Komorowski, Sikorski, teraz Boni. Kolejni kandydaci czy tez potencjalni kandydaci na członków gabinetu Tuska znajdują się w dwuznacznym świetle.
Właściwie w przypadku Boniego jest to światło całkiem jednoznaczne. Pan Michał chował się przez lata po kątach, po jakichś nieobjętych lustracją instytucjach, co każdemu myślącemu dawało do myślenia tym bardziej.
Aż w końcu dość miał statusu wygasłej gwiazdy. Zaprzeszłej świetności.
Zapragnął powrócić na szczyty. Poszedł do starego kumpla. Porozmawiali szczerze. Po co w końcu ma się przyjaciół.
Od słowa do słowa koledzy uradzili, że kumpla z dołka trzeba wyciągnąć. Ale żeby mógł wrócić do kręgu starych przyjaciół, musi najpierw wywalić publicznie kawę na ławę, aby Donek mógł równie publicznie wybaczyć, "poruszony" szczerością tego wybitnego specjalisty i wartościowego człowieka.
Czekamy teraz na szczere publiczne wyznania:
Radka Sikorskiego - co ma na sumieniu i dlaczego był taki "nieprofesjonalny"
Bronisława Komorowskiego - że zagapił się, kiedy w Sejmie WSI instalowały podsłuch a potem zapomniał sprawdzić pod krzesłem.
Mam przeczucie, że będziemy się dowiadywać coraz to nowych interesujących rzeczy o coraz to nowych kandydatach, ministrach i nominatach Platformy Obywatelskiej.
I w końcu dojdziemy zapewne do przekonania, jak w "Rewizorze", iż jedyny tam porządny człowiek to prokurator, pod warunkiem, że nie odciął się i nie zbuntował koniunkturalnie przeciw Ziobrze po wyborach.
Inne tematy w dziale Polityka