Drzewo sporo już widziało w swoim kilkusetletnim życiu. Sumiennie daje cień latem i buczynę jesienią. Podzielę się z nim uwagami na temat dziwnych ludzi, których widuję w telewizji.
Jakiś "alterintelektualista" wyrył kiedyś na jego srebrzystej korze kilka znaków. Trudno dociec, co chciał przekazać potomnym.
Tak samo nie mogę zrozumieć wykrzykiwanych do mikrofonu skandów panien i młodzieńców, w strojach i fryzurach, których niedbałość musiała kosztować ich (lub rodziców") tyle, ile tygodniowa racja żywnościowa w gambijskiej wiosce.
Ich przywódcy. Ukrywający nieubłagane tatusienie za czerwonymi cieniami okularów piosenkarz. Walczy. O Afrykę. Żeby "coś dla niej zrobić".
Aha, to jedna z najczęściej powtarzanych fraz. Że ci tam przywódcy bogatych krajów "nic nie robią dla biednych krajów".
To znaczy, co należałoby dla tych biednych zrobić?
Pytam bez złośliwości. Po prostu chciałbym wiedzieć, czy to "coś" to, wedle Bono i protestujących spod Heiligendamm, to, zwyczajnie, pieniądze, które bogaty świat ma "dać" biednym. "Dać", bo zakładam, że "pożyczka" to dla nich juz ewidentny przejaw kapitalistycznej chciwości.
A może chodzi o taką pożyczkę, o której z góry wiadomo, że się ją umorzy i chodzi o to, aby broń Boże nie nazywała się "jałmużną".
Czy o taką hipokryzję wam, szanowni alterzy, chodzi?
Albo wojna w Iraku. Chcecie wycofania wojska amerykańskiego i sojuszników.
OK. Rozumiem, że nie unikacie odpowiedzialności, moralnej przynajmniej, za wszystko to, co się tam wydarzy po wycofaniu.
Pół miliona, może milion trupów w ciągu pierwszych kilku miesięcy po odejściu Amerykanów.
Czy ruch "alterglobalistyczny" jest gotów podzielić się odpowiedzialnością za jatkę, jaka się tam szykuje.
Czy weźmie odpowiedzialność za terror i dyktaturę, które najprawdopodobniej na dłuższą metę zapanowałyby w tym kraju.
A co, najmilisi, dobrze odżywieni "alterglobaliści", powiecie Kurdom? Że mają sobie radzić, jak umieją, sami, bo was to nie obchodzi?
A co o Iranie? Mamy go zostawić w spokoju? O to wam chodzi?
To przecież miłujące pokój państwo, które, jeśli nawet kręci uran w tych wirówkach, to przecież tylko pod przymusem agresywnego imperializmu Busha.
A więc dajmy mu spokój. Tak? Jeśli zostawimy Ahmadineżada i kolegów w spokoju, to pewnikiem zajmą się krzewieniem tolerancji w swoim kraju.
Tak to sobie wyobrażacie?
Naprawdę chcę "alterów" zrozumieć. Sam nie przepadam np. za światem wielkich korporacji i, w odróżnieniu od większości z nich, miałem z nim do czynienia. To jest bezduszna machina a rządzą nim często cynicy i przygłupy. Zgoda.
Ale, na miły buk, dajcie mi szansę.
Czy ktoś potrafi mi wyjaśnić, ale tak porządnie, o co wam, drodzy państwo, rzeczywiście chodzi.
Inne tematy w dziale Polityka