μ1 μ1
144
BLOG

Nieśmiertelność, odc. 3. ost. - "Humanitarny gwałt na naturze"

μ1 μ1 Kultura Obserwuj notkę 3

...wystarczyłoby  zatem za pomocą nanorobotów sprawić, by komórki produkowały enzym - telomerazę.

Och, gdybyż mechanizm starzenia był tak prosty - wzdychają biolodzy. Jednak publikowane pochopnie hipotezy i przypuszczenia niektórych naukowców, wzmocnione marketingowym biciem piany sponsorowanym przez potężny geronto-biznes, rozbudziły u ludzi nadzieje i fantazje o "fontannie młodości", całkowicie zrozumiałe dla każdego, kto zna ów gorzki smak przemijania, ale zdecydowanie przedwczesne, jeśli weźmie się pod uwagę rzeczywisty stan wiedzy.

Emocje narosły do tego stopnia, że autorytety biogerontologii, wśród nich wspomniany Hayflick oraz pięćdziesięciu innych, m. in. Jay Olshansky, Bruce A. Carnes, zdecydowali się zająć oficjalne stanowisko "sprawie starzenia się". Wypowiadają się w eseju publikowanym w kilka lat temu w "Scientific American" - "No Truth to Fountain of Youth", co w swobodnym tłumaczeniu dałoby się sformułować tak: "Fontannie Młodości - stanowcze NIE". Wypowiadają się w imieniu poważnej, sceptycznej, opartej na niezbitych dowodach i wielokrotnych eksperymentach, nauki, która nie rzuca obietnic na wiatr, zwłaszcza obietnic nieśmiertelności.

A jednak ich zasługująca na najwyższy szacunek argumentacja, że o klonowaniu i odtwarzaniu organów zbyt wcześnie mówić, że mechanizm działania telomerazy nie jest dokładnie znany, że cudownie spowalniające metabolizm diety mogą mieć nieoczekiwane efekty itd. itd., nie ma szans wobec największego marzenia ludzkości, tego najbardziej gorzkiego żalu stworzenia. Profesorowie winą za bezpodstawnie rozbudzone nadzieje na zwycięstwo nad starością obarczają marketingowych hochszaplerów, koncerny farmaceutyczne i pseudonaukowców. Niesłusznie. Wszyscy oni są jedynie odpowiedzią na najważniejszą, bodaj czy nie jedyną liczącą się, potrzebę człowieka, potrzebę życia.

Niekoniecznie zresztą chodzi o nieśmiertelność w sensie dosłownym. Ludzie mają poczucie, że żyją za krótko. Ile byłoby w sam raz? Według jednego z badań opinii publicznej, Amerykanom na przykład w zupełności starczyłoby pięćset lat. Na razie...

Jakkolwiek zostałoby to osiągnięte, czy przez powstrzymywanie procesów starzenia komórek, czy molekularną regenerację, czy klonowanie organów, czy też jakimś innym nieznanym dziś sposobem, odkładanie w czasie podróży przez Styks narusza porządek natury, taki jaki znamy. Nauka trochę boi się konsekwencji tak radykalnej interwencji w prawa biologii. Pojawiają się nawet opinie, że gatunek ludzki, przestając umierać, eliminować się drogą selekcji naturalnej, przestanie również ewoluować, co tak czy inaczej oznacza jego upadek.

Z drugiej strony rzeczone "prawa biologii" niekoniecznie są stuprocentowo dowiedzione, a obowiązujący od dekad paradygmat ewolucji gatunków jest nieustannie weryfikowany.

Pomstowanie na współczesną biotechnologię, która rzekomo podnosi rękę na "naturalny porządek rzeczy" nie wydaje się rozsądne. Czy ratując przedwcześnie urodzonego noworodka, któremu "naturalną koleją rzeczy" należałoby pozwolić umrzeć, tak jak to czyniono przez wieki, albo prowadząc dużym nakładem sił i środków opiekę nad upośledzonymi fizycznie i psychicznie, lub też lecząc intensywnie osoby w podeszłym wieku też nie gwałcimy praw natury. Niechętnie podejmiemy nawet dyskusję na ten temat, bowiem zachowania powyższe, podobnie jak wiele innych podważających surową logikę selekcji naturalnej, uznajemy za probierz naszego człowieczeństwa.

Ludzka cywilizacja sprzeciwia się naturze. Nie zostaliśmy stworzeni do latania, ale latamy. Natura chore, młode osobniki oddaje śmierci - my ratujemy nasze dzieci za każdą cenę. Prawo natury każe umierać - my chcemy żyć.

Nie da się ukryć - nienawidzimy śmierci. Czy jednak w ogóle ją rozumiemy.

Jak ją rozumieć np. na poziomie komórkowym. Gdy komórka dzieli się, czyli mnoży, na dwie, to która z nich jest nią. A może żadna - to dwie zupełnie nowe egzystencje. Oznaczałoby to chyba, że pierwszy jednokomórkowiec nie umiera nigdy, a tylko się dzieli. Kolonia jednomórkowych istot powstałych z jednej może przy sprzyjających warunkach trwać bez końca. Dokładniej mówiąc trwa replikowany w nich nieustannie kod.

Człowiek rozmnaża się przy współpracy z innym człowiekiem, dlatego jego potomstwo opiera się na nowym kodzie powstałym z dwóch rodzicielskich. A zatem unieśmiertelniamy się w dzieciach w sensie dużo bardziej przenośnym niż jednokomórkowce. Do ich modelu zbliża nas dopiero projektowane z rozmachem klonowanie. Ale podobnie jak pierwotniaki w kolejnych pokoleniach nie są identyczne, bo zmienia się ich otoczenie, chociażby skład chemiczny wody, w której żyją, tak i klony ludzkie żyjące choćby w zbliżonych warunkach co protoplaści (identyczne nie wydają się możliwe), będą innymi, odrębnymi, istotami, zapewne wyposażonymi we własną duszę.

A więc klonujący się człowiek może liczyć na nieśmiertelność co najwyżej w takim sensie jak jednokomórkowiec - założyciel. Nieśmiertelność "osobnicza" być może stanie się kiedyś możliwa dzięki technikom szczegółowego monitorowania, wspomnianym nanorobotom i drobnym naprawom w tkankach i komórkach. Jeżeli nie nieśmiertelność, to przynajmniej wyraźne przedłużenie życia (istotne uzupełnienie: w kondycji odpowiadającej młodemu wiekowi). Dobre byłoby na początek i to, nieprawdaż?

Jakkolwiek by perspektywa niekończącącego się życia nie bulwersowała, nieśmiertelny w taki sposób człowiek (nieśmiertelnik?) i tak nie stanie się równy Bogu.

Ten bowiem jest wieczny, czyli znacznie (też chyba nieskończenie) więcej niż nieśmiertelny. Stwierdzenie "taki jak My" znów więc wyglądałoby na czystą kurtuazję.

KONIEC 

Nieśmiertelność, odc. 1.

Nieśmiertelność, odc. 2.

μ1
O mnie μ1

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Kultura