Minister obrony Korei Południowej podał się do dymisji, Północ zapowiada nowe ataki w odpowiedzi na „prowokacje”, a mieszkańcy wyspy Yeonpyeong liczą straty po artyleryjskim ataku na swoje domy – sytuacja na Półwyspie Koreańskim znów stała się wyjątkowo napięta. Tymczasem władze Południa znalazły się w ogniu krytyki za zbyt łagodną i spóźnioną reakcję na ostrzał z KRL-D.
Z rządu musiał odejść obwiniany o złą reakcję na atak i werbalne gafy minister obrony, Kim Tae-young. Tuż po ostrzale powiedział, że nie wyklucza wyprzedzającego nalotu na północnokoreańskie instalacje atomowe. Słowa te przez opinię publiczną Południa uznane zostały za zbyt odważne. Rozwścieczyły też propagandę Północy, która określiła je jako „wypowiedzenie wojny”. To zresztą nie pierwsza mało dyplomatyczna wypowiedź ministra.
Przeczytaj koniecznie:Minister obrony Korei Południowej podał się do dymisji
Z drugiej strony, niektórzy eksperci widzą w Kim Tae-youngu kozła ofiarnego i dodają, że nie zmienia się dowódcy w samym środku bitwy. Nowym szefem resortu został Kim Kwan Jin, ostatnio doradca prezydenta Lee Myung Baka oraz były szef Połączonego Dowództwa Szefów Sztabów.
Północnokoreańska agencja informacyjna KCNA napisała na swojej stronie internetowej, że „przeprowadzony z premedytacją ostrzał wód terytorialnych wód KRL-D od A do Z stanowił militarną prowokację marionetkowych podżegaczy wojennych z Południa. (…) Spotkał się on ze zdecydowaną i precyzyjną odpowiedzią ze strony armii Korei Północnej. Przedsięwzięto środki samoobrony standardowo stosowane w takich sytuacjach”. O bezpardonowym ostrzale domów ludności cywilnej na wyspie Yeonpyeong – ani słowa.
W odpowiedzi na prowokację KRL-D, Korea Południowa zbombardowała należące do Koreańskiej Armii Ludowej koszary zlokalizowane nieopodal baterii artyleryjskich, z których Północ przeprowadziła atak. Odstąpiono od prób zniszczenia samych wyrzutni pocisków, które są dobrze ukryte w jaskiniach. W niedzielę (28 listopada) rozpoczną się nadzwyczajne amerykańsko-koreańskie manewry, mające stanowić pokaz siły wobec reżimu w Pjongjangu. Teoretycznie atak Północy to odpowiedź na inne ćwiczenia – rozpoczęte w poniedziałek pod kryptonimem Hoguk.
Ustalono już, że użyte w ataku KRL-D pociski artyleryjskie kaliber 122 mm to amunicja specjalnego typu, która przebija się przez betonowe ściany, a po eksplozji wywołuje gwałtowny pożar – po to, by maksymalizować chaos wśród zaatakowanych żołnierzy czy ludności cywilnej.
We wtorkowym ostrzale artyleryjskim na wyspę Yeonpyeong na Morzu Żółtym zginęły 4 osoby – dwóch żołnierzy i dwóch cywili. To już druga w tym roku militarna prowokacja ze strony totalitarnego reżimu w Pjongjangu. 26 marca wystrzelona z Północy torpeda, również na Morzu Żółtym, zatopiła południowokoreański okręt Cheonan. Zginęło 46 marynarzy.
Patrz też na NorthKorea.pl:Nicolas Levi: Atak na Koreę Południową to taktyczna prowokacja
Marta Polkowska
Źródło: polska-azja.pl na podstawie DailyNK, The Chosun Ilbo, The Korea Times, Yonhap News
Autorka jest również współpracowniczką serwisu NorthKorea.pl.
NorthKorea.pl to portal o Korei Północnej.Jeśli chcecie Państwo otrzymywać newsletter z najważniejszymi informacjami z Korei Północnej, to proszę o wysłanie maila na northkoreapl@gmail.com.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka