskiego była identyczna z tą listą i Wałęsa oczywiście doskonale wiedział kim są ci ludzie - pewnie myślał, że będą mu służyć, bo ma haka w zanadrzu. Było dokładnie odwrotnie, a ostatni przykład J.Milewskiego też Wałęsą nie wstrząsnął. Dał im wszystkim długi czas, by przystosowali się do nowej sytuacji i zakorzenili - dzisiaj mogą już grać w otwarte karty.
I zamiast oczekiwanego początku Prezydent zaczął nas swoimi kolejnymi posunięciami, najpierw lekko zadziwiać, potem zmuszał do zastanowienia, później wywoływał niepokój, wprowadzał w stan zakłopotania - wreszcie, jak w pamiętną czerwcową noc w 1992 roku, przerażał. J.K.Bielecki - jedna z pierwszych poważnych nominacji - kto go wtedy znał? Dzisiaj wiemy już, że nie jest ani narodu, ani Kościoła przyjacielem. Może Wałęsa też wtedy nie wiedział - mógł się przecież pomylić. Po dwu tygodniach od objęcia teki premiera Bielecki wydał zarządzenie
umożliwiające pracownikom administracji państwowej działalność w spółkach. Wtedy, z odległości 300 km, ja już wiedziałem, że filozofia głoszona publicznie przez liberałów: ”pierwszy milion trzeba ukraść” - weszła w fazę realizacji. Wałęsa z bezpośredniej bliskości nie wiedział co robi jego człowiek? Należało natychmiast przekazać ostrzeżenie: „To jest zarządzenie, które w ustabilizowanym kraju wywoła korupcję. W sytuacji transformacji gospodarki w Polsce jest pewne, że tak będzie. Wycofuj to natychmiast, bo zrobię publiczną awanturę”. Bielecki bez takiego upomnienia wycofał, ale dopiero na dwa tygodnie przed zakończeniem pełnienia funkcji Premiera.
Także przed Bieleckim była korupcja, ale to co stało się w czasie jego rządów uprawnia do nazwania go ojcem korupcji w Polsce. Istotnie Wałęsa puszczał w skarpetkach.....naród. Kilka lat później p. Olechowski (też agent i człowiek Prezydenta) nawet nie zrozumie absurdalności sytuacji, w której minister spraw zagranicznych niemałego kraju robi sobie na boku fuchę - tłumaczy się: przecież ciężko pracowałem.
Sprzeciw wobec polityki Balcerowicza był jednym z głównych motywów wyboru Wałęsy na prezydenta. Zapewne chciał uświadomić wyborcom ich naiwność, gdy uparł się by pozostawić Balcerowicza na stanowisku, a nawet sugerował znalezienie jeszcze jego „bliźniaka”. Za jednym
zamachem wykazał, że powszechne uwłaszczenie - pamiętne 100 mln dla każdego, też było wyborczą pułapką, z całą pewnością Balcerowicz dawał najlepszą gwarancje, że nic takiego się nie stanie.
Inny człowiek oddany Wałęsie, całkowicie mu podlegający -A.Milczanowski. Czy Prezydent zaniepokoił się pielęgnowaniem tajemnic nawet o zbrodniarzach UB? Czy oburzył go pomysł inwigilacji partii politycznych? Czy wstrząsnęła jego sumieniem jakakolwiek akcja „nieznanych sprawców”? Czy podoba mu się „zweryfikowany” skład tajnych służb? Czy wreszcie jest pewien służebności swojego faworyta? Przecież to jego człowiek. Dlaczego mam zakładać, że Prezydent nie akceptuje jego działalności? Jeden, jedyny raz prosił, swojego przecież ministra, o ujawnienie akt w sprawie Pyjasa - z jakim skutkiem? Kiedyś, gdy ministrem przez chwilę był nie jego człowiek, Prezydent postanowił pokazać publicznie jak dba o bezpieczeństwo obywateli. Wezwał owego ministra na dywanik i surowo go pouczył: ma być porządek! I nawet bez tego pouczenia było dla obywateli bezpieczniej niż dzisiaj. Może Prezydent czuje się dzisiaj bardziej bezpieczny niż wtedy - a Wałęsa to Polska.
Opisywanie kolejnych faktów niczego więcej nie wyjaśni. Ktoś w rozpaczy ciska argument: przecież musimy zachować legendę Wałęsy, przecież cenią go na zewnątrz Polski, liczą się z nim!
Nieprawda! Nie ma już legendy Wałęsy - bohater sam się skutecznie odbrązowił. Zbyt wiele narosło wątpliwości, zbyt wiele pytań, nawet tych dotyczących najjaśniejszych momentów przeszłości, stało się dzisiaj uzasadnionymi pytaniami. Zbyt duża liczba współczesnych stawia sobie te pytania. Wyczerpały się już możliwości tej irytującej i nachalnej kokieterii, w której bohater zapomniał, że to nie on obalił komunizm, nie on zdobył nagrodę Nobla, doktoraty i inne zaszczyty. Może historia powinna była od początku postawić w tej roli „człowieka sumienia”, może my wszyscy powinniśmy byli pracować na kogoś innego. Nieprawda! Nie ma Wałęsa silnej pozycji w gremiach polityków zagranicznych. Trwa jego legenda wśród społeczeństw, które mają
luksus niewiedzy, ale gdy zachowanie i gesty polityków przetłumaczyć na potoczny język - Wałęsa jest przeszkodą dla dobrej polityki zagranicznej Polski. Z takim prezydentem nie można liczyć na poważne traktowanie Polski. Z takim prezydentem Polska zawsze da się zmusić do przepraszania za anonimowych z nazwiska, narodowości i liczby szmalcowników, a w ekwiwalentnej odpowiedzi nie usłyszy nawet jednego słowa skruchy za całe rzesze znanych z nazwiska zbrodniarzy. Widziałem kiedyś debatę prezydentów w Budapeszcie z udziałem L.Wałęsy i naprawdę nie miałem powodu do dumy. Byłem dumny tylko raz - gdy przemawiał w kongresie amerykańskim, ale to już jest prehistoria.
Jest tylko jedna, jedyna okoliczność, która zmusiłaby mnie do głosowania na L.Wałęsę - byłoby nią jednoznaczne wskazanie płynące bezpośrednio, lub pośrednio ze stolicy Piotrowej. Trudno mi sobie wyobrazić zaistnienie takiej okoliczności, ale poddałbym się jej bez wahania. Potem jednak uznałbym, że naprawdę niczego nie rozumiem i zaprzestałbym rozmyślań o polskiej polityce.
Ale może w tym wszystkim jest całkiem inna logika. Może mi to Panowie już dzisiaj spróbujecie wytłumaczyć. Może jasno i wyraźnie odpowiecie: co miał na myśli Prezydent mówiąc w ważnym momencie o NATO-bis, walcząc jak lew, nawet po podpisaniu traktatu, o usadowienie obcej agentury w po-radzieckich bazach, czy wetując ustawę odbierającą zbrodniarzom ich przywileje?
I wytłumaczcie mi proszę jeszcze jedno - wytłumaczcie mi dlaczego Wałęsa zlekceważył życzenie Ojca Świętego dla Jana Olszewskiego, by „rządził tak długo jak trwa Jego Pontyfikat” i odwołał w tak brutalny sposób właśnie ten rząd ? Moim zdaniem Lech Wałęsa ma dzisiaj tylko jedno wyjście - dokonać publicznej spowiedzi i starać się wspólnie z innymi naprawiać zło, które Polsce wyrządził w nocy 3/4 czerwca 1992 roku.
Rafał Broda
Kraków, 22 wrzesień 1995.
Zawsze występuję pod własnym nazwiskiem, mimo że wielokrotnie byłem na portalu S24 obrażany. Teraz uzupełnię swoją identyfikację notką o mnie zamieszczoną w Britishpedia.
Broda Rafał
prof. dr hab. O: profesor zw. Instytutu Fizyki Jądrowej im. H. Niewodniczańskiego PAN w Krakowie, uznany w świecie specjalista w zakresie struktury jąder i oddziaływań jądrowych; B: Cieszyn, 19.01.1944; P: Jan - był absolwentem WSH w Warszawie, głównym księgowym m.in. w F. "Celma" Cieszyn; Eryka Barbara z d. Richter - była bibliotekarzem w Szkole Muzycznej w Cieszynie; MS: Olga z d. Budiańska; Ch: Aleksander 1974 - jest absolwentem UE z tyt. mgr; Joanna 1976 - jest absolwentką UJ Kraków z tyt. mgr germanistyki, obecnie z tytułem dr University of Tennessee; wnuki: Alina, Urszula, Jędrzej; GrA: wuj Eryk Nanke był mjr WP, dowódcą Plutonu Łączności Radiowej Artylerii w Bitwie o Monte Cassino, brał udział w obronie Tobruku, po wojnie osiadł w Wielkiej Brytanii, do ojczyzny powrócił w 1996 roku a swoje przeżycia opisał w publikacji "Cena bycia innym"; E: 1966 - mgr fizyki, 1971 - doktorat w UJ Kraków; 1981 - habilitacja w IFJ PAN w Krakowie; 1991 - tytuł profesora n. fizycznych; Ca: od 1966 pracownik naukowy IFJ PAN w Krakowie, począwszy od asystenta stażysty do profesora zw., pełniąc funkcję kilkanaście lat kierownika pracowni (wcześniej Zakładu) Struktury Jąder Atomowych; zagraniczne pobyty naukowe: 1968 - 1971 Zjednoczony Instytut Badań Jądrowych w Dubnej, Rosja; 1972 - 1974 Instytut Nielsa Bohra w Kopenhadze, Dania; 1977 - 1979 oraz 1989 - 1991 Instytut fur Kernphysik KFA Juelich, Niemcy; 1982 - 1984 oraz krótsze pobyty w Purdue University w West Lafayette w stanie Indiana, Stany Zjednoczone w charakterze visiting professor, eksperymenty w Argonne National Laboratory, Stany Zjednoczone; WaCW: 230 publikacji naukowych; 5 najważniejszych tytułów: N=40 neutron subshell closure in the Ni-68 nucleus -Phys. Rev. Lett.74,868(1995) Spectroscopic studies with the use of deep-inelastic heavy-ion reactions -Journal of Physics G - Nuclear an Particle Physics 32, R151 (2006) Yrast isomers in tin nuclei from heavy-ion collisions and the neutron h11/2 subshell filling - Phys. Rev.Lett.68, 1671 (1992) Inelastic and transfer-reactions in Mo-92 + 255 MeV Ni-60 collisions studied by gamma-gamma coincidences -Phys. Lett. B251, 245 (1990) Doubly magic Pb-208: High spin states, isomers, and E3 collectivity in the yrast decay -Phys. Rev. C95, 064308 (2017); Aw: Złoty Krzyż Zasługi; Krzyż Wolności i Solidarności; Złota Odznaka Miasta Krakowa; 1 nagroda zespołowa MNiSZW; Nagroda indywidualna III Wydziału PAN; Me: Członek PTF, American Physical Society; założyciel i przewodniczący Klubu "Myśl dla Polski"; współtwórca oraz były członek partii Liga Polskich Rodzin; Ach: zainteresowania naukowo-badawcze: badania struktury jądra i reakcji jądrowych metodami spektroskopii Gamma; współtwórca metody pomiarów krotności Gamma; odkrycie podwójnie magicznych jąder 146Gd, 68Ni i spektroskopia wielu jąder w tych obszarach; rozpracowanie metody badań jąder z nadmiarem neutronów w spektroskopii z użyciem głęboko nieelastycznych zderzeń ciężkich jonów; opublikowanie przeglądowego artykułu dot. tej metody w prestiżowym czasopiśmie J.Phys.G.Nucl.Part.Phys. 32 (2006) R151-R192; zaangażowanie w badania opadu radioaktywnego po "Czarnobylu" w szczególności obszerne badania zjawiska tzw. gorących cząstek; wypromowanie 5 doktorów, recenzowanie kilkudziesięciu prac doktorskich, habilitacyjnych i wniosków profesorskich; czynny udział w licznych konferencjach międzynarodowych i dziewięciokrotnie jeden z głównych organizatorów Międzynarodowej Konferencji "Szkoła Fizyki Jądrowej w Zakopanem"; udział w odzyskaniu niepodległości poprzez wieloletnią działalność niepodległościową, skutkującą represjami ze strony władz komunistycznych np. odebraniem paszportu na 3 lata (status pokrzywdzonego w IPN); kandydowanie na senatora RP i uzyskanie 133,5 tys. głosów w ciągu 5 tygodni kampanii wyborczej; LS: angielski, rosyjski, niemiecki; H: polityka, muzyka, brydż, turystyka górska - udział w 3 dużych wyprawach w Azji; PMM: odkrycie metody badania jąder neutrono-nadmiarowych; wykłady na prestiżowych międzynarodowych konferencjach; pobyt w Instytucie Nielsa Bohra i poznanie wielu wybitnych ludzi nauki; OA: 1999 - 2016 szeroka działalność publicystyczna w Radiu Maryja i wielu wydawnictwach m.in. Gazeta Polska, Nasz Dziennik, Głos Nasza Polska a obecnie na forach internetowych;
Encyklopedia Osobistości Rzeczypospolitej Polskiej (7. edition)
BPH - British Publishing House Ltd.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka