Bardzo przykro się to pisze, gdy właśnie trwa konsolacja narodowa po tragedii we Francji.
Ale kiedy napiszę o tym za jakiś czas, gdy media pędzić będą za innym ścierwem, to znów ktoś powie, żem się wyrwał, niczym Filip z choinki.
A więc, zdając sobie sprawę, że może kogoś to niesmaczyć, piszę teraz.
Pierwsze wielkie warsztaty medialne w odgrywaniu spektaklu boleści kojarzyć trzeba by ze śmiercią Jana Pawła II. Zapewne jeszcze wcześniej ćwiczono w telewizjach odpowiednie modulando głosu, techniki powolnego wypowiadania tekstu "białej", boleściwe grymasy itd., itp.
Wtedy to tez portale internetowe opracowały szablony i skrypty zaczerniające strony frontowe.
Wielka żałoba po Ojcu Świętym minęła. Media zostały z wiedzą, umiejętnościami, technikami, jednym słowem z całym tym know-how zgryzoty, z którym zrazu pewnie nie wiedziały co zrobić.
Ale, gdy wydarzyła się katastrofa w Katowicach, telewizje, gazety, portale, prześcigiwać sie zaczęły w czernieniu obrazu. Był swego rodzaju sprawdzian, kto najwięcej nauczył się przy okazji tej pierwszej, tej Największej Żałoby.
Tak naprawdę myśl o pośpiesznym i chętnym wykorzystywaniu żałobniczego know-how przez komunikatory społeczne, przyszła mi do głowy, gdy zobaczyłem jak serwisy internetowe prześcigają się w robieniu się na szaro i czarno po wypadku w Halembie, zanim ktokolwiek ogłosił oficjalną żałobę.
Teraz znów widziałem te wyścigi i przemożną presję konkurencji po katastrofie we Francji.
Specyficzna to konkurencja. Jakaś turpistyczna fascynacja i mistrzostwa w umartwianiu.
No, ktoś w końcu musiał o tym napisać.
Inne tematy w dziale Polityka