Jednym z głównych i skrajnie fałszywych oskarżeń wrzucanych dzisiaj w polityczną rywalizację w Polsce jest oskarżanie PiS-u przez totalną opozycję PiS o sprzyjanie polityce Putina. Trudno o bardziej aroganckie i prostackie odwrócenie rzeczywistości tak wyczerpująco udokumentowanej wieloma faktami. Dostępne dzisiaj archiwalne zapisy różnych wypowiedzi i zachowań D. Tuska, R. Sikorskiego, B. Komorowskiego i wielu innych postaci dzisiejszej opozycji jednoznacznie i dosłownie pokazują jawne sprzymierzanie się rządu PO-PSL z reżimem Putina. To nie jest ważne, że było to związane z podporządkowaniem się polityce Niemiec, których przywództwo w Europie akceptowały i forsowały ówczesne władze Polski. Dzisiaj nawet wyraźniej niż wtedy widać jak potwornie antypolski był ten kierunek polityki. Kulminacją tego obłędu był zamach smoleński, w którym D. Tusk świadomie, czy nieświadomie miał swój udział, a potem działał tak, by ukryć prawdę o sprawcach.
Temu wszystkiemu politycy opozycji przeciwstawiają jakieś bzdurne argumenty, że już samo spotykanie się z politykami, którzy nie dość wyraźnie potępiają Putina świadczy o proputinowskim nastawieniu dzisiejszej władzy. Nie trzeba o to pytać Putina, bo wielokrotnie jasno dał do zrozumienia kto jest w Polsce jego przeciwnikiem, a kto jest jego „człowiekiem w Warszawie”. Jeśli wprost ocenia się, że Orban w tej jednej sprawie popełnia dzisiaj błąd, albo jego zachowanie wynika z błędów wcześniejszych nie dość doceniających potrzebę dywersyfikacji źródeł energii, to nie jest to powód do unieważnienia hasła: „Polak, Węgier, dwa bratanki…”. Z drugiej strony postawa niedużego kraju jakim są Węgry nie ma takiego znaczenia jak postawa Niemiec, czy Francji, które zachowują tolerancję wobec Putina i czynią gesty zwracające powszechną uwagę cyniczną rezerwą wobec tragedii Ukrainy. Faktycznie ze strony Niemiec mamy do czynienia z poparciem dla Putina ograniczonym jedynie troską o obraz Niemiec we współczesnym świecie, przecież nie mogą organizować defilady Bundeswery z armią Rosji, jak miało to miejsce w Brześciu 22 września 1939 roku.
W różnych programach publicystycznych te fałszywe ataki totalnej opozycji odpierane są przez polityków PiS, ale z mizernym skutkiem, bo one wciąż trwają, a racje nie są przecież podzielone. Pośród wielu zakłamanych tyrad o sprzyjaniu Putinowi reprezentanci totalnej opozycji wrzucają także orędzie Jarosława Kaczyńskiego do Rosjan wygłoszone 9 maja 2010, jako dowód na jego skłonność do współpracy z Rosją. Szczerze mówiąc tego już nie wytrzymuję, tym bardziej, że zwykle pomijane jest to milczeniem i nigdy nie słyszałem właściwej, ostrej riposty z naszej strony. Dlatego warto przypomnieć obszerne fragmenty tego przesłania:
W niedzielę, 9 maja na konferencji prasowej sztabu wyborczego zostało wyemitowane przesłanie kandydata na Prezydenta RP Jarosława Kaczyńskiego do Rosjan.
„Panie i Panowie, przyjaciele Rosjanie, dziś 9 maja 2010 roku na Placu Czerwonym miał stać mój ukochany brat prezydent Polski Lech Kaczyński” – rozpoczął swoje przemówienie Jarosław Kaczyński.
„Wiem o czym by myślał patrząc z dumą na defilujących polskich żołnierzy. Myślałby o milionach żołnierzy, milionach żołnierzy rosyjskich, którzy polegli w walce z niemiecką Trzecią Rzeszą. Ale myślałby także o Katyniu, o zbrodni, która 70 lat temu tak bardzo podzieliła nasze narody” – kontynuował kandydat na Prezydenta RP.
„Wiem, że w ziemi rosyjskiej leżą miliony ofiar stalinowskiego terroru, Rosjan, przedstawicieli innych narodów. Wiem, że stalinizm i ostateczne rozliczenie stalinizmu jest problemem obydwu naszych narodów. Wiem jednocześnie, że nowe można budować tylko w oparciu o prawdę, że musimy tę prawdę poznać nawet wtedy, jeżeli jest ona bardzo bolesna” – podkreślił Jarosław Kaczyński.
„Polacy pamiętają ciosy i kule zbrodniarzy z NKWD. Ale pamiętają także, że w tym strasznym czasie od bardzo wielu Rosjan spotykała ich pomoc. Pamiętają, że wielu Rosjan potrafiło podzielić się tym, co mieli, choć mieli bardzo, bardzo niewiele. Ja sam wiem, że mój dziadek Aleksander Kaczyński usłyszał od Rosjanina: Aleksandrze Piotrowiczu, biegite. I dzięki temu uratował moją babkę, mojego ojca i siebie” – wspominał kandydat na Prezydenta RP.
„10 kwietnia tego roku doszło do wielkiej tragedii. Odruch współczucia i sympatii milionów Rosjan, został przez Polaków dostrzeżony. Został dostrzeżony i doceniony. Dziękujemy za każdą łzę, za każdy zapalony znicz, za każde wzruszające słowo.
Są w historii takie momenty, które potrafią zmienić wszystko, które potrafią zmienić bieg historii. Mam nadzieję i taką nadzieję mają także miliony Polaków, w tym, także i ci, którzy popierali Lecha Kaczyńskiego, że taki moment nadchodzi, że dojdzie do tej wielkiej potrzebnej zmiany, dla nas, dla naszych dzieci, dla naszych wnuków” – zakończył Jarosław Kaczyński.
Wystąpienie zostało umieszczone w Internecie, w serwisie YouTube. Elżbieta Jakubiak podkreśliła, że jest to osobiste przesłanie Jarosława Kaczyńskiego do Rosjan, jednak ze względu na trwającą kampanię wyborczą, film nazwano materiałem komitetu wyborczego.
Pamiętam swój podziw i dumę z decyzji Jarosława Kaczyńskiego, by wygłosić to orędzie i zawrzeć w nim tak ważną treść. Trzeba być wielkim Mężem Stanu, by w sytuacji obezwładniającego bólu po smoleńskiej tragedii zdobyć się na tak głęboko ludzki i chrześcijański gest, który mógł otworzyć furtkę znaczącej części Rosjan, zwłaszcza rosyjskiej elity, do przemyślenia tego, co się stało, w kontekście tragicznego losu w historii własnego narodu, zwłaszcza przemyślenia wizji przyszłości. Rosjanie tę okazję zmarnowali, ale tutaj też polska totalna opozycja pomogła ten gest zmarnować. Jeśli więc tak ma się toczyć „dialog” totalnej opozycji i reprezentantów Zjednoczonej Prawicy, to lepiej w ogóle nie rozmawiać. Jeśli nie można rozstrzygnąć tak ewidentnej sprawy, w której dotychczasowe fakty i te nowe (np. głosowanie w PE w sprawie uznania Rosji za państwo terrorystyczne) dokumentują proputinowską postawę opozycji, to jak rozmawiać o innych, bardziej złożonych problemach?
Wzywam polityków ZP występujących w TVP, by w programach publicystycznych, ścierając się z politykami opozycji, występowali o wiele ostrzej i bardziej jednoznacznie. Jeżeli jakiś Łącki, Myrcha, Kierwiński, czy inny Kropownicki wyskakuje z przywołaniem owego przesłania do Rosjan z 2010 roku, jako argumentu „potwierdzającego” sprzyjanie polityce Putina, to należy wstać, formalnie wyjaśnić, że takie argumenty w ogóle nie zasługują na reakcję i są obraźliwe dla każdego myślącego człowieka. Potem, wychodząc ze studia zwrócić się z prośbą do prowadzącego: „Proszę mnie więcej nie zapraszać do programów, w których miałbym dyskutować z kimś, kto tak wywraca wymowę faktów. W tych warunkach rozmowa jest niemożliwa i nikomu nie może przynieść korzyści”.
Jestem emerytowanym profesorem w dziedzinie fizyki jądrowej. Zawsze występuję pod własnym nazwiskiem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka