Strona wykorzystuje pliki cookies.
Informujemy, że stosujemy pliki cookies - w celach statycznych, reklamowych oraz przystosowania serwisu do indywidualnych potrzeb użytkowników. Są one zapisywane w Państwa urządzeniu końcowym. Można zablokować zapisywanie cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki internetowej. Więcej informacji na ten temat.
Więcej powiem. Pan Piotr Rybak winien zostać odznaczonym Złotym Medalem za Zasługi dla Obronności Kraju za palenie kukły żyda bez wydalania z paszczy, pachnącej totalitaryzmem "mowy nienawiści", odróżnieniu o pańskiej wielostronicowej, sofizmatycznej epistoły.
Wesołego Alleluja.
================================================================================================
Żyjemy w demokracji, pora się obudzić. Niedawno byliśmy świadkami nałożenia kar na europosła JKM za swobodną wypowiedź. Co więcej - podobnie jak poniżej Pana notki - większość swobodnie wypowiadających się komentatorów popiera karanie za słowa i czyny, z którymi sami się nie zgadzają.
W temacie przyprawiania "antysemickiej gęby".Zdaje się że wielu narodowców jakoś nie chce się do
niego przyznać.Czy nie jest to ktoś na podobieństwo Andrzeja Hadacza ?
Poza tym, chciałbym zauważyć, że argumentowanie, że czyny takie, jak czyn dokonany przez Piotra Rybaka powinny być karalne (i to surowo) ponieważ przynoszą one wstyd Polsce to w ogóle jest jakaś polska specyfika. Zachodni zwolennicy zakazów „mowy nienawiści” raczej nie uzasadniają potrzeby istnienia i egzekwowania takich zakazów przy użyciu twierdzeń, że „mowa” taka – czy to w postaci spalenia kukły Żyda, czy czegokolwiek innego – hańbi kraj, w którym ma miejsce. Argumentują oni raczej, że „mowa nienawiści” prowadzi, czy też może prowadzić do dyskryminacji i przemocy, albo nawet, że jest dyskryminacją i przemocą, że wyrządza członkom mniejszości, których się tyczy krzywdę psychiczną i „ucisza” takie mniejszości. Inaczej mówiąc, uważają oni, najbardziej generalnie ujmując, że „hate speech” powinna być zakazane dlatego, że zagraża ona harmonijnym relacjom między różnymi grupami narodowymi, rasowymi, religijnymi itp., a nie dlatego (a w każdym razie nie przede wszystkim dlatego), że szkodzi ona dobremu imieniu kraju, w którym występuje.
Niemniej jednak uważam, że argument , że czyny takie, jak czyn Piotra Rybaka – i wszelkie przejawy rasizmu, antysemityzmu itd. szkodzą dobremu imieniu Polski nie jest argumentem bez znaczenia – nikt przecież chyba nie powie, że dobry wizerunek Polski na świecie nie jest wartością, którą należy chronić, choć oczywiście zachodzi często pytanie, w jaki sposób. Niestety jednak argument ten jako przesłanka ograniczenia wolności słowa jest niebezpieczny. Przede wszystkim łatwo można byłoby sobie wyobrazić użycie tego argumentu przeciwko zupełnie innym rodzajom ekspresji, niż antysemicka, czy rasistowska „mowa nienawiści” – ot choćby przeciwko publikacjom J. T. Grossa (było to sugerowane w jednym z komentarzy). Przy użyciu takiego argumentu równie dobrze, jak zakaz takich czynów, jak czyn Piotra Rybaka można byłoby uzasadnić zakaz nagłaśniania takich czynów, nawet z intencją ich potępienia. Przecież spalenie kukły Żyda przez Piotra Rybaka nie mogło wyrządzić szkody dobremu imieniu Polski na świecie, gdyby na świecie o tym incydencie się nie dowiedziano, a nie dowiedziano by się o nim wyłącznie w wyniku samego faktu, że miał on miejsce.
A poza tym, czy do nagłośnienia tego incydentu nie przyczyniły się w dużej mierze postępowanie prokuratorskie i proces, który wytoczono temu panu? Zauważmy, że od incydentu ze spaleniem kukły Żyda minęło już w tej chwili ładne kilkanaście miesięcy, a incydent ten ciągle jest przedmiotem medialnych komentarzy. Byłoby tak, gdyby przepisu, w oparciu o który oskarżono i skazano Piotra Rybaka (art. 256 par. 1 k.k.) w ogóle nie było w systemie prawnym i żadne śledztwo, ani proces nie miałyby miejsca? Moje wyczucie jest takie, że w takim przypadku o Piotrze Rybaku mało kto by dziś pamiętał. Tak czy owak, paradoksalnym efektem zakazów „mowy nienawiści” może być de facto rozmnożenie się takiej „mowy”. Przypadki „hate speech” mogą oczywiście - niekiedy przynajmniej – budzić zainteresowanie mediów. Ale większe zainteresowanie mediów budzą te przypadki „hate speech” (czy jakichkolwiek innych wypowiedzi) które stają się przedmiotem śledztwa i/lub procesu. Powie ktoś, że mówienie i pisanie o „mowie nienawiści” – w tym także przytaczanie takiej mowy np. przy okazji relacji z procesów „nienawistników” - to co innego niż taka „mowa” prezentowana z pierwszej ręki. Oczywiście, cele tych dwóch rzeczy są zazwyczaj różne. Ale czy możemy być pewnie, że jakieś rasistowskie komentarze prezentowane w obiektywnej jakoby relacji ze sprawy jakiegoś rasisty są czymś potencjalnie mniej groźnym, niż te komentarze prezentowane bezpośrednio przez samego rasistę? Myślę, że bardzo trudno byłoby to powiedzieć – łatwo natomiast można stwierdzić, że proliferacja „mowy nienawiści” może być w przypadku relacji z dochodzeń i procesów autorów takiej „mowy” (których to relacji nikt nie chce chyba przecież zabronić) po prostu obiektywnym faktem.
I jeszcze jedno: Polska miewa często na świecie opinię kraju antysemickiego, na czym niewątpliwie cierpi jej wizerunek. Ale jest rzeczą bardzo wątpliwą to, by antysemityzm (podobnie jak rasizm, ksenofobia itd.) dał się wyplenić, czy też nawet tylko zredukować przy użyciu takich zakazów. W Polsce nie mało już osób zostało skazanych za różne antysemickie wypowiedzi. Jednak z badań Antidefamation Legue (mniejsza o metodologię tych badań) wynika, że wynika, że Polsce w 2015 r. było 37% antysemitów. W USA – gdzie antysemickie wypowiedzi nie są karalne – tylko 10%. Więcej niż w USA antysemitów było w surowo tępiących antyżydowską „hate speech” krajach, takich jak Niemcu (16%), Francja (17%) i Belgia (21%). Warto też zauważyć, że na przestrzeni lat natężenie postaw antysemickich w USA uległo zmniejszeniu mimo braku zakazów antysemickiej „mowy nienawiści” – pierwsze badanie ADL z 1964 r. wykazało, że w USA jest 29% antysemitów. Natomiast badanie ADL dotyczące 10 krajów europejskich z 2012 r., które wszystkie zabraniają oczywiście antyżydowskiej „hate speech” wykazało, że w 9 z tych krajów (wyjątkiem była Holandia) natężenie postaw antysemickich zwiększyło się w porównaniu z odnotowanym w 2009 r. Jak więc widać, ze zjawiskami takimi jak antysemityzm można skutecznie walczyć bez ograniczania wolności słowa.