"Salonowy" tekst w "Polityce" to całkiem niezła, choć niezamierzona zapewne ilustracja tezy o wyższości bloga nad dziennikarstwem gazetowym.
Przesadzam? Chyba nie. Tekst jest miałki. Taki tam przelot nad zjawiskiem z kilkoma zoomami na przykłady. Zoomami jednak pośpiesznymi, mało interesującymi, bez oryginalnych spojrzeń i frapujących stories.
Powiem wprost - w Salonie24 ten artykuł przepadłby z kretesem. Nawet gdyby redaktorstwo wyciągnęło go na Pierwszą to nie wzbudziłby zainteresowania, ani liczonej w setki fali komentarzy.
Autor, szukając motywacji u bloggerów, nie wyzwala się z kręgu polityki i może trochę zniechęcenia do tradycyjnych mediów.
Nic jakoś nie pisze, pewnie ze względu na miejsce, w którym publikuje, o czymś w blogowaniu znacznie ważniejszym.
O wspaniałej wolności, swobodzie wypowiadania się bez ograniczeń innych niż tylko własne sumienie, poczucie przyzwoitości, etyka.
Wielu z blogujących w S24 miało zapewne w mniejszym lub większym stopniu do czynienia z pracą w mass mediach. Wielu wie zapewne doskonale o mechanizmach wielostopniowej kontroli, które tam panują.
O kontrolę polityczną chodzi tu zresztą tylko w niewielkim stopniu.
O wiele bardziej irytujący jest tzw. "średni szczebel" gatekeeperów, różni tam sekretarze, edytorzy, zastępcy kierowników, który zawsze wiedzą lepiej, co ludzie chcą przeczytać, usłyszeć, zobaczyć i jak to ma być napisane, nakręcone i zmontowane.
A w Internecie, a w Salonie... cóż, to czytelnicy oceniają, czy warto było pisać i jak to pisanie wyszło.
A co do polityki - to z tezą autora tekstu w "Polityce", że S24 "skręca na prawo" nie zgadzam się, bo choć liczebnie prawicowców tu więcej, to "akcja afirmatywna" ze strony redakcjo-administracji to równoważy.
Inne tematy w dziale Polityka