Radośni bojowcy ekologizmu z Łodzi zakazali używania na terenie miasta plastikowych torebek na zakupy.
A że zielona otchłań w mózgu rozdystrybuowana jest równo po wszystkich partiach, obronę tej restrykcji usłyszałem z radiowej anteny z ust tamtejszego pisowskiego radnego.
Bardzo był z siebie zadowolony, bo jak wynikało z tego, co mówił, Łódź, dzięki zakazowi stanie się czystsza, bardziej ekologiczna i zielona.
Pewnie.
Tylko co z kiszoną kapustą?
Co z ogórkami małosolnymi i innymi mokrymi produktami spożywczymi.
Tak się składa, że pakowanie ich w plastikowe woreczki jest całkiem praktyczne. Papierowe, choćby były z nie wiem jak ekologicznej makulatury, gorzej do tego służą. Przemiękają. Dziury się robią itd.
Aha, że niby szklane opakowania... Słoiczki ze sobą nosić.
Pomijam już, że to trochę ciężko dla niektórych, dla zabiedzonych emerytek na przykład.
Szkło wytapia się w hutach przecież, które zużywają energię, produkują dwutlenek węgla i kto wie, jakie inne paskudztwa. Ciekaw byłbym pełnego bilansu energetycznego i ekologicznego produkcji opakowań szklanych i porównania go z bilansem dla plastikowych torebek.
Łódzka sprawa mogłaby posłużyć jako podręcznikowe exemplum do wykładu o wolności.
Nie, nie o liberalizmie, bo to ideologia, podobnie jak ekologizm. Pod sztandarem liberalizmu robi się rzeczy cudaczne, np. obiecuje kasę pielęgniarkom i policjantom, nęci cudami.
Lepiej trzymać się prostej idei wolności. Łatwiej wówczas ocenić takie kretynizmy, jak ten z Łodzi.
Zaznaczam, że nie przepadam za kiszoną kapustą.
Co więcej - staram się chodzić na zakupy z płócienną torbą i oponuję, gdy sprzedawca dołącza mi plastikowy worek do każdego z osobna produktu, który kupuję.
Robię to, bo tak chcę. Nikt mi tego nie kazał i nie zakazał używać plastiku. Nie muszę się też z tego tłumaczyć i mam w nosie, co jeden z drugim, "liberał" o mnie myśli.
To byłby taki prosty wykład o wolności na przykładzie Łodzi.
Inne tematy w dziale Polityka
