ROCZNICA WYPRAWY GIMNAZYALISTÓW…
Dziś byliśmy w Trzemesznie, gdzie trwa żywa pamięć wyprawy uczniów tutejszego gimnazjum do partii Kazimierza Mielęckiego – i klęski ich oddziału w bitwie pod Dobrosołowem i Mieczownicą w dniu 2 marca 1863. Gimnazjum (dziś liceum i gimnazjum) ma wielkie tradycje: istnieje od XVIII wieku, wydało wielu znanych absolwentów (Langiewicz, Waldorff etc. etc.)
ZAGROŻENIE…
Nasz koncert był skorelowany z nadzwyczajnym (i niezwykle burzliwym) zjazdem absolwentów. Zjazd odbywał się z tej racji, że byt szkoły jest zagrożony, podobnie jak w 1863 roku (wtedy gimnazjum zostało karnie zamknięte; odtworzono je wszakże po kilku latach; dziś zagrożenie - o, tempora! - przychodzi ze strony władz powiatowych). Ale o tym w nastepnym wpisie.
KARTOGRAFICZNA REKONSTRUKCJA BITWY
Teraz wizualna rekonstrukcja wspomnień innego znanego absolwenta tegoż Gimnazyum, ks. Władysława Chotkowskiego; wspomnienia zostały skonfrontowane (wstępnie, zastrzegam!) z mapą wojskową rocznik 1847, tą, którąw roku 1863 dysponowali i Rosjanie (legalnie), i powstańcy (nielegalnie). Próbę owej kartograficznej rekonstrukcji przebiegu bitwy poczynił na mą prośbę Piotr Kamiński (ptrkartografia@tlen.pl), któremu serdecznie w tym miejscu dziękuję.
A oto odnośny fragment relacji księdza Chotkowskiego– skonfrontowany z mapkami:
WSPOMNIENIA i MAPKI [do których odsyłają numerki]
— Już dzień był, kiedyśmy się zatrzymali przed wsią Dobrosołowem… minąwszy wieś, stanęliśmy na wąskiej drodze, wiodącej przez łąki. Przerzynał je rów szeroki, na którym był most drewniany.[1]Za tym mostem zatrzymał się Garczyński z naszą starszyzną. Stałem blisko. […] […] nasz kapitan […] krzyknął […] na nas: — panowie, pokazują się kozacy! Nauczymy ich rozumu! Kto wierzy w Boga, za mną, zająć dwór! — […] z wielką ochotą ruszyłem za drugimi. Malczewski jechał przodem na koniu. […] koń został zadem w rowie. Ciągnął go więc za cugle, a ja tymczasem przebiegiem za drugimi po kładce [2], która była przez rów położona i już mojego kapitana nigdy w życiu nie widziałem.
Biegliśmy przez łąkę wzdłuż owego rowu, który wpada do małego jeziorka, czy stawu. Po prawej ręce mieliśmy wiejskie chaty, do których teraz już zdążyli dobiedz Moskale i z okien otworzyli na nas ogień. Zaczęły mi kule świstać koło głowy […] Wtem, tuż przedemną biegnący, padł na twarz, jakby kto tyczkę obalił: sztywny i nieruchomy. Ach, to tak wygląda śmierć! — pomyślałem, ale biegłem dalej. — Kiedyśmy minęli rząd chałup, ustał ogień, ale biegło nas tylko dziewięciu. Ja byłem ostatni.
[…] zawróciłem [3]i zrobiłem fatalne głupstwo. Niebawem znalazłem się przed rzędem chałup, które już teraz były szczelnie zapełnione Moskalami. Szedł więc z okien prawdziwy grad kul, a co ważniejsza, byli to strzelcy finlandcy, którzy dobrze strzelali. Chciałem dobiedz do owej kładki, przez którą się na łąkę przeprawiłem, więc pędziłem, ile tchu starczyło, lecz po chwili spostrzegłem, że kule padają koło mnie z przodu i z tyłu: — dostałem się w krzyżowy ogień.
— Nie było innej rady tylko skręcić na prawo i przez rów się przeprawić. […] rzuciłem się więc wpław [4], trzymając w lewej ręce mój sztucer. […] już byłem u drugiego brzegu […] Wtem wyrwały mi się palce i wpadłem do wody. — W tej chwili uderzyła kula w brzeg, tuż nad moją. głową.Dobrze mnie wzial na cel, tylko Bóg strzegł żem się osunął […]
Spamiętałem sobie tych finlandzkich strzelców, którzy tak zawzięcie godzili na moje życie — i przyznam się, że kiedy poczęli Moskale gnębić Finlandyę, nie bardzo ich żałowałem, powtarzając sobie: przyszła kreska na Matyska!
Trzymając się ciągle teoryi Stolzmana, kierowałem się do naszego wojska, ale nagle spostrzegłem ogromny dym [5]i skręciłem na prawo. Ten dym powstał stąd, że któremuś z kolegów na furgonie puściła strzelba i nie tylko drugiego zranił, ale i proch nasz. podpalił. Biegłem dalej […] Tamta ósemka, z którą wyruszyłem na zajęcie dworu, doszła do zabudowań i spostrzegłszy całe podwórze pełne kozaków, zawrócili i obszedłszy owo jeziorko, szli już prosto przed siebie. Połączyłem się więc z nimi [6]. Doszliśmy tak do pewnego dworu, gdzie w tej chwili postawiono na stole dziewięć szklanek herbaty [7]. Byłbym się chętnie napił, bom był na czczo, a kąpiel w rowie nie bardzo mnie rozgrzała. Lecz nasz porucznik Śniegocki naglił do pospiechu i ruszyliśmy dalej […]
Tekst wg: ks. Władysław Chotkowski, „Wyprawa trzemeszeńska roku 1863”, Poznań 1913 [odbitka z „Dziennika Poznańskiego”]
- - - - - - - - -
NADTO ZAPRASZAM:
a) do dzielenia sie okruchami wspomnień etc. na wspomnianej stronie WWW.OKRUCHY1863.PL
b) do spiewów powstańczych, na różnych koncertach wlasnych (jutro w Trzemesznie), zob. [TU] - i do wszelakich innych;
c) do płyty własnej "Idźmy!śpiewy powstańcze 1863", która ukaże się za tydzień [KLIP- tu].
z ukłonami jk
Inne tematy w dziale Kultura