1. W SOWIETACH TO TAK BYWAŁO...
U sowietów się nie obcyndalano: średniowieczne zamki, gotyckie i barokowe cuda architektury z hukiem wylatywały w powietrze, a wielka, nowoczesna trasa już, już zaczynała przecinać, na przykład, stare Wilno. Na szczęście przyszedł kryzys, sowiety się rozpadły i przynajmniej Wilno ocalało.
2. ...A W PRL-u TO TAK BYWAŁO...
W PRL-u aż tak drastycznych spraw prawieśmy nie odnotowali, był to wszak najweselszy i jednak katolicki barak w obozie. Tym niemniej panorama Krakowa zyskała fatalne tło kominów Nowej Huty. Celowo. A niektóre piękne świątynie zasłonięto blokowiskami. W Poznaniu zabytkowy zespół katedry, Rynku Śródeckiego, seminarium duchownego i ogrodów arcybiskupich został rozcięty na pół wielką „dwupasmówką”, na złość „czarnym”. Ale też czasem – jak w Częstochowie przy budowie słąwnej, podobnej dwupasmówki – pojawiały się skuteczne protesty.
3. A TARAZ U NAS...
...jeśli ktoś ma pieniądze, może wybudować wszystko, na przykład to, czego za Odrą za Chiny postawić by nie mógł. Ale u nas– i w Chinach– tak. A my oraz Chińczycy jesteśmy zadowoleni.
4. ŚWIĘTA GÓRA W CIENIU SILOSA
Pewnego wrześniowego dnia AD 2012 księża filipini, gospodarze sanktuarium Matki Bożej Świętogórskiej – od wieków jednego z najważniejszych sanktuariów maryjnych w Wielkpolsce – zauważyli, że na osi barokowej bazyliki rozpoczyna się jakaś gigantyczna budowa.
Telefon do konserwatora zabytków… i ręce opadły. Konserwator już zatwierdził. Na osi sanktuarium zaczął legalnie powstawać gigantyczny, największy w Europie silos cukrowniczy. Wyższy od bazyliki na Świętej Górze – i tak jak ona, a jakże, zwieńczony kopułą.
Do niedawna to kopuła barokowej świątyni stanowiła dominantę podgostyńskiego pejzażu, podziwiana w przewodnikach turystycznych, zachwalana w podręcznikach. Znalazła się nawet w herbie powiatu. Ale cóż, ekonomia, głupcze. Starą cukrownię przejęła firma Pfeifer & Langer Polska SA. [TU PROSZĘ WYWIAD Z KSIĘDZEM WICERSUPERIOREM GOSTYŃSKIEGO KLASZORU]. I teraz dominantą pejzażu jest betonowa beczkę z kopułką zamiast bazyliki z kopułą.
5. POWSZECHNE ZADOWOLENIE?
No i chyba niemal wszyscy się cieszą: będą miejsca pracy. Pal sześć dziedzictwo narodowe. Co tam kultura. Typowy objaw tego, co można by nazwać syndromem postkolonialnym.
6. NIESKUTECZNE NIEZADOWOLENIE
No nie, nie można krzywdzić porządnych gostynian. Nie wszyscy się cieszą. Są malkontenci. Podobno prasa lokalna też coś niecoś krytycznego napisała, zadając konserwatorom kłopotliwe pytania na temat legalizacji budowy. Ale generalnie nie ma wojny o degradację pejzażu. Generalnie zachwyt.
7. KONSERWATORZY
A przecież konserwator wojewódzki – siedzący w Poznaniu – oraz jego Delegatura w Lesznie (ta właśnie podstemplowała zgodę) musieli wiedzieć, że budowa silosa wywoła w końcu burzę. Co najmniej w środowisku miłośników ojczystego pejzażu, w środowisku historyków sztuki. Bo aż takiego konserwatorskiego skandalu dawno w Wielkopolsce nie było.
8. KTO JEST WINNY?
a. mentalność postkolonialna? W pierwszym rzędzie winne jest bodajże nasze „postkolonialne” zachowanie i myślenie.„Nasze”– czyli masowe, powszechne. Taka jest chyba skala zjawiska. Bo owszem, o ile wiem, gostynianie dowcipkowali na temat silosa i niektórzy nawet złorzeczyli. Ale generalnie nikt nie zaprotestował na tyle skutecznie, żeby sprawa się rozniosła. Nikt nie uznał tego za godne potępienia. Do urzędów wojewódzkich, do mediów centralnych – sprzeciw nie dotarł. Aż do niedawna. Dopiero przedwczoraj i wczoraj portal wpolityce.pl zamieścił doniesienie [TUTAJ PROSZĘ WYWIAD NA SG], dopiero teraz powstał list otwarty na ten temat [TUTAJ PROSZĘ PODPISYWAĆ]. Ale najwiekszy w Europie silos od paru miesięcy już stoi.
b. (nie) odpowiedzialne jednostki? W drugim rzędzie – dziwi zachowanie odpowiedniego konserwatora. Nawet, jeśli wszystko stało się lege artis – a nie wątpię, że tak właśnie się stało… nawet jeśli okoliczności były takie, że „musiał” wydać pozwolenie na budowę … (w co tym razem trochę wątpię, no ale może)– wszak mógł alarmować opinię publiczną, swojego ministra, media, a przede wszystkim Wojewódzką Radę Ochrony Zabytków.
Tymczasem tej ostatniej nie powiadomił o niczym przez przynajmniej pół roku. Owszem, powiadamiać nie musiał – bo wedle prawa konsultuje z nią to, co chce, czyli sprawy o wiele mniej kontrowersyjne, nieporównywanie mniejszej skali niż skandal gostyński. Ale chyba zdawał sobie sprawę z tego, że w pewnej chwili jego kolegom po fachu włosy na głowie stana dęba? Zaczęły powstawać właśnie chwili, gdy Rada dowiedziała się o całej sprawie z boku, przypadkiem, wywołując pośród swoich członków „totalną konsternację” (to cytat) – a oni rozszerzyli wieść w środowisku.
c. prawo? W trzecim więc rzędzie – dopiero – winne jest polskie prawo. Mocno winne. Trzeba je znowelizować, bo dozwala na „kolonizację” naszego krajobrazu historycznego. I sprzyja „korupcji”. Piszę oba te słowa w cudzysłowie, bo myślę zarówno o korupcji i kolonizacji w popularnym znaczeniu, jak i o korupcji oraz kolonizacji i tak już „skorumpowanego” oraz „skolonizowanego” polskiego poczucia estetyki. Oraz o „korupcji” czyli zepsuciu tudzież „skolonizowaniu” przez durne pseudopriorytety naszej opinii publicznej.
O ile bowiem w wielu przypadkach nie należy brać przykładu z naszych sąsiadów zza zachodniej granicy – to tutaj można i trzeba. Jak widać, nie psują krajobrazu u siebie (mają silne prawo i silne przeciętne poczucie estetyki) więc psują krajobraz u sąsiadów. Oraz w Chinach et caetera.
9. LIST OTWARTY
W reakcji na budowę silosa w Gostyniu powstał właśnie list otwarty w obronie polskiego krajobrazu historycznego. Nie, żeby silos rozebrać – to już niemożliwe. Ale żeby wziąć pod lupę ten przypadek i zapobiec dalszym. Na początku podpisali ów list niemal wszyscy dyrektorzy akademickich Instytutów Historii Sztuki w Polsce oraz prezesi oddziałów terenowych Stowarzyszenia Historyków Sztuki. A teraz każdy może. Zapraszam –TU, TU PODPISYWAĆ BARDZO PROSZĘ.
Inne tematy w dziale Polityka