Właśnie wrócił z przebiegającej w serdecznej i przyjacielskiej atmosferze wizyty w Moskwie.
Wizyta przyczyniła się do dalszego pogłębienia i zacieśnienia. Jej owoce na trwałe zapiszą się a duch przyjaźni, współpracy i partnerstwa przyświecać będzie dalszym ożywionym kontaktom.
Donald Tusk
przypomina obecnie wczesnego Edwarda Gierka tym bardziej, im mocniej wielu znanym komentatorom Jarosław Kaczyński przypominał Gomułkę.
Zmiany władzy na szczęście nie przebiegają już u nas drogą kryterium ulicznego a medialne pyskówy jakoś wystarczają politykom zamiast rozlewania cudzej krwi.
I to całe szczęście.
I to jest, w porównaniu z realiami i kosztami komunistycznych przewrotów postęp, który powinniśmy docenić i na erę Donalda Gierka nie narzekać.
Czeka nas teraz okres euforii wcale podobnej do epoki owego wczesnego Edwarda, którą tak dobrze wspomina pokolenie obecnych 50-60 latków. Euforia będzie tym silniejsza, że wspomagana przez propagandę sukcesu.
A wzmocnienie tych pozytywnych, radosnych uczuć zadba już wkrótce
Radiokomitet z Kazimierzem Kutzem na czele, którego najlepsze lata w rozmaitym sensie przypadały właśnie na TAMTĄ dekadę.
Czas jednak obecnie, i to jest jedna przykrych różnic dzielących współczesność od tamtych czasów, biegnie znacznie szybciej.
"Przerwana dekada" tow. Edwarda trwała w sensie ścisłym pełną dekadę.
Donald Gierek ma nikłe szanse na choćby pół dekady, bo OBIETNICA po prostu nie może się ziścić.
A pustka i kłamstwo, które wielu widzi w tych bredniach wyborczych o cudzie, drugiej Irlandii i, jak jej tam, "erze miłości", ale są głuszeni wyzwiskami od pisielców i kaczystów, będą już widzieć wszyscy.
I nawet telewizja Kutza nie pomoże, tak jak w końcu nie pomógł "krwawy Maciuś" i jego propaganda.
Inne tematy w dziale Polityka