Oddzielenie prokuratury od MinSpru to doskonały pomysł w państwie idealnym, pełnym ludzi o czystych sercach i szlachetnych intencjach, wolnym od korupcji.
W państwie dalekim od ideału a zgodzimy się, że Polska '08 takim właśnie jest, ów rozdział grozi np. tym, że zamiast ministra prokuraturą rządzić będzie Perszing, lub ktoś o podobnym socjotypie.
W najlepszym razie brak nadzoru i nacisków na realizację określonej polityki karnej doprowadzi do rozlezienia się,rozprzężenia i bimbalstwa prokuratorów. Bo jasne jest chyba, że urzędnik sam z siebie skłonności do przepracowywania nie ma, zwłaszcza, że państwowy pracodawca ze szczodrobliwością też nie przesadza.
Ale to i tak grozi nam w razie, gdy rzeczy pójdą nie najgorzej. Ot po prostu kolejna bierna urzędnicza machina, która nie radzi sobie z kawałkiem rzeczywistości, którym ma się zajmować.
Może być jednak gorzej. "Niezależni" prokuratorzy, nie związani dyrektywami ministerialnymi, mogą, przynajmniej niektórzy z nich, korzystać ze swej "niezawisłości" znacznie bardziej aktywnie.
Jeśli dodać do tego wielką forsę, zarówno tej prawej, jak i lewej proweniencji, która na obszar wymiaru sprawiedliwości napiera niczym wezbrana rzeka na wątłą zaporę, to niekontrolowana, lub słabo tylko kontrolowana prokuratura staje się atrakcyjnym polem manewru dla ludzi, którzy "wiedzą jak się załatwia sprawy".
Zaraz się odezwą pewnie różni "rozsądni" i "wyważeni", że histeryzuję itd.
A ja po prostu jestem doświadczony, bo wiele już podobnych szlachetnych idei w praktycznej polskiej realizacji widziałem.
Znam Polskę. A każdy, kto ją zna tak jak ja, musi przyznać, że nakreślony powyżej czarny scenariusz jest znacznie bardziej prawdopodobny niż to, co przewiduje radosne ćwiąkanie o "odpolitycznieniu".
To nie Finlandia, panie i panowie.
Inne tematy w dziale Polityka