W niedzielnym serialu najgorszej publicystyki telewizyjnej– Woronicza17, Śniadanie w Polsat News, Kawa na ławę, który zwykle kończy się spektaklem „Loża prasowa”, obnażającym żałosny poziom „dziennikarzy” zapraszanych do TVN24, zwróciłem dzisiaj uwagę na dwie rzeczy.
Pierwsza wydarzyła się w „Kawie na ławę”, gdy omawiano apel D. Tuska o zmianę Konstytucji, by zabezpieczyć Polskę przed „polexitem” . Posłanka Koalicji Polskiej (PSL) Bożena Żelazowska przedstawiła dużo dalej idącą inicjatywę swojej partii, by na stałe wpisać w Konstytucję przynależność Polski do Unii Europejskiej. Podobno projekt takiej zmiany już jest przygotowany, a gdy uda się tego dokonać, już nikt nie będzie mógł marzyć o „polexicie”. Mówiła o tej inicjatywie z przekonaniem i z wielką swadą, z groźnym męskim obliczem, mimo że trochę ładniejszym od Zgorzelskiego, czy Sawickiego. Mówiła to całkiem na poważnie i nawet nikt jej nie wyśmiał, ani nie zapytał co zaproponuje, gdy UE odrzuci pozory i stanie się IV-tą Rzeszą. Zapewne odpowiedziałaby, że wtedy po prostu wprowadzi się odpowiednią zmianę nazwy do tego artykułu Konstytucji. Posłanka Żelazowska jest z rocznika 1970 i trzeba jej uświadomić, że już wtedy takie próby były, nawet w wymiarze międzynarodowym, choć nie chodziło o UE. Najlepiej te pomysły obrazowały wielkie tablice, na których każdy podróżnik po Czechosłowacji mógł przeczytać: „So soveckim svazom po weczne czasy, a negdy inak „. Dzisiaj nikt się do tego nie przyznaje, ale historia wraca jako farsa. Będzie też powód do wstydu, tym bardziej, że Żelazowska na twitterze zapraszała do oglądania jej wystąpienia.
Druga rzecz miała miejsce w „Loży prasowej”, gdy pod koniec programu poruszono problem protestu medyków w tzw. „białym miasteczku”. Mówiono o trudnych warunkach pracy w służbie zdrowia, o niskich zarobkach, o godności przynależnej szerokiemu personelowi medycznemu, o wdzięczności dla bohaterów, którzy uratowali Polaków przed pandemią. Nie powiedziano ani słowa o tym, co dzisiaj jest najbardziej aktualne i niemożliwe wprost do pominięcia przez kogoś, kto twierdzi, że jest dziennikarzem. Nie wspomniano ani słowem o tragicznym proteście 94-letniego mężczyzny, który według doniesień, w liście protestacyjnym napisał: „"Oddałem życie jako protest przeciwko strajkowi służby zdrowia (bo jest polityczny przeciw Polsce PiS)!".
Nie ma wątpliwości, dlaczego o tym ci „dziennikarze” postanowili nie mówić. Ten tragiczny i desperacki akt przywołuje pamięć o Ryszardzie Siwcu, który protestując przeciwko inwazji na Czechosłowację, dokonał 8 września 1968 samospalenia w czasie ogólnokrajowych dożynek na Stadionie Dziesięciolecia. Wtedy też dziennikarze przemilczeli, ale był monopol i rygory totalitarnej władzy, które każdy musiał przyjąć. Dzisiaj mamy inną sytuację i takie zachowanie budzi jedynie niesmak i litość.
Jestem emerytowanym profesorem w dziedzinie fizyki jądrowej. Zawsze występuję pod własnym nazwiskiem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura