Im częściej myślę o pułapce w jakiej się znalazłem, swoistej złotej klatce, tym bardziej dostrzegam marność podstaw przez które w niej tkwię. Ale uciec nie sposób. Co jest takiego w pracy w korporacji, że trzyma, więzi i nie pozwala się wyrwać?
Czym jest "złota klatka"?
Pierwszy i najważniejszy w niej pręt to: kasa. Nie da się ukryć, że łatwo się przyzwyczaić do dużych pieniędzy, nikogo nie trzeba przekonywać. Stać Cię na wszystko co ważne dla ciebie i rodziny - dom, i to bez kredytu, wakacje, podróże w egzotyczne miejsca, zabawki jakie sobie wymarzysz, etc. Nawet jeśli ktoś mi mówi że własna działalność jest lepsza, to myślę, że ta stałość dochodów, to że nie musisz się sprężać żeby tą kasę dostać na koniec miesiąca, jest komfortem trudnym do przebicia.
Drugi pręt nazwałbym "pozycją". To co wyróżnia korporacje w odróżnieniu od małych firm, to że jest tu ściśle określona hierarchia, zdefiniowane stopnie kariery i Twoja pozycja w firmie mierzona jest tym jak szybko i jak często pniesz się do góry. Albo jak utknąłeś na danym stanowisku lub jak zsuwasz się w dół. To jest ogólnie widoczne dla każdego to ogląda strukturę organizacyjną lub śledzi informacje o awansach. Im jesteś wyżej, tym więcej znaczysz, ale i popadasz w pułapkę - nie możesz przecież spaść, stracić w oczach współpracowników na znaczeniu. Pozycja, władza jaką masz, nazwa stanowiska, obszar odpowiedzialności, liczba pracowników raportujących idąca w setki. Oj, czasem ten drugi pręt jest nawet mocniejszy niż ten pierwszy.
Trzeci pręt klatki to: benefity. Który z facetów nie lubi ekskluzywnych samochodów? Kto z nas nie lubi podróży służbowych po całym świecie, które de facto są zwiedzaniem świata na koszt firmy? Nie mówiąc o różnego rodzaju eventach, konferencjach, rautach, służbowych lunch'ach, kolacjach, etc. Benefity to synonim pozycji - im wyższa pozycja, tym jest ich więcej.
Czwarty pręt to wygoda. Przyzwyczajenie i lenistwo przed zmianą, przed spróbowaniem czegoś ciekawszego, ale może obarczonego ryzykiem.
"Marność nad marnościami. Wszystko marność".
To prawda. Wszystkie pręty tej klatki są naprawdę godnymi pożałowania wymówkami żeby nie robić czegoś innego, bardziej satysfakcjonującego, odkrywczego czy rozwijającego. Tkwię więc dalej w korpo, czując frustrację i dyskomfort, że sprzedałem duszę diabłu.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo