Tekst dostępny także pod adresem http://bartlomiejkozlowski.pl/krs.htm, dalej link do wersji PDF
Prawnicy opozycyjni wobec rządzącej jeszcze w tej chwili w Polsce (na szczęście, to już ostatnie tygodnie ich władzy) tzw. „Zjednoczonej Prawicy” powszechnie uważają, że uchwalona w 2017 r. ustawa o zmianie ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa jest sprzeczna z Konstytucją w tym zakresie, w jakim przewiduje ona wybór 15 wchodzących w jej skład sędziów Sądu Najwyższego, sądów powszechnych, sądów administracyjnych oraz sądów wojskowych przez Sejm, a nie przez samych sędziów, jak miało to miejsce wcześniej. Czy jednak taki, jak przyjęty w 2017 r. sposób wyboru owych piętnastu członków KRS na pewno jest niekonstytucyjny? Pozwolę sobie w tej kwestii na pewną, że się tak wyrażę „niepoprawność”… i powiem tyle, że opinia ta nie jest, w moim przekonaniu, w sposób oczywisty i bezdyskusyjny słuszna.
Co w sprawie KRS na pewno było niekonstytucyjne, to skrócenie w 2017 r. jej kadencji. Zgodnie bowiem z art. 187 ust. 3 Konstytucji „Kadencja wybranych członków Krajowej Rady Sądownictwa trwa cztery lata”. Ustawa przerywająca kadencję wybranych członków KRS była więc w sposób oczywisty sprzeczna z tym zapisem. Natomiast nie są czymś w sposób oczywisty czymś niekonstytucyjnym przepisy przewidujące wybór sędziów, którzy zasiadają w KRS, przez Sejm. Przyjrzyjmy się bowiem temu, co zostało zapisane w art. 187 ust. 1 Konstytucji, gdzie mowa jest o składzie KRS i sposobie wyłaniania jej członków. „Krajowa Rada Sądownictwa składa się z: 1) Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego, Ministra Sprawiedliwości, Prezesa Naczelnego Sądu Administracyjnego i osoby powołanej przez Prezydenta Rzeczypospolitej, 2) piętnastu członków wybranych spośród sędziów Sądu Najwyższego, sądów powszechnych, sądów administracyjnych i sądów wojskowych, 3) czterech członków wybranych przez Sejm spośród posłów oraz dwóch członków wybranych przez Senat spośród senatorów”. Co do trzech punktów ust. 1 art. 187 Konstytucji nie ma żadnych wątpliwości odnośnie punktów 1 oraz 3. Zgodnie z pkt 1 w skład KRS ex officio wchodzą Pierwszy Prezes SN, Minister Sprawiedliwości i Prezes NSA. Zgodnie z tym samym punktem w skład KRS wchodzi też osoba powołana przez Prezydenta – może to być dowolna osoba, choćby nawet i ja (no… żartuję. Ale z konstytucyjnego punktu widzenia nie byłoby nielegalne, gdyby Prezydent powołał np. mnie w skład KRS). Całkowicie jasny jest też pkt. 3, zgodnie z którym w KRS zasiada czterech posłów wybranych przez Sejm ze swojego składu i dwóch senatorów wybranych ze swojego składu przez Senat.
Lecz przyjrzyjmy się teraz punktowi 2 art. 187 ust. 1 Konstytucji. Zgodnie z tym konkretnie przepisem w skład KRS wchodzi piętnastu członków wybranych spośród sędziów Sądu Najwyższego, sądów powszechnych, sądów administracyjnych i sądów wojskowych. Nie ma więc wątpliwości, że tych akurat 15 członków KRS musi być sędziami, reprezentującymi wszystkie wspomniane w tym przepisie rodzaje sądów. Lecz o ile w art. 187 ust. 1 pkt 2 Konstytucji powiedziane jest, że ci akurat członkowie KRS wybierani są SPOŚRÓD sędziów Sądu Najwyższego, sądów powszechnych, sądów administracyjnych i sądów wojskowych, to nie jest w nim mimo wszystko powiedziane, przez KOGO sędziowie ci mają być ostatecznie powoływani w skład tego organu. Jest oczywiście rzeczą całkowicie z konstytucyjnego punktu widzenia dopuszczalną, by sędziów do KRS wybierali sami sędziowie. Czy jednak na pewno jest konstytucyjnie niedopuszczalne to, by sędziów zasiadających w KRS powoływał Sejm – zważywszy na to, że w pkt 2 ust. 1 art. 187 Konstytucji jest mowa o tym, że sędziowie ci powoływani są spośród sędziów Sądu Najwyższego, sądów powszechnych, sądów administracyjnych i sądów wojskowych, lecz nie jest w nim jednak powiedziane, KTO tych sędziów do KRS wybiera?
W jaki jednak sposób można byłoby dowodzić, że wybieranie sędziów do KRS przez Sejm jest niezgodne z Konstytucją? Otóż pierwszym wyobrażalnym argumentem, jaki przyszedł mi do głowy w tej kwestii jest pierwotna intencja twórców Konstytucji. Tzn. że jakkolwiek nie zapisali oni wprost, że sędziów do KRS wybierają sami sędziowie, to jednak było to dla nich oczywiste (takie rozwiązanie przewidywała obowiązująca wówczas ustawa) – tak, że zapisując w Konstytucji, że w skład KRS wchodzi 15 członków wybranych spośród sędziów Sądu Najwyższego, sądów powszechnych, sądów administracyjnych i sądów wojskowych mieli oni dokładnie coś takiego na myśli. Czy tak jednak było? Aby to stwierdzić, trzeba byłoby sięgnąć do zapisów z prac nad Konstytucją, czego oczywiście nie będę teraz robił (są gdzieś one w Internecie?). Zajrzałem jednak do wyroku Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej w sprawie dopuszczalności wyboru sędziów KRS przez Sejm (odniósł się on oczywiście do tego pozytywnie, zob. https://trybunal.gov.pl/postepowanie-i-orzeczenia/komunikaty-prasowe/komunikaty-po/art/10522-wybor-czlonkow-krs-przez-sejm-sposrod-sedziow-odwolanie-od-uchwaly-krs-dotyczacej-powola). Co w nim znalazłem? Otóż, w uzasadnieniu tego wyroku (https://ipo.trybunal.gov.pl/ipo/Sprawa?&pokaz=dokumenty&sygnatura=K%2012/18) można przeczytać, że „w Komisji Konstytucyjnej Zgromadzenia Narodowego (…) dyskutowano, czy KRS w ogóle powinna być ciałem konstytucyjnym, zastanawiano się nad tym, pod czyim przewodnictwem ma działać, kto wchodzić będzie w jej skład. Wówczas skupiano się jednak na tym, że powinni przeważać w niej przedstawiciele środowiska sędziowskiego, bo to miałoby zagwarantować jej, z jednej strony, niezawisłość, z drugiej, sprawne i efektywne działanie”. Wynika więc z tego, że twórcy obowiązującej w Polsce Konstytucji byli zdania, że w składzie KRS powinni przeważać sędziowie, gdyż to właśnie gwarantowałoby – ich zdaniem – niezawisłość tego organu od innych władz państwowych (jeśli chodzi o „sprawne i efektywne działanie” KRS to tu akurat nie wiem, czy przewaga sędziów w tym organie jest najbardziej pewnym sposobem zapewnienia takiego właśnie funkcjonowania tego organu, choć nie twierdzę też, że w przypadku przeważania w nim osób wywodzących się z innych gałęzi władzy organ ten byłby sprawniejszy i bardziej efektywny). Jakby jednak nie było, wygląda na to, że w toku prac nad Konstytucję nie zostało w sposób wyraźny powiedziane to, że sędziowie do KRS muszą być wybierani przez samych sędziów. Czy z zapisania w Konstytucji, że sędziowie zasiadający w KRS wybierani są spośród sędziów, lecz nie zapisania w niej mimo wszystko tego, że sędziowie ci wybierani są przez samych sędziów, a także braku wyraźnego dowodu na to, że autorzy Konstytucji, zapisując w niej wybór sędziów do składu KRS spośród sędziów wszystkich rodzajów sądów istniejących w Polsce (z wyjątkiem, powiedzmy, Trybunału Konstytucyjnego i Trybunału Stanu) tak naprawdę myśleli o wybieraniu ich przez samych sędziów można wyciągnąć taki np. wniosek, że twórcom Konstytucji było właściwie wszystko jedno, kto będzie wybierał sędziów do składu KRS – i że choć sędziów tych mogliby oczywiście wybierać sami sędziowie, jak działo się to przed 2017 r. – to równie dobrze, a w każdym razie w sposób nie naruszający Konstytucji sędziów tych może powoływać jakiś inny organ – tj. Sejm, albo Senat, czy też np. Sejm za zgodą Senatu? Na to pytanie trudno jest tak właściwie odpowiedzieć – w ogóle kwestia jakiejś niewyrażonej w sposób wyraźny, lecz mimo wszystko istniejącej intencji twórców Konstytucji to bardzo, kolokwialnie wyrażając się, śliska sprawa.
Ja bym jednak możliwości odwołania się do owej domniemanej intencji twórców Konstytucji w sprawie sposobu powoływania sędziów do KRS nie wykluczał. To prawda, że nie zapisali oni w art. 187 ust. 1 pkt 2 Konstytucji, że sędziów do KRS wybierają sędziowie (a tylko, że 15 członków tego organu wybieranych jest spośród sędziów). Lecz mimo wszystko, tak wynika z zapisów dyskusji nad projektem Konstytucji byli oni za tym, by KRS była organem niezawisłym – niezależnym – od innych organów państwa. Czy większe prawdopodobieństwo niezależności tego organu występuje wówczas, gdy stanowiący jego przeważającą część sędziowie wybierani są przez władzę polityczną, jak ma to miejsce według ustawy z 2017 r., czy jednak wtedy, gdy sędziowie ci wybierani są przez samych sędziów? Tak jednak czy owak, na temat KRS-u twierdzi się rzeczy cokolwiek osobliwe, i to po obu stronach sporu na jej temat. TK w uzasadnieniu wspomnianego tu wyroku stwierdził np. że „KRS nie jest częścią polskiej tradycji ustrojowej, gdyż została powołana dopiero ustawą z dnia 7 kwietnia 1989 r. o zmianie Konstytucji Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, a jej szczegółowy kształt został po raz pierwszy określony ustawą z dnia 20 grudnia 1989 r. o Krajowej Radzie Sądownictwa”. Można oczywiście rozumować w taki sposób, ale w oparciu o praktycznie rzecz biorąc identyczne rozumowanie można byłoby stwierdzić, że częścią polskiej tradycji ustrojowej nie jest też Trybunał Konstytucyjny, gdyż został on powołany na mocy ustawy o zmianie Konstytucji PRL z 1982 r., a w praktyce zaistniał w roku 1985 – organowi temu, oprócz tego, że nie jest on częścią polskiej tradycji konstytucyjnej w podobny sposób, w jaki nie jest nim KRS (a jest nim np. Sejm) można byłoby zarzucić także komunistyczny rodowód. Podobnie, zdanie, że „samo istnienie rady sądownictwa w konstytucyjnym systemie organów państwa nie jest ani konieczną, ani typową cechą współczesnego państwa” jest oczywiście – per se – prawdziwe. Nie we wszystkich krajach – które generalnie rzecz biorąc uważane są za demokratyczne, praworządne itd. istnieje coś choćby mniej więcej takiego, jak polska KRS. Lecz polska Konstytucja przewiduje mimo wszystko istnienie takiego organu, a sposób obsadzania tego organu w sposób oczywisty powinien odpowiadać konstytucyjnym wymogom, choć przyznać trzeba, że w odniesieniu do sędziów – których sposób wyboru do KRS nie został w sposób WYRAŹNY określony w Konstytucji – można dyskutować nad tym, jakie te wymogi są (choć oczywiście, można byłoby też dyskutować nad sposobem np. wyboru posłów i senatorów do KRS-u. Nie można byłoby uznać za kwestię konstytucyjną np. tego, czy ci członkowie KRS mogą zostać wybrani po prostu przez mającą władzę większość, czy też może np. powinni oni reprezentować największe kluby parlamentarne – zarówno rządzącej większości, jak i opozycji?). (8)
Prawdziwa jednak „perełka” prawniczego myślenia znajduje się w piśmie, jakie do TK w związku ze sprawą dotyczącą sposobu wybierania sędziów do KRS przesłał (ówczesny) Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar (głosowałem na niego w ostatnich wyborach do Senatu – miałem głosować na pisowca?). Czytamy w nim: „Konstytucyjne prawo do sądu, na straży którego stoi Rzecznik Praw Obywatelskich, nie może być realizowane w sytuacji, w której wpływ na obsadę stanowisk sędziowskich ma władza ustawodawcza lub władza wykonawcza”. Proponuję zastosować to rozumowanie w odniesieniu do pewnych znanych na świecie praktyk dotyczących sposobu powoływania sędziów. Otóż np. w USA sędziowie sądów federalnych, w tym Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych powoływani są przez Prezydenta za zgodą Senatu. Jak zatem widać wpływ na obsadę stanowisk w amerykańskich sądach federalnych w sposób oczywisty mają przedstawiciele zarówno władzy wykonawczej (Prezydent USA), jak i władzy ustawodawczej (Senat). A zatem – idąc tokiem tego, co Adam Bodnar stwierdził w swym wniosku do TK w sprawie zgodności wyboru sędziów do KRS przez Sejm, a nie przez samych sędziów – konstytucyjne prawo do sądu nie może być w USA realizowane – przynajmniej w sądach federalnych – gdyż wpływ na obsadę stanowisk sędziowskich w tych sądach mają przedstawiciele władzy wykonawczej i ustawodawczej (a nie mają na to – w każdym razie, jeśli chodzi o podejmowanie ostatecznych decyzji w kwestii tego, kto zostanie sędzią jakiego sądu – przedstawiciele władzy sądowniczej). Czy jednak jest tak, że mieszkańcy USA nie mają prawa do sądu – albo inaczej mówiąc, do sprawiedliwego procesu – z tego powodu, że stanowiska w sądach federalnych obsadzane są tam przez najwyższy organ władzy wykonawczej, za zgodą części władzy ustawodawczej (Izba Reprezentantów w procesie obsadzania stanowisk sędziowskich nie odgrywa żadnej roli, poza oczywiście możliwością udziału w uchwalaniu ustaw dotyczących ustroju sądów)? Otóż, jeśli chodzi o to, to praktycznie rzecz biorąc pewien jestem jednego: gdyby ktoś jakiemuś amerykańskiemu prawnikowi powiedział, że w USA konstytucyjne prawo do sądu nie może być realizowane, gdyż wpływ na obsadę stanowisk sędziowskich w tym kraju mają przedstawiciele władzy wykonawczej i ustawodawczej, to ten by zwyczajnie zbaraniał. Warto też zauważyć, że gdyby rozumowanie Adama Bodnara zastosować w sposób konsekwentny, to należałoby uznać, że konstytucyjne prawo do sądu nie mogło być realizowane w Polsce w czasie obowiązywania ustawy o KRS w tym kształcie, który zdaniem byłego RPO był zgodny z Konstytucją. Jakby bowiem nie było, w skład KRS oprócz 17 sędziów – w tym ex officio I Prezesa SN i Prezesa NSA – wchodzi Minister Sprawiedliwości, osoba powołana przez Prezydenta, a także 4 posłów i 2 senatorów – a więc przedstawicieli władzy wykonawczej i ustawodawczej. To prawda, że osoby te zajmują tylko 8/25 miejsc w KRS, ale nie znaczy to, że osoby te nie mogą mieć wpływu na obsadę stanowisk sędziowskich, o której decyduje KRS. Konsekwentnie więc stosując rozumowanie byłego RPO należałoby się więc co najmniej zastanowić, czy w związku z faktem zasiadania w decydującej o obsadzaniu stanowisk sędziowskich KRS przedstawicieli władzy ustawodawczej i wykonawczej konstytucyjne prawo do sądu mogło być realizowane także wówczas, gdy obowiązywała ustawa o KRS w kształcie uważanym przez Adama Bodnara za zgodny zgodny z Konstytucją, tj. wtedy, gdy zasiadających w niej sędziów wybierali sami sędziowie. (9)
Przypisy:
1. Zob. Griswold v. Connecticut (1965)
3. Zob. Roe v. Wade (1973)
4. Zob. Loving v. Virginia (1967)
5. Zob. Lawrence v. Texas (2003)
7. Zob. Dobbs v. Jackson Women's Health Organization (2022)
8. Niezależnie od tego, czy można byłoby argumentować, że posłowie i senatorowie wybrani do KRS nie mogą reprezentować wyłącznie tych ugrupowań, które mają w Sejmie i w Senacie większość miejsc, dałoby się chyba twierdzić, że wybór do KRS przynajmniej jednego przedstawiciela opozycji byłby dobrym parlamentarnym zwyczajem. Jest to jednak, póki co, zwyczaj nie istniejący – trudno jest więc mieć jakiekolwiek pretensje do obecnej sejmowej większości KO, Trzeciej Drogi i Lewicy, że przeforsowała ona wybór do KRS wyłącznie swoich przedstawicieli.
9. Jeśli chodzi o Adama Bodnara, niewątpliwie zacnego człowieka i z pewnością ogólnie rzecz biorąc zasłużonego, jeśli chodzi o dążenie do przestrzegania praw obywatelskich w Polsce, to jakiś czas temu krytykowałem rekomendowane przez niego działania w kwestii tzw. „mowy nienawiści” (zob. https://bip.brpo.gov.pl/pl/content/20-rekomendacji-rpo-adam-bodnar-o-sposobach-rozwi%C4%85zywania-problemu-mowy-nienawi%C5%9Bci). I tak np. proponowane przez niego wprowadzenie do polskiego prawa ustawowej definicji „mowy nienawiści” na wzór definicji zawartej w rekomendacji Komitetu Ministrów Rady Europy nr R 97 (20), zgodnie z którą za „mowę nienawiści” powinna zostać uznana każda forma wypowiedzi, która rozpowszechnia, podżega, propaguje lub usprawiedliwia nienawiść rasową, ksenofobię, antysemityzm lub inne formy nienawiści oparte na nietolerancji, włączając w to nietolerancję wyrażaną w formie agresywnego nacjonalizmu lub etnocentryzmu, dyskryminacji lub wrogości wobec mniejszości, migrantów lub osób wywodzących się ze społeczności imigrantów nie spowodowałoby tego, że prawo w kwestii „mowy nienawiści” stałoby się bardziej jasne, niż jest obecnie (kiedy to może być karane publiczne nawoływanie do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych oraz ze względu na bezwyznaniowość, a także publiczne znieważenie grupy ludności albo poszczególnej osoby z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, wyznaniowej albo z powodu jej bezwyznaniowości) lecz mogłoby doprowadzić do stworzenia takiej sytuacji, w której jako przestępstwo mogłyby być traktowane wypowiedzi, które – jak sądzę – zdaniem przypuszczalnie co najmniej sporej części zwolenników kryminalizacji „hate speech” nie powinny być penalizowane, gdyż nie zmierzają one w sposób celowy do wywołania nienawiści wobec jakiejś grupy narodowej, rasowej itd., ani nie poniżają żadnej tego rodzaju grupy. Według zachwalanej przez byłego RPO rekomendacji KMRE jako przestępstwo powinny być traktowane m.in. takie wypowiedzi, które usprawiedliwiają nienawiść rasową, ksenofobię, antysemityzm lub inne formy nienawiści oparte na nietolerancji. Pomyślmy sobie w tym kontekście o takim, przykładowo, zdaniu: „w przedwojennej Polsce Żydzi byli ekonomiczną potęgą, żydowscy przedsiębiorcy stanowili poważną konkurencję dla przedsiębiorców narodowości polskiej, więc trudno się dziwić temu, że w II RP istniały silne antysemickie nastroje”. Zdania tego raczej nie można byłoby w sposób uczciwy uznać za przestępstwo publicznego nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych, czy też religijnych, gdyż trudno byłoby powiedzieć, że zmierza ono do wywołania nienawiści wobec żyjących w Polsce Żydów. Nie można byłoby go też uznać za przestępstwo publicznego znieważenia grupy ludności z powodu jej przynależności narodowej bądź religijnej, gdyż zdanie to nie zawiera żadnych obraźliwych sformułowań na temat jakiejkolwiek tego rodzaju grupy – w oczywisty sposób Żydzi nie są w tym zdaniu lżeni, poniżani, itp. Lecz zdanie to ze sporym prawdopodobieństwem można byłoby uznać za przestępstwo usprawiedliwiania nienawiści na tle różnic narodowościowych, czy też etnicznych, rasowych, bądź jeszcze innych, gdyby takie przestępstwo, jak najwyraźniej chciał tego Adam Bodnar, istniało w kodeksie karnym. Zwróćmy uwagę, że z zachwalanej przez Bodnara definicji mowy nienawiści sformułowanej przez Komitet Ministrów Rady Europy w żaden sposób nie wynika, że za przestępstwo „usprawiedliwiania nienawiści” narodowościowej, rasowej czy jeszcze innej nie mogłaby zostać uznana wypowiedź odnosząca się do sytuacji mającej miejsce w choćby nawet dawnej przeszłości, w której występowała jakaś tego rodzaju nienawiść (tu oczywiście można byłoby zadać pytanie, czy niewątpliwie występujące w przedwojennej Polsce antyżydowskie nastroje były „nienawiścią” w stosunku do Żydów), lecz w sposób oczywisty mająca się nijak do sytuacji aktualnej (kiedy to żydowscy przedsiębiorcy z pewnością nie są jakąś szczególną potęgą gospodarczą i zagrożeniem ekonomicznym dla przedsiębiorców narodowości polskiej w naszym kraju) – a tylko taka, która usprawiedliwia istniejącą nienawiść bądź zmierza do jej wzniecenia, podsycenia lub podtrzymania. Jeśli chodzi natomiast o takie proponowane przez byłego RPO środki walki z „mową nienawiści” jak „Powołanie niezależnych punktów kontaktowych i organów doradczych, które będą czuwały nad egzekwowaniem obowiązków dostawców usług internetowych, w tym również obowiązków związanych z przeciwdziałaniem rozprzestrzenianiu się mowy nienawiści”, „Uświadomienie administratorów komercyjnych internetowych portali informacyjnych odnośnie szerokiego zakresu obowiązków (moderowanie, filtrowanie, usuwanie komentarzy) w odniesieniu do wpisów, które mogą stanowić mowę nienawiści” czy „Wprowadzenie po stronie usługodawców internetowych obowiązku zawiadamiania organów ścigania w przypadku działań stanowiących mowę nienawiści (jako czyn bezprawny) - pod groźbą proporcjonalnej sankcji administracyjnej” to jest rzeczą praktycznie oczywistą, że środki takie mogłyby być wykorzystywane do walki nie tylko z „mową nienawiści”, ale także z wszelkimi treściami nieaprobowanymi przez władze, w tym także takimi, które zdaniem (np.) Adama Bodnara powinny być traktowane jako przejaw korzystania z prawa do swobody wypowiedzi. Zwracałem na to uwagę w tym tekście https://www.salon24.pl/u/kozlowski/1157814,o-czym-zwolennicy-zakazow-hate-speech-powinni-pomyslec (w ostatnim przypisie).
11. Zob. w tej kwestii mój tekst „Czy można poważnie twierdzić, że palenie flagi nie jest wypowiedzią?”
12. Warto przy okazji wspomnieć, że w USA (czytałem o tym bodajże w „Gazecie Wyborczej”) przeprowadzone zostały badania na temat tego, jacy, tzn. w jaki sposób powoływani sędziowie (chodziło o sędziów sądów stanowych) mają największą cytowalność (w orzeczeniach innych sądów, czy też w pracach naukowych) swoich wyroków. Wyszło na to, że najczęściej cytowane są wyroki sędziów powoływanych z udziałem ciał tego (z grubsza rzecz biorąc) rodzaju, co polska KRS, najrzadziej natomiast wyroki sędziów powoływanych w zwykłych wyborach powszechnych. Odnośnie sposobu wybierania sędziów w USA zob. https://www.repozytorium.uni.wroc.pl/Content/79492/04_01_M_Abu_Gholeh_P_Bury_Bezposredni_wybor_sedziow.pdf i https://repozytorium.uwb.edu.pl/jspui/bitstream/11320/4535/1/BSP_20A_Krasnicka.pdf.
Komentarze
Pokaż komentarze (13)