Opowiem wam o wyborcy.
To jest konkretny, prawdziwy człowiek, którego znam, który jest członkiem mojej szeroko pojętej rodziny, dzięki któremu wiem co myślą tzw. "zwykli ludzie" i uważam się za człowieka całkiem nieźle zorientowanego w nastrojach społecznych.
Nie chcę przy okazji nikomu zarzucać oderwania od "realnych problemów przeciętnych obywateli". Znam jednak ludzi Salonu24 wystarczająco długo, aby pozwolić sobie na generalizację, większość z was zdaje sie przebywać w swego rodzaju gettach, podobnych wam mentalnie i materialnie środowiskach. Dziennikarze i politycy żyją w izolacji świata partyjno-sejmowego, studenci w swoim kręgu zaś inteligenci ogólnie - w kręgu inteligencji.
Ja też żyłbym w izolacji, gdyby..., właśnie, gdyby nie on.
Z "prostym" człowiekiem (dlaczego cudzysłów - wyjaśnię później) macie zapewne kontakty sporadyczne. Powtarzam, że to jest uogólnienie. Jeśli ktoś uważa, że ma stały, pełny i szczery serwis informacyjny pt. "Co lud naprawdę myśli", to gratuluję.
Wracając do mojego bohatera.
Ma dobrze ponad 50 lat. Jest moim najlepszym sondażem preferencji i nastrojów. Na kogo on głosuje, ten wygrywa wybory. Jeśli krytykuje coś, to stanowi to wielki problem społeczny. Gdy coś chwali, wiadomo, że to coś podoba się większości społeczeństwa.
Poglądy ma stałe i wyraziste. Jednak co kilka lat zmienia swoje preferencje wyborcze.
Dlatego m. in. określenie "prosty" przy tym człowieku dałem w cudzysłów.
Gdy go poznałem (należy do mojej rodziny "nabytej"), był gorącym zwolennikiem SLD, admiratorem prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, a zwłaszcza jego małżonki.
Na "prezia" głosował w 2000 r. Potem na postkomunistów.
Po kilku latach okazało się, że sympatie swoje skierował w stronę Kaczyńskich i PiS. Głosował na nich, choć swoich poglądów, np. pełnych nostalgii wspomnień z Komuny, nie zmienił na jotę.
Taki jest ten "prosty" człowiek.
Ja sobie czasem tłumaczę, że on po prostu lubi być po stronie, która wygrywa. No, tak tylko, że w 2005 r. zwycięstwo PiS i Lecha Kaczyńskiego wcale nie było pewne i oczywiste.
Tu docieramy do granic wytyczających poglądy mojego bohatera. Na jego głos może liczyć SLD, Kwaśniewski, Miller, Olejniczak, ale nigdy - Borowski czy Frasyniuk.
Może sympatyzować z Kaczyńskimi, ale nie z Rydzykiem, bo za klerem, generalnie, nie przepada.
Może poprzeć Samoobronę, ale nie LPR.
Takich rozgraniczeń można jeszcze kilka przeprowadzić. Może te meandry wyborów przeciętnego przedstawiciela elektoratu są dla inteligenta niespójne, ale dla człowieka, o którym opowiadam stanowią logiczną całość.
Kiedyś nawet zdarzało mi sie z nim spierać, szydzić z uwielbienia do Jolki (nazywa ją "fajna babką"). Potem dałem spokój. I tylko wsłuchiwałem się w jego uwagi i tyrady.
Dzięki niemu wiem o Polakach coś, czego wielu z was nie wie.
Ale nie pytajcie mnie, co to jest, bo odpowiem jak św. Augustyn: "kiedy ktoś mnie pyta, ja nie wiem".
Inne tematy w dziale Polityka