Właśnie skończyło się inauguracyjne przemówienie Donalda Trumpa. I co teraz droga UE?
Już widzę oczami wyobraźni komentatorów z niemieckiej ARD i ZDF oraz „europejskich towarzyszy” jak się zapowietrzają z oburzenia: Jak można coś takiego mówić!. Że są tylko dwie płcie? I że to koniec globalizacji?
Elity europejskie, a także nasz obecnie niemiłościwie nam panujący rząd et consortes, najwyraźniej negują istnienie nowej rzeczywistości, którą już od listopada ubiegłego roku kształtuje wynik wyborów prezydenta w USA, a dziś przypieczętuje owe zmiany oficjalna inauguracja prezydentury Donalda Trumpa. Ale nie cieszmy się jeszcze, że to coś zmieni w Europie i u nas.
W roku 1953, a dokładnie 5. marca, zmarł Józef Stalin, co tak samo otwierało przestrzeń do zmian w naszym kraju. Ale ówczesne komunistyczne elity rządzące naszym krajem negowały przyjęcie tego do wiadomości i przykręcały śrubę jeszcze bardziej, czego najjaskrawszym przykładem było internowanie pół roku później, bo dopiero 25 września 1953 kardynała Wyszyńskiego.
Przykręcanie śruby odbywało się w oparciu o coraz silniejsze zastraszanie ludzi i węszenie wszędzie „wrogów ludu”. Wszechobecna cenzura, która doprowadziła do autocenzurowania się samych obywateli, a jednocześnie zagrzewała do dalszej walki sługi systemu, trwała jeszcze długo, a władza po dwudziestu ponad latach ukoronowała ten stan wpisaniem do konstytucji w roku 1976 przewodniej roli PZPR oraz nierozerwalnej więzi przyjaźni polsko-radzieckiej.
Jakie skutki to niosło dla poszczególnych ludzi, mogłam się przekonać, gdy ostatnio wpadł mi w ręce dokument – pamiątka rodzinna pewnej osoby, a mianowicie prośba o rehabilitację niesłusznie oskarżonego o „wrogą robotę” pioniera psychotechniki i polskiej psychologii pracy dr. Henryka Targońskiego. Jego ówczesny wkład we współczesne BHP na kolei jest bezcenny.
Jak czytamy w jego biografii naukowej, którą po jego śmierci zamieścił Sławomir Cieślikowski w fachowym periodyku, był naukowcem, który opracował specjalne testy psychotechniczne, które sprawdzały poziom umiejętności, predyspozycje psychiczne, refleks oraz zdolności reagowania, jakie warunkowały możliwość pracy na kolei, bo decydowały o bezpieczeństwie przewozów. Można śmiało powiedzieć, że były to pierwsze polskie testy na inteligencję oraz pierwsze kwalifikacyjne testy psychologiczne dla przyszłych kolejarzy. Wyniki swoich badań prezentował na rozlicznych konferencjach, również zagranicznych, gdzie znajomość pięciu języków obcych pozwalała mu na szeroką wymianę myśli, obserwacji i badań w dziedzinie dla niego kluczowej.
Niestety śmierć Stalina zbiegła się w czasie z konferencją naukową, której uczestnikiem był ww. naukowiec. W panice powstałej w wyniku tak niesłychanego wydarzenia (bo przecież „Stalin wiecznie żywy”), podstawowa organizacja partyjna działająca w miejscu pracy, poczuła się zagrożona i wykazując palącą potrzebę umacniania nadal systemu i swego miejsca w nim, doniosła do odpowiednich organów o wrogu ludu, który temu ludowi utrudnia awans społeczny, bo zbyt wielu kandydatów do pracy odrzuca na podstawie jakichś szemranych testów i trzeba go było raz na zawsze odsunąć od tych wrogich działań. Najlepiej wyrzucić z pracy. Wróg ludu nie będzie więcej mącił i odrzucał kandydatów, których wysuwa do pracy kolektyw partyjny…
Jak przebiegała dyskusja, tego oczywiście się nie dowiemy, bo nie zachowały się pewnie żadne zapiski, ale atmosferę tego spotkania można sobie wyobrazić. Odsunięcie naukowca od pracy stało się faktem, a dopiero odwilż po roku 1956 przyniosła lekkie opamiętanie i próby rehabilitacji. Dr. Targoński na ponad cztery lata został pozbawiony możliwości pracy w swojej specjalizacji.
Oto odpis treści dokumentu na który się natknęłam (z wyjaśnieniami skrótów podanych w nawiasach kwadratowych):
/W lewym górnym rogu:/
Podstawowa Organizacja Partyjna PZPR [Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej]
przy Okr. Przychodni Lek. K.P [Okręgowej Przychodni Lekarskiej Kolei Państwowych]
/W prawym górnym rogu wielkimi literami / P O U F N E
Towarzyszu Dyrektorze Generalny!
W marcu 1953 roku odbyła się w Centralnej Pracowni Psychotechnicznej K.P. [Kolei Państwowych] konferencja w sprawie badań psychotechnicznych na PKP – przy współudziale profesorów Tomaszewskiego i Biegeleisena, V-ministra Balickiego, Generalnego Dyrektora M.K. [Ministerstwa Komunikacji] Domańskiego, przedstawicieli Departamentów fachowych M.K. i wydziałów Dyrekcji O.K.P. [Dyrekcji Okręgowych Kolei Państwowych].
Jednym z celów konferencji było ulepszenie metod psychologicznych badań selekcyjnych pracowników służb ruchu i mechanicznej.
W czasie dyskusji, której przedmiotem była krytyka dotychczasowej działalności Pracowni – padło (wobec wielu obecnych przedstawicieli Władz PKP) poważne a nieuzasadnione oskarżenie pod adresem Dr. Henryka Targońskiego, zajmującego się wówczas w Dep. Zdrowia M.K. całokształtem spraw psychotechniki na PKP.
Dr. Targońskiemu uczyniono ciężki a bezpodstawny zarzut „wrogiej roboty” polegającej jakoby na tolerowaniu przez w./w. nadmiernego odsiewu kandydatów do służb ruchu i mechan.[mechanicznej], których nie dopuszczono do pracy na skutek ujemnych wyników badań psychotechn.[icznych]
Wiele przyczyn składało się wtedy na duży odsiew kandydatów do wspomnianych służb na PKP, ale przyczyną tego nie była „wroga robota”. Dr. T. [doktora Targońskiego] – zarzut pochopnie, nieodpowiedzialnie i bez pokrycia wypowiedziany pod adresem Dr. T., człowieka spokojnego, lojalnego, przez wiele lat pracującego na odpowiedzialnych stanowiskach na PKP, długoletniego więźnia obozów hitlerowskich.
Zwracam się obecnie do Tow. Generalnego Dyrektora w powyższej sprawie po linji [ortografia oryginalna] partyjnej, gdyż uważam, że b. [były] przedstawiciel p.o.p. [podstawowej organizacji partyjnej] PZPR przy Okr. Przychodni Lek. K.P [Okręgowej Przychodni Lekarskiej Kolei Państwowych] (obecny na wspomnianej konferencji) nie zajął wówczas z miejsca właściwego stanowiska wobec krzywdy, jaka spotkała Dr. T. (określenie jego pracy jako „wrogiej roboty”), a więc nasza ówczesna egzekutywa p.o.p. częściowo do tej krzywdy się przyczyniła. (Przyczyny nadmiernego odsiewu kandydatów jeszcze dzisiaj można zbadać i ustalić.)
Ufam, że Tow. Generalny Dyrektor spowoduje, że i Dr. H. Targoński skorzysta z nowego nurtu w naszej Partji [ort. oryg.] po VIII Plenum i z dobrodziejstw polskiego Października, a więc zostanie o f i c j a l n i e i formalnie
z r e h a b i l i t o w a n y, czym częściowo wynagrodzi mu się krzywdę, z powodu której cierpiał 4 lata przez odsunięcie go z pracy, której poświęcił większą część swego życia.
Równocześnie nadmieniam, że Dr. Targoński, jako doświadczony znawca psychotechniki, autor wielu prac i artykułów z tej dziedziny, jeden z prekursorów psychotechniki na PKP, uczestnik wielu zjazdów krajowych i zagranicznych poświęconym zagadnieniom psychotechniki – mógłby wkładem swej pracy przynieść wiele korzyści w naukowo-badawczym opracowywaniu zagadnień psychologii i fizjologii pracy, w ich dostosowaniu do potrzeb kolejnictwa, zwłaszcza wobec obecnego braku doświadczonych fachowców z tej dziedziny.
Warszawa, 12. Lutego 1957
/po prawej stronie:/ Za egzekutywę
/podpis nieczytelny, pod nim:/ B i k Marian I. Sekr. p.o.p.
Pod pismem są jeszcze informacje o trzech odpisach powyższego dokumentu skierowane do różnych zainteresowanych sprawą.
Sprawa dr. Targońskiego to przecież tylko jeden i to wcale nie odosobniony przykład, jak działały mechanizmy wykluczania, gdy ktoś nie był po właściwej stronie. One działają dziś podobnie, choć być może ich ostrze jest stępione poprzez istniejącą jeszcze (!) wolność słowa. Dziś jednak ta wolność słowa coraz bardziej niektórym unijczykom przeszkadza. Jak widać obecnie Ameryka dostaje wolność słowa, a my będziemy mieć coraz większą cenzurę i zamordyzm, który pod pozorem ochrony przed „mową nienawiści” wprowadza nam Unia Europejska i nasz rząd. Tak jak kiedyś „wrogą robotę” czy „wroga ludu” można było wywalić z pracy pod wyssanym z palca pretekstem, bo „nie nasz”, tak teraz ten sam mechanizm będzie działał przy użyciu pałki zwanej „mową nienawiści”. Już dziś niejaka pani Bąkowska zachwyca się takimi rozwiązaniami w Niemczech. Wzmożenie w UE trwa. Tylko czekać, jak usłużni sygnaliści zaczną ochoczo wyszukiwać wszelkich „mówców nienawiści” i uprzykrzać im życie. A może nawet to już się dzieje.
O zagrożeniach płynących z wdrażanego i przeciskanego na siłę przez parlamenty prawa DSA (Digital Services Act, czyli Akt o usługach cyfrowych) pisze Łukasz Warzecha (niestety nie mam pewności, czy ten link zadziała, bo akurat mam w prenumeracie). Te same zastrzeżenia już wyraziłam w notce „Pawka Morozow powróci?” w listopadzie ubiegłego roku.
Ponieważ dziś wszystko dzieje się szybciej, niż w latach pięćdziesiątych dwudziestego wieku, gdy nie było Internetu i mediów społecznościowych, ani w ogóle wolnych mediów, istnieje nadzieja, że tej śruby nikt nie zdąży przykręcić, zanim na dobre ten chory pomysł zostanie wdrożony w życie.
No i oby nikomu nie przyszło do głowy wpisywać choćby na chwilę jakichś bredni o wieczystej i nierozerwalnej więzi przyjaźni polsko-jakiejś-tam.
Ale to, że dzieje się szybciej, nie oznacza, że się nie wydarzy. Coś czuję, że teraz w Berlinie i Brukseli wszystko wrze. Może tak jak przy delegalizacji Tik Toka w Stanach, prawo podziała jakieś dwanaście godzin i potem padnie.
Oby.
PS o dr Henryku Targońskim może napiszę osobno.
Źródła:
https://dorzeczy.pl/opinie/676108/warzecha-amerykanie-dostaja-wolnosc-slowa-europejczycy-dsa.html
Zdjęcia z archiwów rodzinnych
Inne tematy w dziale Polityka