W ocenie wartości konkretnego polityka, lub szerszej formacji politycznej przeszłość ma wagę najbardziej podstawowego argumentu. To co było, jakie były decyzje i działania, to co zostało w konkretnej sytuacji wypowiedziane, co się wcześniej ujawniło, to fakty, przy których wszelkie słowa dotyczące przyszłości, wizje, obietnice i zaklęcia są bezwartościowe. Czasem tylko nabierają wartości, gdy ich autor zdołał wcześniej zbudować tak rzadko spotykaną u polityków wiarygodność. Dlatego bezcenne są archiwa, w których można odnaleźć te wszystkie polityczne „skarby” z przeszłości i publicznie je przywołać, gdy zachodzi potrzeba.
Są fakty z przeszłości, które pozostają w pamięci dostatecznie wielu ludzi, by wystarczyło się do tej zbiorowej pamięci odwołać. Nie odnosząc się do szczegółów, można dokonać syntezy, która nie tylko prawdziwie oceni dorobek konkretnej formacji politycznej, ale pozwoli także wysnuć wnioski ekstrapolujące ten dorobek na czas współczesny, mimo iż wydarzenia tak się potoczyły, że odmówiono tej sile politycznej możliwości kontynuacji rządów.
Mamy więc końcówkę roku 2015, gdy suweren odmówił koalicji PO-PSL dalszego pastwienia się nad Polską i oddał rządy w ręce Zjednoczonej Prawicy. Polska była już w stanie zapaści i takiego zagrożenia, że niewielu mogło sobie wyobrazić ekipę, która potrafiłaby ją z tego stanu wyprowadzić. Wtedy zaczęły się dziać cuda wypracowane przez zaskakująco kompetentnych ludzi, a wiele sprzyjających okoliczności wskazywało na współdziałanie Opatrzności. Wszystko zaczęło się w zadziwiający sposób układać, Polska zaczęła się rozwijać w sposób, który nie był dotąd notowany i uwolnił niesamowity potencjał Polaków. Od 2015 roku trwa proces włączania wielu wcześniej wykluczonych Polaków na nowo w jedną narodową wspólnotę, odzyskiwania chwalebnej pamięci historycznej i dumnej polskiej tożsamości – Polska stanęła na dobrej drodze ku Zmartwychwstaniu.
Perspektywy były bardzo optymistyczne, gdy jak grom z jasnego nieba spadło nieszczęście pandemii. Nieszczęście objęło cały świat, ale jego rozmiar jak dotychczas oszczędza Polaków. Obiektywnie patrząc, mamy szczęście, że Polska jest dzisiaj prowadzona przez ludzi podejmujących właściwe decyzje, w tym także decyzje wybiegające w przyszłość, gdy uporamy się z dzisiejszym zagrożeniem. Nie wiemy jak sprawy dalej się potoczą, ale dzisiejsze skutki pandemii policzone w Polsce są jednoznacznie optymistyczne w porównaniu z tragicznymi liczbami notowanymi codziennie w innych krajach. Bezdyskusyjne jest też ewidentne zrozumienie i wsparcie dla działań polskich władz ze strony społeczeństwa. Mamy do czynienia z rzadko spotykanym w Polsce powszechnym i dobrowolnym podporządkowaniem się ludzi, którzy uznają rygory i instrukcje płynące z góry od władz – to zaufanie jest zaskakującym i pozytywnym zjawiskiem, które pewnie będzie najważniejszym kapitałem w przyszłości.
Równolegle w Polsce działa jednak liczna, choć trudna do oszacowania grupa ludzi, którzy od 2015 roku starają się powrócić do władzy, by kontynuować dzieło niszczenia Polski. Już od 1989 roku wkomponowali się w plan budowania nowego porządku świata, w którym nie może być miejsca dla kraju takiego jak Polska. Nie ma potrzeby, by cokolwiek teraz udowadniać, czy analizować – prosta zasada brzytwy Ockhama musi być zastosowana, gdy mamy do dyspozycji tak przytłaczającą liczbę faktów, a każdy dzień przynosi nowe wstrząsające obserwacje, gdy ci skompromitowani politycy wciskają się w każdą szczelinę, by Polsce zaszkodzić. Jesteśmy w przełomowym momencie dziejów, bo wyjątkowość zagrożenia odsłania bezwzględnie cyniczne postawy, które powinny budzić powszechne oburzenie, a następnie odrzucenie.
Warto więc cofnąć się do 2015 roku i wyobrazić sobie, w jakiej sytuacji znaleźlibyśmy się, gdyby koalicja PO-PSL wygrała wtedy wybory i kontynuowała swoje rządy w Polsce. Ta wizja, oparta na tym co każdy mógł wcześniej zobaczyć, jest apokaliptyczna, bo to co się wcześniej działo musi być poważnie potraktowane. W latach 2007-2015 proces likwidacji Polski uległ tak gwałtownemu przyśpieszeniu, że kolejne cztery lata byłyby katastrofą, a dzisiejszy kryzys pandemii jej zwieńczeniem. Niektórzy komentatorzy wtrącili już pojedyncze uwagi, w których wyrywkowo przywołali ponure aspekty sytuacji prognozowanej w razie kontynuacji rządów PO-PSL po 2015 roku, ale nikt dotychczas nie pokusił się o bardziej całościowy opis tej wizji.
Jaka więc byłaby sytuacja, gdyby politycy PO-PSL rządzili do dzisiaj, a naród stanąłby wobec kryzysu pandemii?
Konkluzja „Piniędzy nie ma i nie bedzie”, objawiłaby się w całej brutalnej wymowie stanu wytworzonego przez rządy PO-PSL, pogłębionego kolejnymi latami po 2015 roku. Rosnące zadłużenie państwa i malejące dochody byłyby stałą negatywną perspektywą. Wyprzedano w zasadzie wszystko, co dzisiaj przynosi dochody państwa, a mafie czerpiące krociowe zyski z różnorakich machinacji finansowych poszerzyłyby zasięg przestępczych i bezkarnych działań, tolerowanych przez władze i obejmujących coraz szersze obszary korupcyjnymi układami. Nie byłoby już w polskich rękach –ORLENU, KGHM, Azotów, polskich linii lotniczych LOT, polskich banków, SKOK-ów i wielu spółek skarbu państwa. Nie byłoby więc dochodów, budżet państwa byłby dalej drenowany przez przestępców, a Polacy byliby jeszcze bardziej pauperyzowani dodatkowymi obciążeniami podatkowymi. Potężne koszty związane z podjęciem niezbędnych działań wobec kryzysu byłyby bez pokrycia na bieżąco, a tym bardziej w dalszej perspektywie. Dzisiaj jeszcze ci sami politycy domagają się niebotycznego powiększania kosztów, nie bacząc na ograniczenia. Żadnego światła w tunelu – wszelkie inwestycje wstrzymane, Baltic Pipe zamrożona, Polska przyłączona do Nordstream, projekt CPK zatrzymany, wydatki na obronność zredukowane, Caracale pochłaniają olbrzymie koszty, Mierzeja Wiślana pozostawiona w rękach natury, rozgrzebane obwodnice miast rozsypują się, armii praktycznie nie ma, generałów i pułkowników więcej niż szeregowców, WOT zlikwidowany w zalążku, cały handel, energetyka, infrastruktura miejska już w rękach obcych, rzeki zamienione w ścieki, jeszcze wyższa cena gazu podyktowana przez Gazprom…itd.
Na Polskę spada coronawirus, a „piniendzy nie ma”. W tej sytuacji rząd PO-PSL przywoła hasło tak często używane przez reżim PRL: „Z próżnego i Salomon nie naleje”, by puścić wszystko na żywioł. Rządowi eksperci przekonują, że państwo nie ma wystarczających środków, by podjąć działania. Pandemia to zjawisko nadzwyczajne, nie do przewidzenia, więc ludzie muszą sobie sami dać rady. Silniejsi przeżyją, nabiorą naturalnej odporności, społeczeństwo się odmłodzi, a redukcja liczby Polaków do kilkunastu milionów była przecież od dawno zalecana. Jednak to zaledwie początek koszmaru, bo pełna wizja jest prawdziwie apokaliptyczna:
Nie ma państwowej służby zdrowia, a szpitale są w rękach prywatnych. Nawet nieźle sytuowani pacjenci nie dają rady, gdy całą procedurę trzeba zacząć od wręczenia z każdym dniem rosnącej łapówki ordynatorowi, a wszystkie materiały i lekarstwa są odpłatne. Krematoria, to jedyne, co w Polsce się buduje i przynosi zyski znanym fachowcom z zagranicy. Lekarstw nie ma, przejście na emeryturę wydłużone do 70 lat dla kobiet i mężczyzn, praktycznie w warunkach epidemii jest to praca do śmierci. Sześciolatki na siłę odrywane od rodziców z płaczem są spędzane do szkoły, a nauczycielki każą im się masturbować według instrukcji WHO formalnie zalecanej przez ZNP. Nie ma żadnych wspomagań typu 500+, czy trzynasta emerytura, Polacy masowo wyjeżdżają za granicę, na stałe, czasem na sezonowe zbiory szparagów, ale za chwilę nie będą wpuszczani do innych krajów jako roznosiciele zarazy coronawirusa.
Polska prowincjonalna pustoszeje, rolnicy są rozłożeni na łopatki kolejnymi plagami suszy, powodzi i niszczycielskich wichur i ograniczają swoje uprawy do przydomowych ogródków. Hordy przestępców wypuszczanych masowo z więzień przez kastę sędziowską grasują po okolicy, bo komisariatów policji praktycznie już nie ma. Nie ma też połączeń komunikacyjnych i transport odbywa się głównie na rowerach. Zwolenniczki aborcji przeforsowały ograniczenie urodzin do jednego dziecka na rodzinę, przywołując doświadczenie Chin, którym „dzięki temu” udało się pokonać pandemię. Bandy antykościelnych terrorystów regularnie atakują kościoły, bluźnierstwami pastwią się nad wiernymi, a w końcu podpalają i burzą świątynie. Nieliczne oddziały samoobrony dziesiątkowane są skutkami pandemii. Finis Poloniae!
Przesada? Czyżby? Czy to co widzimy na co dzień w zachowaniach polityków totalnej opozycji i doświadczenia z przeszłości, którymi dysponujemy, nie dowodzą realności takiego scenariusza i konkluzji, że właśnie „tak by było”?
Dowodzą! Zamknij więc mordy totalna opozycjo i wszyscy jej zwolennicy, bo na szczęście jesteśmy w innej sytuacji. Jesteśmy w o wiele lepszych warunkach, jesteśmy mocniejsi właśnie tą mocą, której nam było potrzeba na dzisiejsze czasy. A Polska prawdziwie zmartwychwstanie!
Być może zmusicie władze do wprowadzenia stanu nadzwyczajnego, ale przygotujcie się na to, że pierwsze decyzje będą wtedy dotyczyć głównego zagrożenia, z jakim mamy dzisiaj do czynienia – będą dotyczyć was! Na początek zostaniecie wszyscy umieszczeni na 14-letnią kwarantannę w zakładach karnych, w jednoosobowych celach, z ekskluzywnym dostępem do TVP. A potem zobaczymy czy coś zrozumieliście.
P.S. Zgodnie z zapowiedzią odbyłem dłuższą kwarantannę w S24, a teraz po informacji premiera M.Morawieckiego w Sejmie wysłuchałem wypowiedzi Budki, Kidawy-Błońskiej, Kosiniaka-Kamysza, Gawkowskiego, Bosaka, Brauna i kilku innych. Trzeba więc przerwać kwarantannę i walić na odlew.
Jestem emerytowanym profesorem w dziedzinie fizyki jądrowej. Zawsze występuję pod własnym nazwiskiem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka