Naczelnik (wówczas) warszawskiego Centralnego Biura Śledczego, Jarosław Marzec blokował wprowadzenie do bazy policji postanowienia o postawieniu zarzutów i nakazie zatrzymania Henryka Stokłosy - donosi "Wprost".
Mogło to ułatwić polskiemu "królowi smrodu", czmychnięcie za granicę.
Należy podziwiać dalekowzroczność i zdolność przewidywania tego dzielnego funkcjonaiusza. Czy był ktoś, kto rok temu bez mała spodziewał sie, że w wyniku obrotu politycznego koła fortuny ministrem sprawiedliwości będzie osoba zatrudniona przez Henryka Stokłosę.
A pan Marzec, proszę, już w styczniu tego roku wyczuwał pismo nosem.
"Postanowienie wydano 4 stycznia 2007 r. Najpierw dotarło ono do ówczesnego naczelnika warszawskiego CBŚ, a później do szefa CBŚ Jarosława Marca. Ten, zamiast niezwłocznie wprowadzić informację do policyjnej bazy danych, aby funkcjonariusze w całym kraju mogli poszukiwać Stokłosy, zwlekał z tym prawie dwa tygodnie." - czytamy w serwisie "Wprost".
Z krótkiej notki dowiadujemy sie też, że panu Jarosławowi, zamieszanemu w aferę przeciekową w sprawie akcji CBA w Ministerstwie Rolnictwa, nie postawiono zarzutów, " bo współpracuje z wymiarem sprawiedliwości".
No ja myślę.
I myślę, że ta współpraca szybko się nie zakończy.
Inne tematy w dziale Polityka