Ostatnio w środkach masowego przekazu zaczęła się pojawiać kwestia polityki Izraela względem swych sąsiadów , szczególnie zaś opinia publiczna zastraszana jest widmem możliwej wojny państwa żydowskiego z Iranem. Czy w istocie Izrael jest problemem na bliskim wschodzie ? Czym jest ten kraj dla Arabów , a czym dla samych Żydów?
Wszystko rozpoczęło się na początku kwietnia 1949r Kneset na pierwszym zgromadzeniu miał obradować nad kwestią o fundamentalnym znaczeniu dla przyszłości młodego państwa żydowskiego. Stu dwudziestu członków Izraelskiego Parlamentu musiało ratyfikować zawieszenie broni kończące wojnę z 1948r w wyniku której urodził się Izrael. Swoimi głosami posłowie mieli zatwierdzić granice własnego państwa. Do rozpatrzenia było trzy układy pokojowe. Granica północna na zachodzie nie wydawała się problemem, w większości pokrywała się z linią wynegocjowaną przez Wielką Brytanię i Francję które przejęły ten teren od Turków po pierwszej wojnie powszechnej. Przebieg granicy na południu również nie budził wątpliwości ponieważ pokrywała się ona z linią w czasie gdy Brytyjczycy sprawowali władzę mandatową w Palestynie. Jednak granica wschodnia między nowym państwem- Izrael i Królestwem Jordanii była już prawdziwym kłopotem. Zielona linia bo tak został nazwany ten pas graniczny biegł przez dawną Palestynę przez środek Jerozolimy bez żadnego logicznego uzasadnienia. Każdy metr ziemi między zieloną linią i starymi mandatowymi granicami Palestyny stanowił więc porażkę żydowskich sił zbrojnych w walce przeciw armiom arabskim. Każdy członek Knesetu był w zasadzie w jakimś stopniu weteranem tej wojny , a w czasie jej trwania wielu z członków żydowskiego parlamentu straciło przyjaciół i krewnych walczących o tereny oznaczone właśnie zieloną linią. W oczywisty sposób nie mogli wyrzec się tych terenów również i z tych powodów. Premier David Ben Gurion uznawany w Izraelu za nowego Mojżesza miał jednak właśnie problem z ratyfikacją nowej granicy w własnym parlamencie ponieważ prawicowa frakcja parlamentarna Cherut całkowicie się przeciwstawiała jakimkolwiek kompromisom granicznym, dla konserwatywnych i ortodoksyjnych Żydów nowy Izrael powinien mieć takie granice jak posiadał w czasach biblijnych. Sugestie do zajęcia bardziej ugodowego stanowiska napływały i ze strony ministra spraw zagranicznych Mosze Szareta , polityk ten posiadał nie tylko talent oratorski ( wypowiadał się tak iż podobno farba schodziła ze ścian), ale i lingwistyczny znał bowiem siedem języków obcych.
Ze strony ortodoksów ciągle było słychać jednak gromkie NIE i tylko twarda postawa premiera pozwoliła na przeforsowanie i uznanie granicy wyznaczonej przez tzw. Zieloną linię. Od tego momentu zaczęła się budowa państwowości żydowskiej w na ziemi dawnej zwaną przez rzymskich namiestników Palestyną.
Izrael miał się stać prawdziwym domem dla Żydów z całego świata, mogli oni przybywać do nowej ojczyzny nie jako goście czy obcokrajowcy , ale jako właściciele ziemi i obywatele własnego państwa. Idea ta – własnego państwa dla Żydów i rządzonego przez Żydów wydawała się tak oczywista po II wojnie światowej, że nawet sami Żydzi wiecznie skłóceni nie byli wstanie zatrzymać tego procesu. Dlatego też ONZ wsparła tę inicjatywę i państwo żydowskie rzeczywiście powstało. Żydzi w samym Izraelu jednak jak w sprawie granic tak w każdej innej sprawie również nie potrafili dojść do konsensusu. Na porządku dziennym stała sprawa czy ziemia powinna należeć do państwowych gospodarstw rolnych – Kibuców czy też powinna być w rękach prywatnych. Podobnie rzecz się miała z Arabami którzy pozostali w Izraelu , tu również debatowano nad tym czy powinni mieć prawo do posiadania czegokolwiek czy też nie. Polityczne swady pojawiały się nawet w kwestiach fundamentalnych takich jak język urzędowy i konstytucja. W języku jidysz kłócili się o prawo używania w życiu publicznym hebrajskiego, a po hebrajsku oskarżano jidysz o to , że jest to język zniewolenia o którym trzeba zapomnieć. Kłócili się o walutę narodową – jak powinna się nazywać i jak wiele pieniędzy należy wydać na emigrantów, ulice i szkoły a nawet na autobusy w Tel Awiwie. Do dnia dzisiejszego w skutek wewnętrznych swarów Izrael nie ma ustawy zasadniczej. Wewnętrzne spory ideologiczne wchodziły nawet na tematy niebezpieczne , a taką zapalną kwestią była sprawa religii. Problematyka religijna nijako sama narzucała się w dyskurs publiczny, ponieważ żydowskość nie sprowadzała się w gruncie rzeczy do kwestii pochodzenia etnicznego ale do przywiązania lub też jego braku do wiary , a może bardziej do obyczajów , tradycji które stały się częścią żydowskiej tożsamości. Kiedy więc państwo żydowskie powstało judaizm był pasażerem na gapę w tej lodzi rozbitków uciekających z Europy po zagładzie. Założyciele państwa byli zwolennikami syjonizmu , a w obrębie tej ideologii nie było miejsca na rabinów i ich religię. Gdy na przełomie wieku XX pierwsi syjoniści dotarli do Palestyny zastali tam ultra ortodoksyjnych Żydów odzianych w długie szaty z wielkimi kręconymi pejsami, żyjącymi nieopodal ruin świątyni. Najgorsze dla syjonistów było to , że Żydzi ci nie chcieli odbudowy państwa żydowskiego , woleli raczej w pokoju żyć z rządzącymi tam Turkami , a potem z Brytyjczykami.
Wojna ideologiczna w istocie rozgorzała po obu stronach , rabini np. chodzili od domu do domu i przestrzegali rodziców przed zgubną nowoczesną ideologią żydowskiej państwowości, nowy Izrael miał się narodzić nie dzięki pracy, polityce ale dzięki zesłaniu Mesjasza i to on ma powołać nowe państwo żydowskie do życia. Syjoniści nie byli dłużni i potrafili się odegrać. W 1971 r. grupa mało religijnych Żydów wybrała się w święto Jom Kippur na wycieczkę i spożywała kanapki z szynką , a dzień ten przez tradycyjnie usposobionych wyznawców judaizmu świętowany jest przez pokute i post. Była to więc profanacja religii i tradycji w najwyższym stopniu jaki był możliwy do zorganizowania. Tego typu prowokacje zresztą do dnia dzisiejszego są w Izraelu spotykane i organizowane. Spory takie jednak jakoś należało uregulować i rzeczywiście pierwszy premier doszedł do kompromisu z ortodoksami. Zagwarantowano religijnym Żydom autonomię szkolnictwa oraz zwolnienia z wojska. Ben Gurion dał im bardzo wiele , ale dla ortodoksów było to mało żądali oni wstrzymania całego ruchu samochodowego w szabat ale do tego zakazać chcieli także nawet spacerów w ten dzień.
To był jednak dopiero początek z czasem pojawiły się i inne inicjatywy jak choćby taka, by język hebrajski znikł z ulic, dosłownie zaś chodziło o usuwanie napisów z studzienek kanalizacyjnych. Wszystko to wydaje się dość groteskowe ale jeśli spojrzy się na ościenne państwa to tam rzeczywiście przepisy religijne są prawem panującym. W Izraelu nie ma nawet cywilnej procedury zawierania związku małżeńskiego, prawnie uznawane są jedynie śluby udzielane przez rabina. Ponieważ liczba religijnych rośnie stale , mają oni liczne rodziny Izrael może zatracić swój syjonistyczny fundament i stać się państwem religijnym o takim charakterze jak państwa islamskie. Spory między Żydami a Arabami w kontekście opisanej kultury politycznej mogą się wydawać rodzinnymi swarami, a skoro wiadomo , że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu więc nie może dziwić fakt , że wojny na tym terenie nie są niczym dziwnym. Częściowo wybuchały one w przeszłości z uwagi na samo istnienie państwa Izrael , później zaś dołączyła do tego tzw. kwestia palestyńska. Wiadomo , że dopóki problem ten nie zostanie uregulowany to wojny i konflikty będą tam mieć miejsce. Warto może przypomnieć, że przed I intifadą Palestyńczycy woleli raczej czytać Marksa niż Koran, później to wszystko się zmieniło na skutek polityki rządu Izraela wobec arabskich sąsiadów. Tendencje do zażegnania sporu na razie nie są widoczne.
Daniel Wójcik
Inne tematy w dziale Kultura