Choć w ostatnich latach wielu polskich polityków postawiło wszystko na jedną kartę: zwycięstwo Ukraińców nad Rosją, odzyskanie przez Kijów utraconych terytoriów oraz uzyskanie członkostwa w NATO przez sąsiada, to po środowym wstrząsie, zaaplikowanym nam przez Amerykanów, czas już najwyższy na opamiętanie i odrobinę realizmu. Forsowanie na obecnym etapie zaproszenia Ukrainy do Sojuszu Północnoatlantyckiego albo kontestowanie amerykańskich warunków zakończenia wojny może skończyć się poważnym konfliktem z ekipą Trumpa, tym bardziej, że sam Zełenski przyjmuje kolejne propozycje z Waszyngtonu bez większych zastrzeżeń. Każda próba nacisku na Trumpa w kwestii Ukrainy to ryzyko, na które obecnie Polski już nie stać!
Środowe popołudnie musiało przynieść potężny szok nie tylko liderom nadwiślańskiego OSINTu, którzy z uporem utrzymywali, że Ukraina wygrywa wojnę z Rosją, ale także dla wielu polskim politykom. Administracja Donalda Trumpa potraktowała Kijów po „anglosasku”, przy okazji wskazując polskim (i europejskim) szabelkistom ich miejsce w szeregu. POTUS nie żartował obiecując, że zamierza szybko zakończyć “absurdalną” wojnę Rosji z Ukrainą i nie będzie brał w tym zakresie pod uwagę sugestii europejskich sojuszników. Cóż - zgodnie z przewidywaniami realistów - Ukraińców czeka przełknięcie bardzo gorzkiej pigułki: koniec marzeń o członkostwie w NATO, utrata znacznej części terytoriów, odcięcie od amerykańskich funduszy i brak gwarancji bezpieczeństwa od USA. Problem jednak w tym, że równie gorzka została przygotowana przez Amerykanów także dla Polski i Europy Zachodniej.
Pierwszą bombę rzucił amerykański Sekretarz Obrony, przemawiający na spotkaniu ministrów obrony w Brukseli. Pete Hegseth stwierdził, że zdaniem USA członkostwo Ukrainy w NATO nie jest realistycznym wynikiem zbliżających się negocjacji pokojowych. Amerykanie po raz kolejny zaznaczają, że nie zamierzają wysyłać własnych żołnierzy do strefy rozgraniczenia, a gwarancji bezpieczeństwa powinny udzielić Kijowowi kraje Europy (i nie tylko), dysponujące takimi zdolnościami. Zdaniem Hegsetha misja pokojowa nie może jednak odbywać się pod auspicjami NATO i nie będzie podlegać ochronie wynikającej z Artykułu 5. Szef Pentagonu oświadczył także, że Stany Zjednoczone “nie będą dłużej tolerować nierównowagi” w relacjach z sojusznikami - za bezpieczeństwo na Starym Kontynencie mają odpowiadać Europejczycy, a Europa musi zapewnić Ukrainie zdecydowaną większość pomocy, zarówno tej militarnej, jak i ekonomicznej. Gwoli sprawiedliwości, Sekretarz Obrony USA akcentował wyraźnie, że USA nie odwracają się od sojuszników, ale sytuacja w Azji nie pozwala im dłużej skupiać się głównie na bezpieczeństwie Europy. Uważnie dobierał słowa, mówił dobitnie i chciał być dobrze zrozumiany.
Wieczorem czasu warszawskiego kolejną bombą podzielił się osobiście Donald Trump, który przez 90 minut miał rozmawiać przez telefon z Władymirem Putinem. Dyskusja o “pokoju” na Ukrainie poszła obu politykom tak owocnie, że panowie zaprosili się nawzajem do złożenia wizyt w Moskwie i Waszyngtonie, by rozwijać współpracę między oboma mocarstwami (sic!). Przygotowania do negocjacji pokojowych zdaniem prezydenta USA rozpoczną się “natychmiast”. Trump miał również zadzwonić do Wołodymyra Zełenskiego, ale rozmowa służyła raczej celom wizerunkowym - POTUS informował prezydenta Ukrainy o tematach rozmowy z Putinem. Na późniejszej konferencji prasowej Trump oświadczył, że Ukraińcy “muszą zawrzeć pokój i zakończyć tę absurdalną wojnę”. Poinformował także, że zawierając umowę z Ukrainą, dotyczącą złóż ziem rzadkich i innych bogactw naturalnych, “zabezpiecza” je, ponieważ w przeciwnym wypadku Putin mógłby twierdzić, że wygrał. “Zatrzymamy je i nie pozwolimy na inny wariant rozwoju sytuacji”. Trump dodał też, że nie widzi szans, by Ukraina wróciła do granic sprzed 2014 roku, ponieważ (Rosjanie) “zajęli dużą część terytorium, o które walczyli, a wielu z nich zginęło”.
Jakie wnioski płyną dla Polski po środowych oświadczeniach Amerykanów? Choć w ostatnich latach wielu polskich polityków postawiło wszystko na jedną kartę: zwycięstwo Ukraińców nad Rosją, odzyskanie przez Kijów utraconych terytoriów oraz uzyskanie członkostwa w NATO przez sąsiada, po środowym wstrząsie czas już najwyższy na opamiętanie i odrobinę realizmu. Forsowanie na obecnym etapie zaproszenia Ukrainy do Sojuszu Północnoatlantyckiego albo kontestowanie amerykańskich warunków zakończenia wojny może skończyć się poważnym konfliktem z ekipą Trumpa, tym bardziej, że sam Zełenski przyjmuje kolejne propozycje z Waszyngtonu bez większych zastrzeżeń. Każda próba nacisku na Trumpa w kwestii Ukrainy to ryzyko, na które obecnie Polski już nie stać! Tymczasem, jeszcze kilka tygodni temu Prezydent Andrzej Duda nalegał na wystosowanie zaproszenia do Sojuszu Północnoatlantyckiego dla Kijowa. Być może jest to jedna z przyczyn, dla których nadal nie doszło do spotkania polskiego prezydenta z Donaldem Trumpem, które zapowiadano na długo przed jego inauguracją.
Rodzi się pytanie, co możemy zrobić, aby w tej trudnej sytuacji zagwarantować Polsce bezpieczeństwo? Należy jak najszybciej rozpocząć negocjacje z Amerykanami, by złagodzić, przynajmniej czasowo, stanowisko Hegsetha w kwestii zrzeczenia się przez USA odpowiedzialności za bezpieczeństwo Polski! Stawka ryzyka dla Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii czy Holandii, które nie graniczą z Rosją, jest przecież nieporównywalnie niższa! Trudno sobie wyobrazić, by nad Wisłą zabrakło amerykańskich żołnierzy, AWACSów, samolotów-cystern i myśliwców, okrętów na Bałtyku oraz innego nowoczesnego sprzętu! Taka postawa mogłaby wywołać efekt domina u pozostałych sojuszników i wycofywanie cennego uzbrojenia oraz żołnierzy, a także zachęcać Rosjan do podejmowania kolejnych prób destabilizowania Polski. Powinniśmy jednakże jednoznacznie wykluczyć wysyłanie polskich żołnierzy na wschodnią Ukrainę w ramach kontyngentu pokojowego, w którym - zgodnie z zapowiedzią Hegsetha - nie będzie Amerykanów i który nie będzie podlegał ochronie wynikającej z Artykułu 5 Traktatu NATO.
Na zakończenie wczorajszego dnia w reakcji na oświadczenia Amerykanów zobaczyliśmy komunikat “grupy weimerskiej” ministrów Francji, Niemiec, Polski, Włoch, Hiszpanii, UK i EU, którzy wyrazili poparcie dla integralności terytorialnej Ukrainy, a także oczekiwanie, że Kijów zostanie ustawiony "w silnej pozycji" podczas negocjacji pokojowych. Jej członkowie oczekują też miejsc przy stole z przedstawicielami Zełenskiego, Trumpa i Putina, a także obiecują dalsze wsparcie dla Ukrainy. Wygląda na to, że kraje Europy chciały wskazać Zełenskiemu, że nadal ma alternatywę, ale przynajmniej oficjalna reakcja Kijowa była o wiele bardziej wyważona i zgrywająca się z propozycjami USA.
Bardzo się cieszę, że zechcieli Państwo tutaj zajrzeć! Mam nadzieję, że znajdą tu Państwo kawałek Ameryki, Polski oraz tego, co jest pomiędzy. Zapraszam także do obserwowania moich profili na Instagramie oraz X. Taka Ameryka!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka