W dyskusji, jaka wybuchła po podpisaniu polsko-ukraińskiego oświadczenia, mającego rzekomo odblokować ekshumacje i pochówki Polaków, zamordowanych przez ukraińskich nacjonalistów na Wołyniu oraz w Małopolsce Wschodniej, komentatorom umknął bardzo istotny detal, który w moim odczuciu może mieć kluczowe znaczenie w tej sprawie. Komentując fakt podpisania tego dokumentu przez obecnych ministrów spraw zagranicznych obu krajów prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski, stwierdził, że szczątki ofiar mogą spocząć na warszawskich Powązkach. Czyżby oznaczało to, że na Ukrainie nie będzie polskich cmentarzy, w których spoczną ekshumowane ciała Polaków, zamordowanych podczas rzezi przez Ukraińców? Zgoda na takie rozwiązanie byłaby policzkiem nie tylko dla rodzin ofiar, ale także dla Polski.
Według danych Instytutu Pamięci Narodowej i rezultatów badań, opublikowanych przez dr Leona Popka, ukraińscy nacjonaliści napadli na Polaków w około 4000 miejscowości, zaś liczba bestialsko zamordowanych to pomiędzy 120-150 tysięcy ludzi (Biuletyn IPN 4/2017). Minęło już 80 lat od tamtych wydarzeń i zapewne trudno będzie oszacować dokładną liczbę ofiar. Po wielu miejscowościach nie pozostał żaden ślad, zniszczone lub spalone zostały dokumenty, pamiątki, zdjęcia, księgi parafialne, a mieszkańcy wymordowani. Ich nierzadko poćwiartowane ciała wrzucono do bezimiennych dołów, w których spoczywają do dziś. Bliscy, ale także wielu Kresowian i Polaków, nadal żywo wspomina te wydarzenia. Dodatkowe cierpienie przynosi świadomość braku chrześcijańskiego pochówku ofiar, a także możliwości odmówienia modlitwy i zapalenia zniczy na poświęconych grobach. To wciąż niezagojona rana w wielu polskich sercach.
Odchodzą ostatni ukraińscy świadkowie tamtych wydarzeń, zabierając do grobów często na zawsze tajemnicę o miejscach pochówków ofiar kaźni. Ze smutkiem należy także zauważyć, że wypowiedzi części historyków w kwestii liczby pomordowanych mogą świadczyć o braku ich obiektywizmu w tej sprawie. Podejmowane są próby nie tylko manipulacji szacunkami ogólnej liczby ofiar, ale także relatywizacji tej zbrodni, nazywania jej “konfliktem polsko - ukraińskim” lub “tragedią”, bez wyraźnego wskazania sprawców. Przemilcza się bestialstwo dokonywanych przez ukraińskich nacjonalistów zbrodni, którzy mordowali swe ofiary ze szczególnym okrucieństwem, nie oszczędzając nawet ciężarnych kobiet i dzieci.
Wielu czołowych polityków w minionych latach usiłowało wyciszać polskie głosy rodzin ofiar, środowisk kresowych i części duchowieństwa, domagające się rozwiązania sprawy ekshumacji i pochówków, także w związku z bezprecedensową polską pomocą, okazaną Ukrainie i Ukraińcom, broniącym się przez rosyjską inwazją. Poza obietnicami i pozorowanym postępem nie udało się jednak niczego istotnego w tej sprawie osiągnąć. To jedna z największych porażek obozu Zjednoczonej Prawicy oraz kończącego swoje 10-letnie urzędowanie Prezydenta Andrzeja Dudy, który - jak wszystko na to wskazuje - został po prostu oszukany przez polityków ukraińskich.
Kwestia ta niewątpliwie ciąży na obecnych relacjach polsko-ukraińskich, a kijowscy politycy zrozumieli, że nowa ekipa, która z przejęła władzę z rąk Prawa i Sprawiedliwości w 2023 roku nie zamierza ustąpić i jest gotowa do wyciągnięcia ciężkich dział w tej sprawie. Wobec zbliżającej się polskiej prezydencji w Unii Europejskiej i jednocześnie oficjalnymi wypowiedziami czołowych polskich polityków, mówiącymi wprost, że bez rozwiązania sprawy polskich ofiar ukraińskich nacjonalistów nie ma mowy o przystąpieniu Ukrainy do tej wspólnoty, Zełeński prawdopodobnie zrozumiał, że czas kluczenia dobiegł końca.
Jestem przekonany, że sugerując pochówek ekshumowanych ofiar ludobójstwa na Cmentarzu Powązkowskim, Rafał Trzaskowski świadomie uchylił Polakom kulisy prowadzonych negocjacji w tej sprawie. Prezydent Warszawy ujawnił w ten sposób, że dla strony ukraińskiej największym problemem jest konieczność pochowania dziesiątek tysięcy ekshumowanych ofiar. Pojawienie się 1000 polskich cmentarzy na Zachodniej Ukrainie, z narodowymi symbolami i tysiącami grobów ofiar wzbudziłoby niewątpliwie poruszenie w lokalnych społecznościach, zwłaszcza że w wielu z nich trwa wciąż żywy kult ludobójców. Banderze, Szuchewyczowi, Konowalcowi i innym wciąż stawia się tam przecież pomniki, buduje muzea, nadaje ulicom miast i wsi ich imiona. Tłumaczenie, że są oni tam bohaterami walki z Sowietami, należy wreszcie raz na zawsze włożyć między bajki.
Wygląda więc na to, że odblokowanie ekshumacji przez stronę ukraińską będzie możliwe pod warunkiem, że ciała zamordowanych na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej spoczną w Polsce. Rafał Trzaskowski zdetonował tę bombę, lecz niewielu komentatorów zauważyło tę propozycję. Zapewne przyparta do muru przez Sikorskiego i Tuska ekipa Zełeńskiego jest wreszcie gotowa do rozwiązania coraz bardziej niewygodnego dla nich problemu, ale jednocześnie wymyśliła sprytny sposób, by pozbyć się raz na zawsze śladów polskości na Zachodniej Ukrainie i polskich ofiar ludobójstwa. Czy Polska powinna zgodzić się na takie rozwiązanie? Moim zdaniem nie. Decydujący głos w tej sprawie powinny przede wszystkim rodziny ofiar i stowarzyszenia skupiające kontynuatorów tradycji Kresowych.
Bardzo się cieszę, że zechcieli Państwo tutaj zajrzeć! To zaledwie początki tego bloga oraz jednocześnie mój powrót do pisania po wielu latach przerwy. Mam nadzieję, że znajdą tu Państwo kawałek Ameryki, Polski oraz tego, co jest pomiędzy. Zapraszam także do obserwowania moich profili na instagramie oraz twitterze.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka