Bronek K. chyba głupi nie jest

Bronisław Komorowski może być idiotą, który nie wiedział, co robią podległe mu resorty, służby, policje jawne i ukryte.

Może. I nie podlegałby wówczas odpowiedzialności za podsłuchiwanie przez WSI posłów z Komisji Obrony Narodowej. Podlegałby tylko pytaniu - co mianowicie robił na stanowisku szefa MON, skoro nie wiedział co się w nim wyrabia.

Ale pan polityk Komorowski idiotą najprawdopodobniej nie jest i wiedział doskonale, że to, co wyprawiają Wojskowe Służby Informacyjne ma niewiele wspólnego z misją służebną służb specjalnych wobec niepodległej Rzeczypospolitej Polskiej.

Zgadzam się, wcale nie musiał znać szczegółów.

Nie musiał ich znać, by zdawać sobie świetnie sprawę, iż co najmniej "coś jest nie tak".

Podobnie, jak my wszyscy nie musieliśmy czekać na raport Macierewicza, by zmarszczyć czoło nad aktywnością "zielonych" i nabrać podejrzeń.

Co do mnie to do nabrania ich w zupełności wystarczyła mi przygoda dziennikarki Małgorzaty Subotić z "Rzeczpospolitej" sprzed kilku lat. Wówczas, w trakcie zbierania materiałów do artykułu o WSI zadzwonił do niej nagle gen. Dukaczewski i zadziwił doskonałą znajomością postępu jej prac.

Gdzie byli wówczas ci wszyscy medialni bojownicy walki z rzekomą inwigilacją mediów podjętą przez Ziobrę?

Subotić przytoczyła swoją pogaduszkę telefoniczną z szefem WSI w tekście. I co się dalej stało? Nic.

Były porozumiewawcze uśmieszki, "wiecie, jak jest", mordy w kubeł. Krótko mówiąc - dziennikarska III RP.

Nie słyszałem też wówczas Bronisława Komorowskiego. A przecież należał do ścisłej czołówki polityków "od spraw mundurowych".

Za WSI, jak już pisałem zaraz po publikacji pierwszej części raportu, przed Trybunał Stanu należy doprowadzić wszystkich szefów MON do Radka Sikorskiego (nie zmieniam zdania, że on już nie, choć przeszedł do PO).

Jeśli chodzi o Komorowskiego, to istnieje taka możliwość, że on o wszystkim, co robiły WSI, wiedział, ale uważał, że to jest O.K.

To byłoby nie tyle gorzej dla niego, ale raczej dla nas, bo ten facet przymierza się do poważnych państwowych stanowisk.