11 Listopada, w dniu obchodów odzyskania przez Polskę Niepodległości prawdziwego samobója strzeliła sobie polska prawica.
Marsz Niepodległości w zeszłym roku osiągnął niebywały sukces- Udało się przeprowadzić spokoją demonstrację, bez okrzyków nienawiści, zbędnej agresji czy niekontrolowanych wydarzeń ze strony skrajnych prawicowców. Sytuacja była na tyle spokojna, że zniecierpliwiła nawet skrajną lewicę, czającą się na maszerujacych w pomniejszych uliczkach Stolicy. Efektem tego były m.in krażące na youtube nagrania wprowadzanego do radiowozu Roberta Biedronia.
W oparciu o ten sukces zaczęto organizować tegoroczną edycję Marszu Niepodległości, reklamowanego jako spotkanie pokoleń, hołd dla tradycji oddany przez młodzież. Jednym słowem- spokojne zgromadzenie 11 tysięcy ludzi okrytych biało-czeronymi barwami- staruszków, rodziców, dzieci, studentów. Wszystkich.
Już wchodząc na Plac Konstytucji, gdzie rozpoczynało się zgromadzenie widać było, że coś tu nie pasuje. Masa skinheadów rzucających płytami chodnikowymi, a z drugiej strony policja z armatkami wodnymi, gazem pieprzowym, gumowymi kulkami i głosem dowodzącego oddziałem szybko pokazała rzeczywistość. Matki przybyłe z dziećmi szybko się ewakuowały. Nawet Janusz Korwin-Mikke złapał za megafon, nawołując do członków swojej partii o wycofanie się z "pola walki"....
W podobnie mocnym tonie zakończyło się całe wydarzenie- spłonął wóz transmisyjny TVN24, a uczestnicy zamiast wracać z podniesionymi głowami i sercem pełnym dumy, musieli uciekać, a co niektórzy wkraczali do walki z interweniującą policją....
I można teraz mówić, że chuligani to przebrani lewacy, że duża zbiorowość jest trudna do okiełznania i inne blablabla...
Prawda jest niestety inna. To Polska Prawica ma problem. Jest nim kibicowsko-chuligański charakter każdej imprezy, który sprawia, że rodzic z dzieckiem zamiast odczuwać piękno marszu niepodległościowego czuje się jak na ligowym meczu na Żylecie, a hasła radości z wolnej ojczyzny zastępuje patetyczne "raz sierpem, raz młotem...", "byłeś w Zomo, byłeś w Ormo, teraz jesteś za Platformą..." etc.
Własnie ten język patosu to kolejny problem. Idąc w Marszu ciężko było usłyszeć coś odmiennego od "skrajnie prawicowych" przyśpiewek na lewaków, pedałów, PO, Palikota (obecność hasła "znajdźcie młota na Palikota!" zdaje się być nowością w tym repertuarze. Gdy natomiast prowadzący doping zaintonował Rotę, to słowa znało niewiele ponad 1/3 maszerujacych. Znana pieśń szybko zginęła w przyśpiewkach na mijaną właśnie Ambasadę Rosji a później Belweder...
Smutne jest to, że upolityczniliśmy świętowanie Niepodległości. Że od Twojej opcji politycznej zalezy po której stronie barykady będziesz, a motywacją dla maszerujących z Tobą będzie nie wydarzenie, ale kolejna okazja do poganiania się z Policją i bojówkami przeciwnej strony... Smutne.
Przed Polską Prawicą dużo zmian. Co by tu zrobić, żeby na Marszu zamiast wspomnianych "chuliganów" mieć rodziny z dziećmi? Żeby wszyscy uczestniczący znali Rotę? Oto pytania nad którymi muszą zastanowić się organizatorzy....
Inne tematy w dziale Kultura