Plan jest taki: pod populistycznym pretekstem likwidacji abonamentu, zmieni się nieco przepisów o RTV, niewiele, akurat tyle, ile potrzeba, aby przejąć, to jest, tfu, "przywrócić mediom prawdziwie publiczny charakter".
Krajowej Rady nie da się tak łatwo znieść, bo pilnuje jej konstytucja, ale może da się powsadzać tam swoich, to jest "bezpartyjnych fachowców".
A jeśli się nie da, to przynajmniej się KRRiT ubezwłasnowolni, czyniąc z niej ciało fasadowe do pilnowania misji oraz przestrzegania kropeczek i trójkącików na ekranie.
A lody kręcić i konfitury zbierać będziemy my, bo się nam to słusznie, ze społecznego nadania należy.
Nie lubiliście abonamentu, nie płaciliście - to teraz zapłacicie, czy wam się "misja" podoba, czy nie, czy oglądacie, czy nie, czy w ogóle macie telepudło lub radio, czy nie.
Zapłacicie za misję jako podatnicy.
Jak to opisuje "Dziennik", pieniądze (nie z abonamentu, bo ten ma być zniesiony, lecz z budżetu, czyli z waszej, najmilsi, kieszeni) mają według pomysłów PO-wców, które podobają się też PSL, "iść za misją", czyli za programami, które nabędą takie miano, niezależnie od tego, czy realizować je będą telewizje komercyjne, czy TVP.
Oddajmy głos posłowi Buremu z PSL:
"Marnotrawstwo pieniędzy z abonamentu w TVP, jakie miały miejsce w ciągu ostatnich dwóch lat, afery z gigantycznymi odprawami dla pracowników telewizji publicznej i fakt, że pluralizm polityczny zamiast w TVP pojawiał się w telewizjach komercyjnych, skłaniają do przemyśleń. Stąd propozycja, aby na realizowanie programów misyjnych organizować przetargi, w których mogliby startować także nadawcy komercyjni. Zwyciężałyby najlepsze, najtańsze propozycje"
Ciekawe, kto będzie decydował o tym, jaki program dostanie etykietę misyjną, a potem dofinansowanie? Minister kultury. No to, Bogdan Zdrojewski, jak się okazuje wcale nie jest tak marginalizowany.
Ci faceci jednak potrafią sobie i swoim kolegom zorganizować dobre i dostatnie życie.
Zabawną, choć nie dla podatnika zapewne, konsekwencją wprowadzenia takiego modelu, może być cudowne rozmnożenie "misyjnych" produkcji.
Bo kto byłby tak głupi, by gardzić ulgą lub całkowitym zwrotem kosztów drogiej telewizyjnej, produkcji.
Weźmy taki "Taniec z gwiazdami". Dołączyć do konkursu zestaw tańców narodowych i historycznych, zaprosić kilku polityków do jury... voila!
Albo kazać Ferdkowi Kiepskiemu w przerwach pomiędzy salwami sztucznego rechotu, omawiać najnowsze pozycje książkowe.
Pomysłów pewnie nie zabraknie.
Jakoś po kilkunastu dniach prac platformerskiego think-tanku ucichły zapowiedzi prywatyzacji mediów publicznych.
Ech.
Do tej pory nikt nie pogardził skokiem na telewizję. Nie spodziewałem się też, że zaniecha go PO.
Będzie to samo co zwykle, tylko tym razem może być drożej.
Inne tematy w dziale Polityka