konglomeratka konglomeratka
157
BLOG

Pawka Morozow powróci?

konglomeratka konglomeratka Społeczeństwo Obserwuj notkę 10
"Śmiało można powiedzieć, że 2024 rok przebiega pod hasłem budowania współpracy z sygnalistami." – jak czytam dziś na portalu Prawo.pl. Czyli współpracy z kim?

Owszem, śmiało. Śmiało się i śmiało, a mi do śmiechu nie jest... Raźnym krokiem budujemy znów komunizm.

Ze smacznych cytatów z tego artykułu jeszcze kilka wyimków:

„Rozporządzenie to wprowadziło do środowiska internetowego nową kategorię szczególnych, a wręcz profesjonalnych podmiotów zgłaszających naruszenia prawa – tzw. zaufanych podmiotów sygnalizujących (trusted flaggers lub TF)”

Aha, czyli będzie nowy rodzaj Tajnego Fspółpracownika…

„W swoim wniosku podmiot ubiegający się o status zaufanego sygnalisty, poza danymi kontaktowymi, będzie musiał wskazać konkretne dziedziny (…) w zakresie których ubiegać się będzie o przyznanie statusu TF. 

„Mimo zbieżności nazw pojęcie zaufanych podmiotów sygnalizujących, które pojawia się w AUC, nie odnosi się do pracowników przedsiębiorcy i innych osób będących świadkami nieprawidłowości wewnątrz przedsiębiorstwa. Wręcz przeciwnie, muszą to być podmioty niezależne od dostawcy usług. To profesjonalne podmioty dysponujące wyspecjalizowaną wiedzą na temat naruszeń prawa w danej dziedzinie, które sygnalizują zauważone nieprawidłowości w interesie publicznym”. To zależy czyj interes publiczny będzie reprezentowany, bo przykładowi internetowi sygnaliści to m.in organizacje NGO zajmujące się zgłaszaniem nielegalnych treści rasistowskich i ksenofobicznych, pod które w dzisiejszych czasach można naprawdę podciągnąć, co się tylko chce.

Aha, czyli nie wystarczy permanentna kontrola treści, która już istnieje, ale jeszcze musi być instytucjonalna policja myśli...

Niestety oczami wyobraźni widzę już farmy trolli na usługach zideologizowanych maniaków z różnych NGO-sów żyjących z pieniędzy zagranicznych fundacji, prześcigających się w doszukiwaniu się nieprawidłowości w rozumieniu prawa UE i różnych dziwnych rozporządzeń, które to pod byle pretekstem będą skutecznie uniemożliwiać swobodny rozwój firm, które wezmą na celownik.

Nie mogę się otrząsnąć, ani nadziwić z tego, że jednak przyjęto ustawę o ochronie sygnalistów. Dlaczego „jednak”? Bo od czasu uchwalenia dyrektywy UE minęło 5 lat. Wdrożenie tej dyrektywy do polskiego prawa napotykało zatem problemy, a może także opory natury etycznej, tego nie wiem. Jakoś poprzednie rządy, uchodzące za prawicowe, jakoś nie śpieszyły się z wprowadzaniem tych przepisów. Dość że ostatecznie obecnie nam niemiłościwie panujący Sejm ochoczo w czerwcu br. przyjął ustawę o ochronie sygnalistów. W miejscach pracy wielu osób pojawiła się kolejna biurokratyczna mitręga.

W pracy miałam podpisać właśnie jakiś papier, ale wcześniej postanowiłam poszukać, o co w ogóle chodzi. Żebym wiedziała, co podpisuję.

I im bardziej szukałam, tym bardziej nie znajdowałam tam informacji, po co nam takie przepisy. Po co nam przepisy mające poprawić samopoczucie donosicieli. Mam wrażenie że cały ten „mechanizm ochrony sygnalistów” pachnie nieładnie atmosferą ZSRR i upadłego NRD…

Tak mi się skojarzyło. To tam właśnie donosicielstwo urosło do rangi cnoty, a wzajemna nieufność i podejrzliwość sprawiały, że nigdy nie wiadomo było, czy to, co ktoś mówi, to dlatego, że tak myśli, czy mówi tylko dlatego, że tak trzeba… Tak, tak.. Zaraz się ktoś oburzy, że to w ogóle nie ma nic wspólnego z komunistycznym reżimem.

W ogóle zastanawiam się, dlaczego jakaś zupełna cisza jest na temat tych przepisów. Nie znalazłam zbyt wielu artykułów na ten temat, jakichś polemik, jakichś analiz… A mnie one niepokoją…

25 września 2024 roku, weszła w życie ustawa o ochronie sygnalistów. I czytam że: „Przepisy opublikowane w Dzienniku Ustaw 24 czerwca implementują do polskiego porządku prawnego unijną dyrektywę w sprawie ochrony osób zgłaszających naruszenia prawa Unii.”

Właśnie to ostatnie słowo jest zastanawiające. Sygnaliści do spraw prawa Unii… Do tej pory wydawało mi się, że najważniejsze w Polsce jest przestrzeganie prawa krajowego, jako prawa pierwotnego wobec przepisów unijnych. Do póki te unijne nie znajdą się w naszych ustawach, to nie są prawem. Ale ustawę o sygnalistach jednak uchwalono i teraz donosicielstwo już jest polskim prawem. Jak kiedyś w NRD. Tak to widzę. Mam wrażenie, że prawodawstwo unijne wkracza głęboko w sferę relacji międzyludzkich, które do tej pory regulował obyczaj, kultura osobista, nakazy moralne i etyczne oraz odpowiedzialność osobista i karna.

Może się kompletnie mylę i w tych przepisach nie ma nic strasznego, a jednak, kiedy czytam, że „Sygnalista to każda osoba zgłaszająca „sygnały” o nieprawidłowościach w ramach funkcjonowania jednostki publicznej lub przedsiębiorstwa – czyli o naruszeniach prawa Unii Europejskiej” to trochę się obawiam, które to prawa Unii Europejskiej będą potrzebowały aż takiej ochrony, że o ich naruszeniach trzeba donosić odpowiednim organom. „Sygnalista to osoba, która zgłasza informacje o potencjalnym lub rzeczywistym naruszeniu prawa, nieprawidłowościach lub zagrożeniach dla interesu publicznego.” Potencjalnym? Czyli jeszcze żadne naruszenie nie miało miejsca, a już ktoś „życzliwy” ma prawo donieść na rozważania o potencjalnych, niezaistniałych jeszcze zdarzeniach? „Raport mniejszości” już tu jest!

Co ważne - jak czytam na kilku różnych stronach internetowych - sygnalistą będzie mógł zostać zarówno pracownik – niezależnie od podstawy i formy świadczenia pracy, jak i były pracownik, a także nawet stażysta czy wolontariusz. I to ostanie mnie najbardziej niepokoi. Ktoś przychodzący z zewnątrz, nie znający jeszcze w pełni środowiska pracy, w którym się znalazł, nie mający doświadczenia w takiej organizacji, będzie mógł tak po prostu zgłaszać, co uzna za stosowne?

Czytam też, że „Ustawa przewiduje także możliwość określenia w procedurze zgłoszeń wewnętrznych systemu zachęt. Najczęściej rozumie się przez to zachęty materialne dla osób zgłaszających nieprawidłowości.” Jest co prawda w jednym miejscu ustawy zastrzeżenie, że zgłaszanie nieprawidłowości ze złej woli podlegać będzie karze, ale i tak „system zachęt” może tworzyć pole do nadużyć.

Coraz więcej jest osób, których rozchwianie emocjonalne nie pozwala rzetelnie postrzegać rzeczywistości. Co, jeśli w dobrej wierze, w poczuciu misji i działania na rzecz dobra publicznego, ale w stanie wskazującym na pewnego rodzaju zachowania paranoiczne, takie osoby będą de facto działać na szkodę instytucji, w której pracują?

Na stronie gov.pl czytam: „Zgłoszenia lub ujawnienia publiczne mogą dotyczyć m.in. korupcji, prania pieniędzy i finansowania terroryzmu, niebezpiecznych produktów, bezpieczeństwa transportu, ochrony środowiska, bezpieczeństwa żywności, zdrowia publicznego, ochrony konsumentów, ochrony prywatności i danych osobowych, bezpieczeństwa sieci i systemów teleinformatycznych, a także interesów finansowych Skarbu Państwa, jednostek samorządu terytorialnego oraz UE, jak również konstytucyjnych wolności i praw.”

Wytłuszczona przeze mnie ‘ochrona środowiska’, która w Unii Europejskiej urosła już do rangi religii, może budzić niepokój, bo z jednej strony dbanie o przyrodę i racjonalne z niej korzystanie, bez dewastacji i niepotrzebnego niszczenia jej, jest jak najbardziej chwalebne, to jednak w obecnych czasach, rodzi pytania o to, jak daleko ma sięgać ta ochrona.

Jak czytam na portalu Infor: „… nowe przepisy mają zapewnić im większe bezpieczeństwo i ochronę przed odwetem. Gwarantują, że osoby zgłaszające nieprawidłowości nie będą musiały obawiać się konsekwencji ze strony pracodawców. Sygnaliści będą teraz lepiej chronieni przed represjami ze strony pracodawców, czyli np. zwolnieniem, obniżeniem wynagrodzenia, dyskryminacją czy mobbingiem.” Wydawało mi się do tej pory, że w przypadku zgłaszania przestępstw istniał jakiś program ochrony świadków. To nie wystarczy?

Czyli dajmy na to w tartaku zatrudnia się działaczka ekologiczna, która przecież w dobrej wierze torpeduje działanie firmy, bo wierzy, że tym samym uratuje tysiące „istnień drzewnych”. Na rozmowie kwalifikacyjnej wypadła dobrze, ale kiedy się zabrała do pracy, to okazało się, że głównie zajmuje się śledzeniem i doszukiwaniem się naruszeń prawa unijnego tam, gdzie go w ogóle nie ma i w zasadzie nie nadaje się zupełnie do tej pracy. Należałoby ją zwolnić, ale cóż, jako sygnalisty nie będzie można… Absurd? No nie wiem… Już dziś są wśród nas pieniacze i utyskiwacze… Gdzieś ostatnio czytałam o mieszczuchu, który przeprowadził się na wieś, po czym co chwila donosi na swoich sąsiadów. A to, że śmierdzi chlewnia, a to że gnojówka jest na podwórku, a to że ktoś psa uwiązał na podwórku, a to że kogut pieje… Zmyślam? Nie, tacy ludzie naprawdę istnieją.

Czytam na portalu gov.pl: „Sygnalista, który doświadczy działań odwetowych, będzie mógł, na podstawie ustawy, wystąpić o zadośćuczynienie lub odszkodowanie. Instytucją odpowiedzialną za udzielanie wsparcia sygnalistom jest Rzecznik Praw Obywatelskich.” I na stronach Infor: „Jeżeli coś takiego nastąpi, pracodawca będzie musiał udowodnić, że jego działania nie miały charakteru odwetowego. To istotna zmiana, która ma zachęcić pracowników do zgłaszania nieprawidłowości, a tym samym przyczynić się do poprawy ich komfortu psychicznego.”

Czyli tak: właściciel tartaku zwalnia osobę, która nie nadaje się do pracy, swoim zachowaniem działa na szkodę przedsiębiorstwa i to teraz pracodawca ma udowadniać, że jego działania nie miały charakteru odwetu? To faktycznie istotna zmiana, która stawia całe prawo na głowie.

Czyli teraz taka zaangażowana ekolożka, dzięki takiej ustawie poprawi swój komfort psychiczny, ale doprowadzi firmę do upadku, tak?

"Chociaż przepisy są obiecujące, pojawiają się pytania dotyczące ich skuteczności w praktyce. Czy pracodawcy będą przestrzegać nowych regulacji? Czy sygnaliści będą czuć się wystarczająco bezpiecznie, aby zgłaszać nieprawidłowości? Mimo wszystko wiele osób uważa, że obawa przed potencjalnymi konsekwencjami, choćby nieformalnymi i subtelnymi, nadal będzie powstrzymywać pracowników przed zgłaszaniem błędów" – dodaje Beata Anioł. (w artykule na portalu Infor)

Konsekwencjami nieformalnymi i subtelnymi? – Co autorka tej wypowiedzi miała na myśli?

I jak tu nie mieć skojarzeń… Skojarzenia to przekleństwo, więc możemy dziś dać głowę… Że nazwisko pani Anioł, jest zupełnie przypadkowe. A tych, co nie kojarzą, to odsyłam do serialu „Alternatywy 4” i postaci o tym samym nazwisku.

I czytam też dalej w tym samym artykule.

„Nowe przepisy to dopiero początek drogi. Aby system ochrony sygnalistów działał skutecznie, potrzebna jest nie tylko odpowiednia legislacja, ale także zmiana kultury organizacyjnej w wielu firmach. Pracownicy powinni czuć się bezpiecznie, wiedząc, że ich zgłoszenia zostaną potraktowane poważnie i że nie poniosą za to żadnych negatywnych konsekwencji.”

To teraz esencja z powyższego: „Nowe przepisy to dopiero początek drogi. Aby system działał skutecznie, potrzebna jest zmiana kultury organizacyjnej.”

Tak, mieliśmy już taką zmianę kultury organizacyjnej… Jej wzorcowym przedstawicielem i bohaterem był Pawka Morozow. Nieobeznanych z tą postacią odsyłam do literatury lub nawet Wikipedii.

Źródła:

https://www.prawo.pl/biznes/nowe-obowiazki-w-zorganizowaniu-wspolpracy-z-internetowymi-sygnalistami,529905.html

https://www.infor.pl/prawo/praca/prawa-pracownika/6724759,kto-to-jest-sygnalista-co-moze-zglosic.html

https://www.gov.pl/web/sprawiedliwosc/ustawa-o-ochronie-sygnalistow-juz-obowiazuje

https://www.prawo.pl/kadry/ustawa-o-ochronie-sygnalistow-opublikowana-od-kiedy-obowiazuje,527127.html

https://www.wolterskluwer.com/pl-pl/expert-insights/analiza-ustawy-o-sygnalistach


myślę więc piszę i piszę, żeby wiedzieć, co myślę

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo