Jest drobna szansa, że remont drogi prowadzącej do Pałacu Namiestnikowskiego w Warszawie skończy się do 2010 roku.
Według wyborczego kalendarza, wprowadzić ma sie tam wówczas nowy prezydent. Nie jest wykluczone, że HGW szykuje Trakt Królewski i dojazd do Pałacu właśnie dla siebie.
Na razie jednak głównym kandydatem PO na prezydenta jest wciąż Donald Tusk.
Może jednak ktoś nie zauważył, że "premier na całą kadencję", a takim Tusk jest , (czyż nie?), nie może zostać prezydentem w 2010 roku.
Konstytucja wytrzymała bliźniaków, ale do takiego łączenia stanowisk raczej nie dopuści, chyba, że marszałek Bronisław Komorowski twórczo rozwinie zasady łączenia mandatów i stanowisk, bo ostatnio, jak widać, zaczyna robić w tej kwestii specjalizację.
Ale póki Bronek jeszcze się nie wypowiedział, zostajemy w konstytucyjnej niemożliwości bycia jednocześnie prezydentem i premierem.
Donald, aby zostać preziem, będzie więc musiał oddać tekę premiera wcześniej niż to przewiduje wyborczy kalendarz. Pytanie, kiedy.
Zastanówmy się nad kilkoma wariantami:
1. Tusk-roczniak - trzeba będzie znaleźć jakieś uzasadnienie dla tej rezygnacji. Mogą to być problemy zdrowotne. Ale też niewykluczone, że kolejność "przejęcia pieczy nad kluczowym projektem Euro2012" - honorowa synekurka pozwoli odpocząć i przygotować się do kampanii.
Może to być też "scenariusz kryzysowy", w którym rozpada się koalicja z PSL-em i komponuje się jakiś nowy układ. Media i tak zwalą na PSL - więc wielkich strat nie powinno być.
2. Tusk-dwulatek - w tym wariancie prawdopodobne wydają się przyspieszone wybory. Także tu obwiniać się będzie PSL, że niby "roszczeniowa postawa koalicjanta, pazerność na stołki, blokowanie niezbędnych reform" itp.
Może być też bez wyborów. Premierem w tym wariancie mógłby zostać ktoś taki jak J. K. Bielecki, bo Schetyna raczej w wariancie następnym - trzyletnim.
3. Tusk-trzylatek - najmniej chyba prawdopodobna, opcja zakładająca rezygnację z premierostwa przed kampanią i przejęcie rządu przez kogoś takiego "technicznego", jak Schetyna właśnie (może Sikorski, jeśli wybroni sie teraz z tych kwitów).
Takie rozwiązanie wygląda logicznie, gdy wszystko dzieje się dobrze w gospodarce i w Euro2012 też jest postęp. Wtedy jest szansa na sprolongowanie udanych rządów.
4. Tusk - do końca kadencji. jakkolwiek to się wyda komuś dziwne, przyjmuję ten wariant jako całkiem dopuszczalny.
Prezydentura jest w RP dziwnym konstruktem. Bo z jednej strony - wybory powszechne, z drugiej - władza mocno zrelatywizowana i funkcje nieco fasadowe.
Tzw. realna władza jest w naszym systemie skoncentrowana w rządzie, w rekach prezesa Rady Ministrów.
Nie jest wykluczone, że w trakcie premierowania do Tuska to dotrze i przebije się przez warstwę urażonych w 2005 roku ambicji.
To trochę będzie test na to czy rozrywkowy Donald z dawnych lata naprawdę się zmienił, jak to sugerują usłużne media, czy nadal jest tym samym sejmowym obibokiem, a te miny i pozy "męża stanu" to tylko trochę treningu i kupa marketingu z przewagą kupy.
Możliwe jest, że tak konstruowany kalendarz zostanie zmącony niespodziewanymi wydarzeniami, np. zdrowotną rezygnacją lub śmiercią Lecha Kaczyńskiego.
W Polsce już tak jest, że najbardziej prawdopodobne są wydarzenia niespodziewane.
Nie mogę życzyć źle facetowi, od którego zależeć będzie mój los przez najbliższych kilka lat. Nie mam ochoty odmrażać sobie uszu.
Dlatego życzę, ci Tusku CZTERECH (minus pół - bo może jednak w końcu uda się przenieść te wybory na wiosnę) lat na stanowisku premiera.
Niech to lepiej będą udane lata.
Inne tematy w dziale Polityka