Dlaczego ludzie odchodzą z pracy? Najpopularniejsze wyjaśnienie to "większa kasa". Ale prawie nigdy nie jest to prawdziwy powód, choć dla wszystkich wygodny. HR na exit interview pytają cię o powód odejścia i co masz powiedzieć? Że szef jest głupi, że strategia firmy do bani, że atmosfera zrobiła się ciężka? Nie, większość mówi, dla świętego spokoju, że odchodzą bo dostają większą kasę. Ale wystarczy podrążyć, czasami nawet spróbować przedstawić kontrofertę, żeby wyszło szydło z worka.
Nie wiem do końca czy ludzie sami ze sobą nie są szczerzy, czy zwyczajnie nie mają odwagi powiedzieć co ich naprawdę boli. Mam wrażenie, że mamy problem z mówieniem prawdy prosto w twarz. I tak samo się to tyczy pracownika, który nie ma odwagi powiedzieć szefowi prawdziwych powodów, jak dotyczy również szefów, którzy nie mają odwagi powiedzieć cokolwiek krytycznego pracownikowi, bo a nóż się obrazi i odejdzie. Zawsze promowałem ideę pozytywnego feedbacku, ale w praktyce widzę, że idzie to ludziom topornie. Ba, mi też idzie to jak po grudzie.
Prawdziwie najczęstszy powód odejść to bezpośredni przełożony, a jeśli zajrzeć jeszcze głębiej - to poczucie bycia niedocenionym. Zresztą to poczucie może się objawiać w doświadczaniu zbyt małej podwyżki lub jej braku, a więc w kasie. Ale może to też być brak awansu, delegowanie do mniej rozwijającego zajęcia, brak ciekawych szkoleń, etc. - ale koniec końców chodzi właśnie o brak docenienia. Bo wśród nas panuje wewnętrzne pragnienie, by być kimś specjalnym, wyjątkowym i niezastąpionym dla naszego szefa. Śmiem twierdzić, że to jest główna motywacja pracy dla większości z nas. Bez tego poczucia będziemy szukać czegoś nowego. Znacie sagę ze zmianą klubu na Barcelonę przez Lewandowskiego? Główny powód tego, że chciał odejść - to poczucie niedocenienia, tego że po cichu negocjowali z Haaland'em, co uderzyło w ego Lewego. Więc jeśli Ci mówią, że warto doceniać i chwalić pracowników - to mają rację.
Ostatnio był Employee Appreciation Day, i z tej okazji przez media przewinęły się pełne oburzenia filmiki o giftach w postaci czekoladki merci, pokazujące jak ten niedobry pracodawca żałuje nawet na pełne pudełko. Tak, oczywiście takie sztuczne i wymuszone chwalenie/dziękowanie może mieć skutek odwrotny do zamierzonego. Ale, tego dnia, na koniec każdego spotkania, podziękowałem - trochę w żartach, powołując się na to "święto" - że cudownie było się z nimi dziś spotkać, że są najlepsi, że świetnie mi się z nimi pracuje. Wierzcie mi lub nie, ale oni naprawdę się tym ucieszyli. Płytkie? Może i tak. Ale działa. Na komplementy, takie spontaniczne, jesteśmy łasi jak dzieci na cukierki.
A śpiewka, że ktoś odszedł przez kasę? Każdy, średnio ogarnięty szef, wykorzysta odejście pracownika do tego by podnieść larum do centrali, że ludzie odchodzą bo mało płacimy. To takie trochę korporacyjne "łapaj złodzieja" - pozwala się ukryć szefowi przed trudnymi pytaniami: "słaba retencja, co się tam u ciebie dzieje?". W ten sposób nawet takie zdarzenie można przekuć w jakąś korzyść dla siebie i zespołu.
Odchodzisz? Super! Będę miał argument przy rozmowach z centralą o podwyżkach!
Inne tematy w dziale Społeczeństwo