31 lat temu z Polski, z polskiej Solidarności wyszedł impuls przebudowy Europy. Jestem przekonany, że i dziś Polska to nie tylko terytorium, a Polacy to nie tylko biologiczny i intelektualny potencjał do zagospodarowania przez obcych. Cały rozwinięty świat staje na rozdrożu. Marzy mi się żeby znów od nas Polaków wyszedł impuls pozytywnej ustrojowej zmiany.
Na naszych oczach zużywają się dwa zasadnicze projekty ustrojowe: kapitalizm i socjalizm. Nie piszę o komunizmie, bo w realnym wydaniu był to, podobnie jak faszyzm, system zbrodniczy. W drastycznym skrócie kapitalizm to ustrój, gdzie ci, którym się powiodło, wykorzystują pozostałych. Bogaci wyzyskują biednych - choć przecież trzeba zrozumieć, że pracą i zdolnościami zdobyte bogactwo ciągnie całość wzwyż. W socjalizmie odwrotnie: ci, którym się nie powiodło, pragną, często bez własnego wkładu i wysiłku, korzystać z bogactw nie przez siebie wytworzonych. Rdzeń solidaryzmu widzę go jako próbę przezwyciężenia tych sprzecznych strategii i interesów. Bogaci i silni mają być solidarni z biednymi i słabymi ivice versa, czyli niewykształceni i ubodzy też mają w miarę swych możliwości działać na rzecz całości. Nie chodzi tu o rozwiązania idealne, bezkonfliktowe. Takich nie ma i nigdy nie będzie. Pytajmy tu i teraz, jak mamy się rządzić, żeby to było z pożytkiem dla jak największej rzeszy obywateli, dla naszych dzieci i wnuków, dla rozwoju i trwania zbiorowości, którą razem tworzymy.
Kapitalizm sankcjonuje, a nawet promuje nieograniczone dążenie do indywidualnego bogacenia się. To tylko do pewnego stopnia służy ogółowi. Bogactwo jednostek czesiowo przekłada się na dobrobyt większości. Jednakże nadmiernie rosnące ekonomiczne rozwarstwienie nieuchronnie hamuje rozwój. Dlaczego? Bo fałszuje rzeczywiste materialne wartości. 100 euro dla bogacza to napiwek w ekskluzywnej restauracji, ta sama suma dla ubogiego to jego miesięczne utrzymanie. Kapitalizm przy wielkim rozwarstwieniu, które generuje sam sobie fałszuje główną miarę własnego rozwoju - pieniądz. Nic dziwnego, że wtedy zaciera się i przestaje rozwijać. Podobnie jak socjalizm, który gubi znaczenie i wagę pieniędzy poprzez ich rozdawnictwo.
W proponowanym tu solidaryzmie, ma być prowadzona taka polityka budżetowa, podatkowa, płacowa i socjalna, która nie pozwoli ani na nieograniczone rozwarstwienie ekonomiczne, ani na majątkowe zrównywanie tych, którzy tworzą dobrobyt, z tymi, którzy niczego oprócz istnienia swojej osoby nie dają bliźnim. Nie sposób określić jakiejś wzorcowej miary ekonomicznego rozwarstwienia. Stratyfikacja dobra dziś może być zła jutro. Jej poziom wpływa na zbiorowe zachowania i nawyki. Gospodarka solidarystyczna powinna zmierzać do optymalnego zróżnicowania materialnego sprzyjającego rozwojowi. Ale to, co dobre w jednym kraju i społeczeństwie, nie przenosi się automatycznie na inne kraje i warunki. Idzie o samą zasadę. Władze mają prowadzić politykę gospodarczą w interesie całości. Nie mogą promować bogatych kosztem ubogich, ani doposażać ubogich, nie wymagając od nich zaangażowania i wysiłku i nie tworząc im ku temu możliwości.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo