Donald Tusk przystąpił do tworzenia rządu. Nie jest to sprawa prosta, gdyż nie wszyscy, których lider PO widział by w roli swoich ministrów chcą wejść w skład nowego gabinetu. Inni z kolei garną się tam natarczywie, jednak przyszły premier niezbyt chętnie chce ich zatrudnić w nowym rządzie.
O rozterkach Tuska dowiedzieliśmy się wczoraj. Kiedy to media podały informacje, że propozycję objęcia teki szefa MSZ dostał Władysław Bartoszewski, który zadeklarował swą pomoc, ale wejść trzeci raz do rządu już nie chce. Tusk ma zatem naprawdę twardy orzech do zgryzienia. Przecież właśnie ze sprawnej, dobrze prowadzonej dyplomacji chce uczynić Tusk główny atut swojego rządu. Osoba, która obejmie ten resort powinna cieszyć się niekwestionowanym autorytetem i mieć tzw. charyzmę. Wymieniani w tym kontekście Radosław Sikorski i Jerzy Buzek, mimo, że są politykami wybitnymi, nie cieszą się takim uznaniem na świecie jak właśnie Bartoszewski. Tusk musi więc intensywnie myśleć. Nowy minister spraw zagranicznych powinien nie tylko zaskoczyć (pozytywnie) obywateli naszego kraju, ale także międzynarodową opinię publiczną.
Rząd Tuska będzie musiał też posprzątać po Giertychu. Dlatego murowanym kandydatem na resort edukacji był Jarosław Gowin, który jednakże dystansuje się od tej propozycji. Dla Tuska to na pewno dość istotny problem. Liberalny konserwatysta, jakim jest Gowin świetnie nadaje się do kierowania polską edukacją. Dodatkowo cechy osobiste tego polityka: łagodność, chęć szukania kompromisu, spokój i opanowanie, świetnie wpisywały by się w oświatowy etos. Owszem, jak sam mówi Gowin, jest wielu dobrych kandydatów do objęcia tego ministerstwa. Tyle, że Gowin jest jeden i niepowtarzalny. I Tusk chyba doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Liczę, że będzie namawiał krakowskiego lidera by jednak zasilił jego rząd.
Przewodniczący Platformy ma też kłopot z politykami, którzy chcą wejść do rządu, a których on sam w swym gabinecie mieć nie chce. Sprytnie odmówił Tusk Bronisławowi Komorowskiemu, który (o zgrozo) przymierzał się do MSZ. Komorowski będzie marszałkiem Sejmu, co sprawiło, że szybko porzucił ambicje ministerialne. Teraz jeszcze trzeba rozwiązać problem Schetyny. Widać wyraźnie, że Tusk nie chce w rządzie kontrowersyjnego współpracownika i szuka „ładnego” pretekstu by mu odmówić. Dlatego opowiada, że chce mieć swego człowieka, który dopilnuje klubu parlamentarnego. Pytanie tylko czy Schetyna przełknie tę gorzką pigułkę. Bo jeśli nie to prawdopodobnie zostanie mu ofiarowane MSWiA, co nie było by z korzyścią ani dla resortu, ani dla całego rządu.
Ciężkie jest życie przyszłego premiera. Ufam, że Tuskowi nie zabraknie stanowczości i konsekwencji przy układaniu nowego rządu. Nowa ekipa, w odróżnieniu od tej pisowskiej, powinna być przecież zgraną drużyną polityków – fachowców, a nie niekompetentnych kolesiów. Czy tak się stanie? Zapewne już nie długo się o tym przekonamy.
Inne tematy w dziale Polityka