Litwini ograniczyli prawa mniejszości polskiej. Głównie dotyczy to polskiego szkolnictwa i statusu naszego języka. W szkołach polskich wprowadzają obowiązek wykładania wybranych przedmiotów po litewsku (tego nie było nawet w czasach ZSRR!). Tłumaczą to wyrównywaniem szans obywateli litewskich polskiego pochodzenia w konkurencji o pracę i stanowiska.
Z naszego punktu widzenia wygląda to na chęć depolonizacji około 200-tysięcznej mniejszości (ok. 5% populacji), zamieszkującej tamte ziemie od pokoleń. Rząd polski, opozycja i dziennikarze nie kryją oburzenia. Nikt jednak nie odpowiedział na pytanie: co robić? Jakie podjąć działania w obronie praw naszych rodaków? A przecież istnieje proste i sprawiedliwe wyjście z tej sytuacji. Gdy nie ma żadnego sensu odwet na skromniutkiej mniejszości litewskiej w kraju, gdy nie w naszym interesie jest demonstracja rezerwy wobec władz litewskich, trzeba po prostu dowartościować mieszkających na Litwie Polaków. Wystarczy ogłosić, że każdy tamtejszy Polak, jeśli zechce, po udokumentowaniu swojego pochodzenia otrzyma polskie obywatelstwo.
Kwestia jest zresztą szersza. Wiąże się z niedopełnieniem obowiązku Macierzy - Państwa Polskiego - wobec wszystkich naszych rodaków na Wschodzie. To nie oni opuścili Polskę, ale Polska ich opuściła, zmuszona do tego powojennym porządkiem.
Przywrócenie obywatelstwa leży w gestii prezydenta kraju. Gdy startowałem w wyborach prezydenckich, uczyniłem to ważnym punktem swojego programu. Żaden z poprzednich Prezydentów nie zajął się tą sprawą. Nie zajmuje się tym też obecny Prezydent. Nie zajmują się gremia opiniotwórcze. Wiem, że działanie na rzecz Polaków na Wschodzie wiąże się z gospodarczym wyzwaniem dla ciągle słabego państwa i ubogiego społeczeństwa. Zapytam jednak: czy słabość państwa nas usprawiedliwia? Przecież przez ponad dwadzieścia lat nie podjęliśmy poważnych starań o sprowadzenie dziesiątków tysięcy rodzin polskich zesłanych w czasie II wojny światowej do Kazachstanu.
Całkiem niedawno nasz Sejm uchwalił Kartę Polaka. Ale obywatelstwo polskie to coś więcej. Głębiej i trwalej wiąże tamtych, przez los pokrzywdzonych Polaków, z nami, którym się poszczęściło mieszkać w takiej czy innej, ale jednak Ojczyźnie. Poruszam ten ogólny problem na marginesie mojego komentarza ostatnich, antypolskich posunięć Litwy. Bo byt Polski i nasza narodowa kondycja nie zależą od Litwinów, Białorusinów, Ukraińców czy Rosjan. Zależą od tego, czy my sami będziemy chcieli być Polakami. I czy tych, którzy mają polskie serca, będziemy chcieli i umieli do Polski przygarnąć.
Kornel Morawiecki
1 kwietnia 2011
Inne tematy w dziale Polityka