Zakres działań Prezydenta RP jest ograniczony alternatywą, w której wybiera, czy wspomagać rządzącą większość, czy jej szkodzić. W dziedzinie ustawodawczej sprowadza się to w skrócie do podpisywania ustaw, lub ich wetowania. Jego własne inicjatywy ustawodawcze grają mniejszą rolę, bo i tak muszą zyskać wsparcie większości w parlamencie. W czasie ostatniej kampanii wyborczej prezydent obicie prezentował osiągnięcia rządu jako swoje, ale wszyscy wiedzieli, że jego zasługą było jedynie to, że nie szkodził, a prawie zawsze wspierał, składając swój afirmujący podpis. Lipcowe weto, którym zablokował reformę sądownictwa było tutaj potężnym ciosem o dalekosiężnych negatywnych skutkach, ale do dzisiaj prezydent nie uznaje go za błąd. Waga dzisiejszego weta jest znacznie mniejszego kalibru, jednak rodzi podobne wątpliwości wobec całego środowiska doradców, którzy mieli udział w podejmowaniu tej decyzji.
Wysłuchałem całość wyjątkowo nieskładnego i mało przekonującego przemówienia prezydenta Dudy, który starał się uzasadnić swoje weto. Uderzył mnie przywołany argument, że w znacznej mierze decyzja była podyktowana naciskiem zwykłych ludzi, którzy mieli odwagę podejść do prezydenta i wyrazić swoje życzenie, by w imię utrzymania sojuszu z USA zawetować ustawę. Dziwne, że nie wspomniał o tych, którzy oczekiwali innej decyzji, ale być może nie byli oni dopuszczeni do kontaktu z głową państwa. Argument wynikający z troski o utrzymanie ważnego dla bezpieczeństwa Polski sojuszu z USA jest jak najbardziej poważny i może uzasadniać weto wobec tej ustawy. Jednak cała dyskusja i żądania ze strony amerykańskiej były na tyle publiczne i wypowiadane bez żadnych zahamowań, że nikt nie mógł wymagać od prezydenta, by użył nadmiernie dyplomatycznego języka, owijającego prawdę w zbędną bawełnę uników.
Sytuacja usprawiedliwiała rzeczowe postawienie sprawy w pełnej prawdzie, na przykład:
„Wetuję tę ustawę spełniając życzenie naszych sojuszników z USA, które bezpośrednio wyrazili w całej sekwencji publicznych wypowiedzi. Czynię tak, ponieważ Polska jest dzisiaj atakowana na wielu frontach i pragnę uniknąć otwierania nowych. Jednocześnie pragnę podkreślić, że wolność słowa jest wartością, do której Polaków nie trzeba przekonywać, a sytuacja w Polsce pod tym względem jest wzorcowa. Wierzę, że nasi amerykańscy sojusznicy w niedalekiej przyszłości zapoznają się głębiej z tą sytuacją i nie będą nas zmuszać do tolerowania przedsięwzięć medialnych, z których sami nie powinni być dumni. Tym bardziej gdy incydent taki, jak przerwanie i ocenzurowanie wypowiedzi prezydenta zdarzyło się właśnie w amerykańskiej TV CNN, która nie może być dla nikogo wzorcem, a mimo to wciąż funkcjonuje. Nasze działania także sprzyjają wszelkim inwestorom zagranicznym, którzy stosują się do naszego prawa, a w pełni demokratyczne wybory decydują, kim są ustawodawcy nadające temu prawu kształt zgodny wyłącznie z wolą narodu. Zawetowaną ustawę przekazuję do Sejmu RP umożliwiając dalsze jej zmiany, a wolny rynek mediów zadecyduje o losie poszczególnych przedsięwzięć medialnych w Polsce.”
Najbardziej właściwą odpowiedzią na to prezydenckie weto powinna być odpowiedź Polaków obejmująca pełnym ostracyzmem stację TVN i polityków, którzy się tam pojawiają.
Jestem emerytowanym profesorem w dziedzinie fizyki jądrowej. Zawsze występuję pod własnym nazwiskiem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka