Pomnik "czarownicy" (co nie była czarownicą) NIE ustawiony w Czeladzi, dłuta Jacka Kicińskiego, fot wg nortus.pinger.pl
Pomnik "czarownicy" (co nie była czarownicą) NIE ustawiony w Czeladzi, dłuta Jacka Kicińskiego, fot wg nortus.pinger.pl
Jacek Korabita Kowalski Jacek Korabita Kowalski
673
BLOG

Palenie czarownic jako wyraz tolerancji

Jacek Korabita Kowalski Jacek Korabita Kowalski Kultura Obserwuj notkę 1

Dziś czarownicom (lub „czarownicom”) stawia się pomniki albo robi z nimi wywiady (jak ostatnio na Salonie). Dziś „polowanie na czarownice” jest terminem obelżywym – potocznie oznacza niesprawiedliwą, histeryczną nagonkę, nie zaś akcję, która stanowiła dawny ekwiwalent dzisiejszego „sprzątania świata”.

Ale żarty na bok. Cóż. Można się zgodzić, że palenie czarownic było wyrazem barbarzyńskiego nieokrzesania dawnego wymiaru sprawiedliwości. Można się zgodzić, że często wynikało z najzwyczajniej niesprawiedliwego wyroku. Zresztą uważam – zgodnie obowiązującą dziś u nas polityczną poprawnością – iż zadawanie śmierci w połączeniu z męczarniami to w ogóle jakieś barbarzyństwo. A w przypadku „czarownic” (czyli: nie-czarownic) owo barbarzyństwo bywało po prostu zbrodnią.

Ale jednak palenie czarownic, uwaga! nie było wyrazem nietolerancji(a, uwaga! byłem świadkiem takiej właśnie interpretacji tego zjawiska – na spotkaniu publicznym). Nie było też wyrazem tępienia odmiennych poglądów. Ba! ono wręcz wzmacniało uczucia ekumeniczne!

Jak i dlaczego? Proszę kliknąć tu – i przeczytać – bo tu sprawę wyjaśniam.

Tym bardziej zaprotestowałbym przeciwko wystawianiu czarownicom (czy „czarownicom”) pomnika. Takiego zwłaszcza, jaki miał stanąć w Czeladzi i jaki już został nawet odlany z brązu (?) przez rzeźbiarza – Jacka Kicińskiego (patrz wyżej foto z bloga NORTUS & POTWORNE XX, tu:  oraz tu).


Czeladzianie pomnika ponoć nie ustawili. I słusznie. Postać czarownicy na miotle świadczyłaby bowiem, że spalona nieszczęsna kobieta rzeczywiście była czarownicą… czyli że wyrok może był niesłuszny, ale jednak rozpoznanie czynu właściwe. Nie badałem sprawy, pod wskazanymi linkami raz czytamy o „legendzie” a raz o uniewinnieniu skazanej post factum przez sąd biskupi, do którego odwołali się krewni ściętej i spalonej niewiasty.

Ale o co w końcu chodzi? Czy o uczczenie czyjejś niewinności i rehabilitację, dlatego że czary nie istnieją? Czy może o to, żeby powiedzieć, że palenie na stosie było be? Czy też o cos zgoła przeciwnego – o to, żeby propagować latanie na miotle, zaklinanie i inne czynności à la Magdalena Środa? A może tylko o ogólny festyn i zabawkę gawiedzi?

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Kultura