Unia Europejska jest dla mnie, oczywiście, wszystkim - stąd tytuł. Paweł Wroński, nie po raz pierwszy to zauważam, wykazuje
się rozbrajającą łatwowiernością, przyjmując, że plan obrony pierwiastka to był jedyny wątek lub też "przyczółek" negocjacyjny strony polskiej przygotowany na zmitologizowany już "szczyt wszystkiego" w Brukseli. Zakładam, że naiwność ta jest nieco wystudiowana i wynika z wymogów pracy w mediach, które tak właśnie, jednowymiarowo sprawę przedstawiają, bo pewnie inaczej nie umieją. Inaczej mówiąc, do pracy w mass mediach trzeba być trochę mniej rozumnym niż "wykształciusza norma", albo przynajmniej sprawiać wrażenie nieco głupszego niż się jest w rzeczywistości. Wracając do naszego brukselskiego szczytowania. Logika tego co się tam dzieje nie jest oczywiście dwuwartościowa i, założenie, że jedyną linią prowadzenia negocjacji przez Polskę jest tzw. "walka o pierwiastek" (choć media tak to przedstawiają), wydaje mi się absurdalne. Zwrócę tylko uwagę na kilka aspektów tego co się tam dzieje lub dziać może: 1.
Szczyt ma spore szanse zakończyć się upadkiem na mordę z wielu innych powodów, a zwłaszcza sprzeciwów brytyjskich. W sytuacji, gdy i kaszana wydaje się bardzo prawdopodobna, można odpuścić nieco i, jak napiszę w następnym punkcie, pozornie. A już z pozycji warchoła, którą nam Niemcy i niezbyt przychylna rządowy prasa polskojezyczna narzuca, schodzimy. 2. Dlaczego pozornie.
A co będzie w 2020 r.? Otóż, przepraszam za wyrażenie,
"ch..j jeden wie!". Jeśli np. uda się poustawiać kilka spraw związanych z naszym strategicznym zabezpieczeniem, to niech sobie Szkopy biorą tę podwójną większość. Przez kilkanaście lat mamy pozycję z Nicei i kasę, która jest potrzebna. 3. UE jest w znacznie głębszym kryzysie niż to eurokraci i euroszołomy chcą lub umieją przyznać. Prędzej czy później rozniesie ją gospodarczy konflikt niemiecko-francuski i polityczny niemiecko-brytyjski. W tej sytuacji Polska rzeczywiście powinna spuścić nieco z tonu, zejść z rarożej ścieżki, doić, póki się daje coś udoić i poczekać na nowe rozdania. Do Pawła Wrońskiego jeszcze słówko. Pisze on tak: "Moim zdaniem jest gorzej. Nie mielismy i nie mamy strategii negocjacyjnej". Szanowny kolego, czy masz na mysli jakiś papierek, którego polska delegacja ma się trzymać i punkt po punkcie, nie bacząc na to, co się wokół dzieje, realizować. Rozumiem, że gdyby coś takiego Polacy tam mieli, to publicysta "Wyborczej" łajałby "brak elastyczności", "tępe przywiązanie do ideologicznych założeń", "brak zdolności negocjacyjnych".
Inne tematy w dziale Polityka