Kiedy tak sobie patrzę na te puste gesty i słucham tych rzekomo historycznych wystąpień pana prezydenta Niemiec Steinmeiera, to zadaję sobie pytanie, czy młodzi Niemcy wiedzą, co ich dziadkowie i pradziadkowie robili w czasie drugiej wojny światowej.
Mam wrażenie, że wyparcie tej wiedzy jest bardzo silne i niestety chyba nie wykorzystujemy szansy, by tę wiedzę Niemcom przybliżyć.
Wiedzę obiegową, poprę tu notatkami sporządzonymi przez mnie podczas panelu „Zbrodnie niemieckie w okupowanej Polsce”, jaki odbył się w czasie Kongresu pamięci zorganizowanego przez IPN tydzień temu.
Jak kiedyś pisałam, mam w swoim życiorysie epizod życia w Niemczech u schyłku NRD i w czasie jednoczenia się obu części Niemiec, tak więc sporo obserwacji mam własnych, a sporo to wiedza obiegowa z mediów.
W Niemczech przede wszystkim nie uczy się niczego o Polsce i Polakach. Tak jakby za Odrą były puste pola do zagospodarowania. Taki Lebensraum, po którym tylko hula wiatr. Dzieje Polski jako odrębnego kraju ze swoją kulturą praktycznie w ogóle nie są traktowane jako dzieje odrębnego państwa. Pojawiają się pojęcia „tereny”, „obszary”… Więcej zajmują relacje z Rosją i powiązania dynastyczne z niemieckimi rodami niż np. relacje dynastyczne z polskimi władcami. Polska to tylko obszar pomiędzy Niemcami i Rosją, który należy zagospodarować. Taki przynajmniej był wydźwięk podręczników, z których wtedy korzystałam w szkole średniej.
W NRD historia była tak zakłamana, że trudno było mi przełknąć te bzdury, ale cóż… Jakoś przecież trzeba było się oczyścić z hańbiącego kawałka historii i podawać niemieckiej socjalistycznej młodzieży wersję o dziejowej roli Armii Czerwonej wyzwalającej Polskę i Niemcy od faszyzmu i nazizmu. Pojawiało się pojęcie Holokaustu i świadomość ludobójstwa, ale tylko na Żydach. Nie istnieje w żaden sposób świadomość, że Niemcy tak samo traktowali Polaków – niszczyli ich wg kryterium narodowego i rasowego jako przedstawicieli niższej rasy. Nigdzie nie pojawiała się w podręcznikach informacja, że w Polsce zginęło prawie 6 mln obywateli, mniej więcej pół na pół Polaków i Żydów.
Po upadku komunizmu niestety nie wykorzystano szansy, by w Niemczech zadbać o prawdę o zbrodniach niemieckich i sowieckich w Polsce. To jest nasze ogromne zaniedbanie.
Według badań dzisiejszych niemieckich socjologów ponad 80% młodych Niemców wierzy, że ich przodkowie byli aktywnymi członkami ruchu oporu i walczyli przeciw Hitlerowi. Nie wie, że 98% społeczeństwa niemieckiego aktywnie wpierało politykę rasową i gospodarczą Hitlera. Nie było w zasadzie żadnego ruchu oporu i nawet niemiecki kościół katolicki ma w tym okresie swój hańbiący epizod podporządkowania się władzy Rzeszy. Podczas panelu zdaje się, że dr Tomasz Ceran podał liczbę aktywnych opozycjonistów i jest to około 0,03% obywateli III Rzeszy. Tak, tylko 3 promile społeczeństwa niemieckiego nie popierało Hitlera. Dlatego po wojnie alianci naprawdę mieli ogromny kłopot, żeby zaleźć jakiegoś „nieumoczonego” w system człowieka, któremu można było powierzyć rządy nad RFN.
Wszyscy Niemcy brali udział w tym zbrodniczym systemie.
Jak czytamy na stronach Muzeum Polin na temat pierwszej od roku 1000 pokojowej wizyty przywódcy Niemiec w Polsce w roku 1970, czyli słynnego uklęknięcia Willego Brandta przed pomnikiem Bohaterów Getta, „w Niemczech zachodnich rozpoczynała się nowa epoka. W drugiej połowie lat sześćdziesiątych wraz z dojściem do głosu pokolenia urodzonego już po wojnie przerwana została trwająca przez dwie dekady zmowa milczenia i zaczynała się debata o osądzeniu nazizmu.”
Jak widać debata ta nie przyniosła znaczących efektów i mimo różnych politycznych gestów zmowa milczenia wygrała.
Jak mówili paneliści (dr hab. Grzegorz Bębnik, dr Tomasz Ceran, dr Tomasz Domański i dr Tomasz Sudoł), wiedza o zbrodniach niemieckich jest znana w wąskim gronie niemieckich historyków i badaczy, ale nie jest szeroko rozpowszechniana, toteż świadomość społeczna o tym, czym była dla Polaków druga wojna światowa jest w Niemczech i w ogóle na zachodzie praktycznie zerowa.
Jak mówił dr Tomasz Domański wkroczenie wojsk hitlerowskich do Polski było od samego początku realizacją polityki eksterminacyjnej wobec jej mieszkańców. Akcja AB - Außerordentliche Befriedungsaktion (dosł. nadzwyczajna akcja pacyfikacyjna) miała charakter ludobójstwa i stanowiła kontynuację tzw. akcji „Inteligencja” (Intelligenzaktion), czyli tępienia wszystkich ludzi, których pozycja w danej społeczności nosiła znamiona przywództwa. Od samego początku agresji, czyli już od września 1939, aparat władzy w postaci wszelkich formacji wojskowych i policyjnych wybierał eksterminację ludności polskiej jako przyjętą metodę, a nie jako odstępstwa i tzw. wybryki niesubordynacji. Nie, okupacja w Polsce od samego początku miała charakter ludobójczy.
Tu dr Ceran wykazał doniosłą rolę, jaką spełnił ocalały z zagłady, polski Żyd, jedyny z rodziny, który przeżył wojnę i osiadł w USA, Rafał Lemkin. To był prawnik, wykształcony na polskich uniwersytetach, który szukał nazwy na metodykę okupacyjną Niemiec w czasie drugiej wojny światowej i ukuł najpierw termin historyczny, dla opisania tego, co się działo w Polsce (za ludobójstwo uznał m.in. głód wywołany przez rząd ZSRR na Ukrainie w latach 1932-33), a następnie ta nazwa została przez niego wprowadzona do języka prawniczego i to dzięki niemu zbrodnie ludobójstwa nie ulegają przedawnieniu.
Wracając jednak do zbrodni niemieckich na terenach Polski, naukowcy podawali różne szacunki strat w ludziach z podziałem na regiony, bardzo często niemożliwe jest podanie dokładnej liczby ofiar. Po klęsce Niemiec w ZSRR i podczas wycofywania się Niemców z terenów okupowanych, prowadzone były zmasowane akcje zacierania śladów zbrodni, w tym ekshumacje masowych grobów i palenie zwłok i dokumentów (odsyłam do „akcja 1005”), toteż nie sposób dziś ustalić, ile faktycznie osób było pochowanych w danym miejscu, bo podczas prac badawczych napotykano jedynie na popiół.
Według naukowców obecnych na sali liczby te były w różnych okresach zawyżane lub zaniżane, w zależności od tego, jakim celom służyło ich przytaczanie, ale wg najnowszych dość dokładnych badań zginęło około 5,2 mln obywateli Polski w tym 2,7 mln Żydów.
Na moje pytanie, jaka była liczba formacji niemieckich, ilu ludzi brało udział w okupacyjnym aparacie represji i zbrodni, nie podano jasnej odpowiedzi. „To trzeba by było policzyć, podsumować te wszystkie grupy Wehrmachtu, SS, Gestapo itd. Ale to musiało być co najmniej 120 000 osób.
Aha. Czyli te 120 000 zabiło każdy z nich średnio po 43 osoby.
Jak podają źródła, w dwunastu procesach norymberskich „w stan oskarżenia” postawiono 185 osób.
Na śmierć skazano dwunastu oskarżonych, trzech na dożywotnie więzienie, czterech na kary pozbawienia wolności od 10 do 20 lat. Trzech Niemców uniewinniono. Czyli skazano 19 osób. A reszta?
I jak tu mówić, że Niemcy już odpokutowały winy i mogą czuć się mocarstwem moralnym?
„Zbrodnie nieukarane mają tendencję do wracania” – mówiła podczas panelu inauguracyjnego dr Barbara Fedyszak-Radziejowska.
I niech nas nie zmylą puste gesty pod pomnikiem Bohaterów Getta. Czy to Brandta czy to Steinmeiera.
Źródła:
https://polin.pl/pl/aktualnosci/2020/11/30/hold-willyego-brandta-pod-pomnikiem-bohaterow-getta-w-warszawie
https://pl.wikipedia.org/wiki/Akcja_1005
https://pl.wikipedia.org/wiki/Procesy_norymberskie
https://ipn.gov.pl/pl/historia-z-ipn/123554,Norymberski-proces-niemieckich-zbrodniarzy.html
Inne tematy w dziale Polityka