Eurotomani, czego dowodzi milczące założenie tego tekstu, traktują integrację europejską jak jakąś oczywistość, wartość samą dla siebie i w sobie.
Żeby chociaż jakieś walua gospodarcze mieli na myśli, że niby taniej, sprawniej, opłacalniej.
Nie.
Integracja polityczna, jednoczenie się i zlewanie w superpaństwo to jest DOBRO, które bezwarunkowo należy zrealizować.
I nie widać, żeby ktoś z nich czuł potrzebę udowodnienia, że to istotnie jest wartość, że to naprawdę DOBRO.
Tak jest i już.
Dopiero, jak się jednego z drugim za ozór pociągnie, to zaczyna się litania do przenajświętszych praw człowieka, demokracji, wolności obywatelskich, tolerancji i zakazu kary śmierci.
Tak, jakby te wszystkie wartości nie mogły się urzeczywistniać w stanie dezintegracji europejskiej. Tak, jakby, narodowe państwa nie mogłyby być demokratyczne, szanować praw człowieka, wolności, nie być tolerancyjne i nie znosić kary śmierci.
Panie Azrael, porozmawiajmy jak racjonalista z racjonalistą.
Na czym polega ta samoistna wartość integracji? Co pożytecznego wynika z politycznego jednoczenia się krajów Unii Europejskiej? Oczywiście, mam na myśli coś, co da się osiągnąć jedynie i wyłacznie przez to zjednoczenie.
Ale konkretnie.
Choć ja zalety integracji widzę jedynie w sferze gospodarczej, wiem, że euroentuzjaści gardzą trochę tą ekonomiczną argumentacją, ciągle powtarzając, że Europa to coś więcej niż rynek, handel i pieniądze.
I w dodatku, jako niepotrzebną "ideologię" odsuwasz pan, panie Azrael wartości chrześcijańskie.
No, więc co? Co pozostaje?
Co jest tą Europą?
Aha, i czy to nadal będzie Europa, jesli jednak się nie "zintegruje"?
Inne tematy w dziale Polityka