Zełeński stąpa po kruchym lodzie w kwestii przekazania Stanom Zjednoczonym praw do eksploatacji ukraińskich minerałów, w tym złóż ziem rzadkich. Próba ogrania Trumpa, na co może wskazywać nagłe przełożenie spotkania z wiceprezydentem JD Vance, może skończyć się fatalnie dla Kijowa. Jeśli okaże się, że Ukraińcy zmienili zdanie albo zaproponowali Amerykanom wydobycie surowców na terenach okupowanych obecnie przez Rosjan, Trump odbierze to jako osobistą zniewagę.
Przy okazji konferencji w Monachium ma dojść do osobistego spotkania prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego z wiceprezydentem USA JD Vance. Podczas spotkania panowie podpiszą porozumienie, na które wstępnie zgodził się Prezydent Ukrainy. W zamian za dalszą pomoc ma ono otworzyć Amerykanom drogę do eksploatacji ukraińskich złóż minerałów, w tym także najcenniejszych - ukrytych w tzw. ziemiach rzadkich, niezbędnych w przemyśle nowych technologii. Ukraina ma dysponować znacznymi złożami litu, tytanu oraz uranu. Transakcyjne podejście Trumpa do tematu pomocy dla Ukrainy może budzić zaskoczenie wśród tych, którzy słuchając wypowiedzi polskich polityków w ostatnich latach nabrali przekonania, że stosunki międzynarodowe między sojusznikami przypominają kółko wzajemnej adoracji, gdzie mocarstwa oraz ich klienci spędzają miło czas na wspólnym piciu kawy i rozmowach o lepszym świecie w przyszłości. Tym boleśniejszy będzie dla nich kontakt z rzeczywistością, w której Ukraina, zależna od pomocy USA, właściwie nie ma wyboru i musi podporządkować się oczekiwaniom przywódcy tego mocarstwa. W odróżnieniu od swojego poprzednika Trump przed kamerami otwarcie ogłosił, że pomoc amerykańska nie będzie przekazywana za darmo i wskazuje to, czego oczekuje od Ukraińców.
Warto jednak zauważyć, że w kontekście przejęcia ukraińskich złóż Donald Trump mówił jednak o kilku sprawach: odzyskaniu kosztów “inwestycji” poniesionych na pomoc dotychczas przekazaną Ukraińcom, której wysokość określił na 300 miliardów dolarów, ale także jako zabezpieczenie kolejnych transz dostaw. Trump stwierdził, że amerykański protektorat nad skarbami ukraińskiej ziemi to także forma zabezpieczenia przed ogłoszeniem zwycięstwa przez Putina. Z tej ostatniej perspektywy podpisanie takich dokumentów przez władze ukraińskie mogłoby rzeczywiście zabezpieczyć - przynajmniej na kilkadziesiąt lat - tereny wschodniej Ukrainy przed zakusami Rosjan. Trudno sobie wyobrazić, że Putin lub jego następcy zdecydowaliby się zaatakować tereny, gdzie wydobycie prowadzą amerykańskie firmy.
Tymczasem, tuż przed rozpoczęciem porannego spotkania Zełenskiego z JD Vance gruchnęła niespodziewana informacja, że zostaje ono przełożone na godzinę 5 po południu. Niektóre portale ukraińskie (m.in. Kyiv Independent) poinformowały, że do opóźnienia miało dojść ponieważ Amerykanie sprawdzają szczegóły dokumentów, przygotowanych przez stronę ukraińską. Wygląda to przynajmniej niezręcznie, gdyż z reguły spotkania polityków są umawiane dopiero wtedy, gdy szczegóły są ustalone, a papiery gotowe do złożenia podpisów przez oficjeli. Może to wskazywać, że doszło do wprowadzenia poważniejszych zmian, które muszą zostać zweryfikowane przez stronę amerykańską. Zagadką jest, czego mogą one dotyczyć, ale z pewnością nie są to błahostki, skoro złożenie podpisów odłożono aż o 6 godzin.
Po środowej rozmowie telefonicznej z Donaldem Trumpem prezydent Ukrainy napisał, że pragnie pokoju, a swoją wiadomość skwitował cytatem z Trumpa "let’s get it done". Następnie jednak przeczytał zapewne oświadczenie “grupy weimarskiej”, złożonej z polityków UE, Francji, Niemiec, Polski, Włoch, Hiszpanii i UK oraz odbył kilka rozmów z przywódcami państw europejskich. Następnie padło kilka zaskakujących wypowiedzi ze strony ukraińskiej. Zełenski powiedział m.in. “nie jest to miłe”, że Donald Trump rozmawia najpierw z Putinem, a dopiero później z nim, dodając, że nie zaakceptuje żadnych porozumień o losie Ukrainy, zawartych bez Kijowa przez Moskwę i Waszyngton. W wywiadzie dla Economist ukraiński prezydent stwierdził, że POTUS „z pewnością nie ma gotowego planu pokojowego, bo nie konsultował go ze stroną ukraińską”. Zełenski powtórzył także na konferencji w Monachium, że nie widzi konkretnego planu zakończenia wojny na Ukrainie, przygotowanego przez Trumpa. Te mało koncyliacyjne stwierdzenia pod adresem prezydenta kraju, od którego pomocy zależy przyszłość jego ojczyzny, mogą sygnalizować chęć zajęcia bardziej asertywnej postawy w relacjach z Ameryką. Wygląda na to, że konwersacje z przywódcami "grupy weimarskiej" przekierowały prezydenta Ukrainy na tory jego zwyczajowe arogancji, z którą czuje się jak ryba w wodzie. Zełenski zdaje się jednak zapominać, że Europa nie posiada amerykańskich zdolności do przekazywania chociażby środków do obrony przeciwlotniczej czy też informacji wywiadowczych, o łączności za pośrednictwem terminali sieci Starlink, należącej Elona Muska nie wspominając. Powtórzę: próbując ograć Trumpa prezydent Ukrainy stąpa po kruchym lodzie. Z pewnością Zełenski dostanie tylko jedną szansę i oby ją dobrze wykorzystał.
PS. Jeśli ludzie Trumpa ocenią, że Europa próbuje na własną rękę grać z Zełenskim, o wspólnym froncie z USA przeciwko Rosjanom możemy zapomnieć.
Bardzo się cieszę, że zechcieli Państwo tutaj zajrzeć! Mam nadzieję, że znajdziecie tu kawałek Ameryki, Polski oraz tego, co jest pomiędzy. Zapraszam do obserwowania moich profili na Instagramie oraz X. Taka Ameryka!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka