Scenariusz dramatu, którego szkic opisałem we wczorajszym wpisie, przeradza się ze stonowanego Ibsena w pełnego emocji Szekspira (z elementami zarówno komedii jak i tragedii).
A pewnie będzie jeszcze straszniej i weselej jeszcze będzie.
Trybunał Konstytucyjny nie ma w sobie już ani krzty z tego hołubionego przez niektórych modelu "ducha unoszącego się nad wzburzonymi wodami" politycznej kipieli.
Jest już Trybunałem Politycznym. Nie chciał taki być, ale Jarosław Kaczyński chciał go takim i Trybunał, czy się to komuś podoba czy nie, jest już stroną sporu politycznego w kwestii lustracji.
Z sędziami o niewyjaśnionym stanie teczkowej przeszłości w składzie, TK przestałby już być sądem właściwym do osądzania zarówno tej ustawy jak i każdej sprawy z wątkiem lustracyjnym w ogóle.
To już nawet nie polityka, ale kwestia niezawisłości sędziowskiej.
Czy jest zgoda na to, by w składzie orzekającym zwykłego sądu podczas rozprawy przeciw organizacji przestępczej, znajdował się osobnik podejrzany o współpracę z tą organizacją.
Konstytucyjność czy też niekonstytucyjność ustawy to już kwestia na dalszym planie.
PiS realizuje plan nie tyle ocalenia tej ustawy, ile zmiany postrzegania Trybunału Konstytucyjnego w tym składzie przez opinie publiczną.
Jasne zaczyna być bowiem dla wielu, że taki Trybunał nie zaakceptuje lustracji nie tylko w obowiązującym od dwóch miesięcy, ale w jakimkolwiek innym kształcie.
Nie zaakceptuje lustracji w żadnym kształcie.
Z ostatniej chwili: Sędziowie Jamróz i Grzybowski zostali wykluczeni ze składu TK. To nie zmiena głównej myśli mojego wpisu, nawet ją wzmacnia, ale przynajmniej skutecznie zamyka gęby wszystkim tym, którzy nie widzieli nic zdrożnego w tym, aby ci panowie sobie spokojnie dalej byli członkami składu orzekającego o ustawie lustracyjnej.
P. S. Zmieniłem troszkę tytuł.
Inne tematy w dziale Polityka