Ile to już było tych inicjatyw budowania silnej prawicy stanowiącej alternatywę dla Prawa i Sprawiedliwości. Praktycznie co roku ktoś wychyla się z pomysłem na własne ugrupowanie, które złączy środowiska oderwane od PiS. Spróbujmy wyliczyć- Prawica Rzeczypospolitej (partia Marka Jurka jakby ktoś nie widział), potem chwilowo Libertas i Polska Plus, rok temu PJN, a teraz Solidarna Polska.
Teoretycznie najtrudniej miał Jurek ze swoją niewielką grupką. Podziwiam faceta, bo wiele zaryzykował. Postawił wszystko na jedną kartę, i po przegranej batalii o konstytucyjną obronę życia wystąpił z PiS licząc, że podąży za nim połowa partii. Niestety szybko spadł na ziemię, bo tym samym tropem podażyła tylko malutka grupka, z której najbardziej rozpoznawalny był Artur Zawisza no i może znany nielicznym, ale uważany przez jurkowe środowisko za "guru" niemal równe liderowi- Marian Piłka. Jacek Kurski rozłamowców nazwał "partią kanapową" lub garstką mogącą zmieścić się w jednej windzie. Ile to było oburzeń, ile mówienia, że to zwykłe dyskredytowanie dawnych kolegów, podszyte obawami o zepchnięcie PiSu w sondażach. Niestety Kurski mówił prawdę, co szybko zrozumiał Zawisza, opuszczając zadufany w sobie, lipny polityczny produkt, i za kasą udając się na spotkanie Libertasu, z którego wyszedł jako jego wiceprezes.
Marek Jurek, choć z polityka głównego nurtu stał się moralizatorem powtarzającym od lat te same slogany, które choć wynisłe i piękne, nie mają żadnej szansy realizowania ze względu na wąskie grono wpatrzonych w niego towarzyszy broni, wciąż posiadał wielki szacunek u kolegów z PiS, którzy po pewnym czasie podążyli jego drogą, wyciągając rękę ku współpracy- Każda z nich kończyła się jednak odmową.
Po cichu liczyłem na to, że sytuacja ulegnie zmianie, gdy do boju ruszy Zbigniew Ziobro, facet będący jak na razie najbliżej zrealizowania tego, do czego dążyli post-pisowi poprzednicy. Z tego co wiem, do tego skoku szykował się już od dawna, traktując go jako PlanB na wypadek, gdyby stracił szanse na obiecane stanowisko prezesa PiS po Jarosławie Kaczyńskim. Wyciągnął więc z jarosławowej talii największe asy i zaczął działać, żeby dołożyć do nich jeszcze kilka kolejnych. Mówiono dosyć głośno o wspólnych działaniach Solidarnej Polski i wspomnianego wcześniej Marka Jurka, nawet organizowali jakieś wspólne konferencje. Wszystko wydawało mi się oczywiste aż do wczoraj. Zaskakująca wiadomość została nadesłana z bardzo pewnego źródła, a znalazło się w niej postanowienie szefów ekipy Marka Jurka (ciekawe ile w tej radzie jest osób):
Rada Naczelna Prawicy Rzeczypospolitej podejmuje decyzję o kontynuacji samodzielnej działalności naszej partii.
Rada Naczelna upoważnia przewodniczącego partii do prowadzenia rozmów z innymi ugrupowaniami łącznie z zawarciem porozumień współpracy na rzecz budowy szerokiej większości na rzecz interesu narodowego i wartości cywilizacji chrześcijańskiej.
Wnioskując - wygląda na to, że propozycja współpracy ze Zbigniewem Ziobro spotkała się z odrzuceniem. Powód? Tak silny twór polityczny jak przyjaciele Marszałka Jurka, których najlepszym wynikiem było 2% w wyborach do Parlamentu Europejskiego nie mogą sobie pozwolić na to, żeby tracić poparcie idąc do marginalnej partii jaką jest Solidarna Polska skupiająca totalnie anonimowych jakichś Cymańskich, Kurskich, nikomu nie znanych Mularczyków.... Istnieje natomiast możliwość by Solidarna Polska uznała wyższość przebojowych polityków z windy i spuszczając głowy przystąpiła do budowanej od 5 lat Prawicy Rzeczypospolitej.
Gdyby Jurek przyjął ofertę mógłby spowodować spory postęp SP. Zyskałby o wiele więcej głosów niż będąc jedynym rozpoznawalnym człowiekiem swojej partii bez szans na udział w czynnej polityce. "....Co by było gdyby". Nie warto się się zastanawiać przy tak "ambitnych" planach.
Inny temat. Szokuje mnie Marek Migalski. Bardzo podziwiałem gościa, bo mało który polityk (w formie przeszłej) ma takie wyczucie mediów. Dziś jednak pojechał po bandzie -
Facet najpierw założył telewizję internetową w której próbował na siłę linczować Jacka Kurskiego, a teraz wdaje się w dziecinną polemikę rodem z piaskownicy z Przemysławem Wiplerem, który dość ostro skomentował jego poczynania. Herr Doctor na zarzuty o wysokie stawki idące z Parlamentu Europejskiego na jego dietę i biura odpowiedział zarzutem o ....słabe ciuchy, co świadczy o oszczędności posła Wiplera. No cóż, riposta godna doktora politologii. Wywód Migala możecie przeczytać na jego blogu:
www.migal.salon24.pl/401518,wipler-kto-no-beksa-lizus-i-suchar
Czyżby polityczna kariara pana doktora szła już w stronę światła?
Inne tematy w dziale Polityka