Wredne, mściwe Kaczory oraz ich służalcze pachołki Wassermann i Szczygło robią wszystko, aby utrącić kandydaturę jaśniejącego wszechstronnymi kompetencjami i światowością Radka Sikorskiego na stanowisko szefa MSZ.
Wszystko to z niskich pobudek, z zapienionej złości na "zdrajcę".
Zanim zacznie się ujadanie tym razem na Zbigniewa Wassermanna, który dziś przyznał, że są dokumenty świadczące o tym, iż kandydatura Sikorskiego może stać w sprzeczności w wymogami bezpieczeństwa państwa, chciałbym doradzić antykaczystom mniej zajadłości a więcej ostrożności.
Czy w tych gotujących się móżdżkach jest stanie narodzić się choćby taka malutka, cichutka, skromna, ale przecież dostrzegalna, wątpliwość.
Przecież ani ja, ani wy, ani nawet jeszcze Donald Tusk, nie wiemy, co w tych "kwitach" tak naprawdę jest.
Może choć na ułamek sekundy dopuścimy myśl, że mogą tam być informacje, które jednak kazałyby nad ową, uparcie forsowaną, kandydaturą przynajmniej zastanowić.
Tusk dowie się, co tam jest, po zaprzysiężeniu. Schetyna w dzisiejszej wypowiedzi już taki niezłomny i "prosikorski" nie był, tylko zastrzegł sie w stylu "się zobaczy, się okaże, się zdecyduje".
O to, żeby dopuścić choć cień wątpliwości co do kwalifikacji moralnych Michała Boniego na jakiekolwiek stanowisko publiczne nawet nie śmiem prosić.
Rozumiem też, że plenipotent Henryka Stokłosy w roli szefa organu prowadzącego i rozpatrującego sprawę swojego klienta też jest zupełnie O. K.
Cóż, jak posiejecie - tak zbierzecie.
Gorzej, że, niestety, w praktyce to wygląda nieco inaczej.
Jak ONI posieją - tak zbierzemy, MY, wszyscy.
Inne tematy w dziale Polityka