A kto tym premierem przyszłości? Sławomir Sierakowski oczywiście. Jego program to rzecz jasna przedyskutowany już do granic wytrzymałości program telewizyjny, który ma prowadzić. Uspokajam - premierem niby-redaktor zostanie za lat może piętnaście, może dwadzieścia, kiedy Polska dojdzie do tego etapu, na którym obecnie jest Hiszpania. Widzę w nim naszego Zapatero. Co to ma wspólnego jednak z byłym prezesem TVP? Otóż m. in. Sierakowski, a zwłaszcza jego zmitologizowany program, posłużył Bronisławowi Wildsteinowi do
skonstruowania polit-logicznego salta w ostatnim Plusie Minusie. Szaleństwo rozumowania autora tej analizy polega na twardym przekonaniu, że PiS celowo, świadomie i z całym cynizmem wzmacnia Kwaśniewskiego (nie eksponując podobno spraw taśmy Oleksego jak należy) i lewicę (iniekcja lewicowej posoki do organizmu TVP w postaci rzeczonego programu Sierakowskiego), aby zatopić platformę i mieć na scenie politycznej bardziej wygodnego postkomunistycznego przeciwnika. Pomijam już to, że pachnie to spiskowymi obsesjami na kilometr. W psychotycznym zapamiętaniu pan Bronisław traktuje występujących w polityce jak kukły bezwolne, którymi steruje demoniczny inżynier Kaczyński. Weźmy np. Platformę, której Wildstein nie przyznaje w ogóle prawa do samodzielnych, przemyślanych, działań i strategii. Czy publicysta "Rz" nie dostrzega, że strategia, o którą posądza PiS może łacno okazać się samobójcza dla Kaczorów. PO nie będzie biernie czekać. Łatwo będzie jej wskazać, że Polacy na alternatywę postkomuniści-PiS nie muszą być skazani. A Polacy to też nie kukły w teatrzyku marionetek, choćby wyimaginowanym przez Wildsteina, i takiej alternatywy pewnie nie zechcą. Sama myśl, że PiS chce wzmacniania lewicy postkomunistycznej jest, delikatnie mówiąc, mocno dyskusyjna. PiS, owszem, nie zależy na razie na całkowitym zniszczeniu postkomunistów, bo ten western się jeszcze nie zakończył i bad guys są niezbędni. Gdyby trzymać się westernowej analogii, np. z "W samo południe", to PiS, grając Gary'ego Coopera, ustawia Platformę w roli wszystkich tych, którzy tchórzą w obliczu zagrożenia i zła. Gra jest więc subtelniejsza, bo szeryf walczy ze złymi a nad resztą wykazuje wyższość moralną. Program Sierakowskiego nie jest więc częścią makiawelicznego planu PiS, tylko przykładem dziwactwa i towarzysko-kolesiowskiej aberracji w pewnych prawicowych kręgach medialnych, które wykazują jakąś niewypowiedzianą tęsknicę za "byciem nowoczesnym". Sierakowski ma być takim "naszym lewakiem". Mamy go pod kontrolą i możemy go lansować jako dziwowisko. Problem z redaktorem "Krytyki Politycznej" jest, jak sądzę, innego rodzaju. Programu w TVP nie może prowadzić polityk a on jest politykiem, udającym publicystę i komentatora. Jest zresztą jednym z wielu takich w polskich mediach. I to jest poważana aberracja, o której jakoś ani B. Wildstein ani inni odważni publicyści nie piszą. P. S. Jeszcze jedno. Nie mam do Bronisława Wildsteina żadnych uprzedzeń. Łatwo sprawdzić, że broniłem go tutaj przed zarzutami "politructwa" itp. Cóż jednak - "Amicus Plato..."
Inne tematy w dziale Polityka