"Gazeta Wyborcza" jest już dorosła. Najwyższy czas porozmawiać o niej poważnie.
Proponuję, aby szczerą rozmową uczcić jej osiemnastkę. A będzie to rozmowa o formalnych czy nieformalnych (diabli wiedzą) zapisach cenzorskich obowiązujacych w tej gazecie.
Nie czytam jej właściwie od lat. Nie kupuję i nie czytam. Uboższy przez to się nie czuję. Raczej bogatszy o 1,5 zł dziennie (wcześniej czułem się jeszcze bogatszy).
Nie czuję się też jakoś szczególnie gorzej poinformowany - jest tyle gazet, w których można zdobyć wiedzę o tym, co się dzieje w Polsce i na świecie, że po co miałbym narażać się gwałcenie namolną indoktrynacją na łamach "GW".
O tym, co wyprawiają chłopaki-wyborczaki i dziewczyny-wyborczyny, dowiaduję się z innych tytułów. Przez komentarze, polemiki, cytaty.
Generalnie uważam, że publicyści niepotrzebnie zajmują się ta wersją rzeczywistości, którą proponuje pół-inteligencji, bo tak opisuje grupę społeczną kupującą tę wizję (ci, którzy uważają, że "GW" obiektywnie informuje o faktach to z kolei ćwierć-inteligencja).
Największym ciosem dla "GW" byłoby przemilczanie. Zapis na tę michnikową produkcję.
Taki dokładnie, jaki stosuje "Wyborcza" wobec wielu ludzi i aspektów rzeczywistości.
I tu docieramy do tytułowej cenzury. Taką właśnie jej metodologię opracowała do perfekcji "GW".
Komentowanie i odnoszenie się do "GW", jak powiedziałem, uważam za błąd, ale dzięki niemu dowiedziałem się niedawno o "Wyborczym" zapisie na Jana Pietrzaka i jego Egidę.
Dalibóg nie miałem pojęcia, że nawet w repertuarach publikowanych w całej tej stercie makulatury, jaką dostarcza do kiosków Agora, skrzętnie unika się wymieniania nazwiska kabareciarza i nazwy jego trupy.
Prawda. To, co nie nazwane, nie istnieje.
Wcześniej wiedziałem, że taki zapis obowiązuje w "GW" odnośnie Józefa Mackiewicza.
Kto wie, na kogo jeszcze i na co.
I tu miałbym do ewentualnych czytelników tego wpisu prośbę - może udałoby się zebrać jakąś listę tych przypadków na podstawie waszych obserwacji.
Powstałaby księga prowadzonej przez "Gazetę Wyborczą" redakcyjnej polityki przemilczeń. Za najciekawsze należałoby uznać nie tyle przypadki zapisów na jakieś partie i polityków, ale raczej na ludzi kultury, pisarzy, wybitne postacie polskiej historii.
Taką księgę moglibyśmy wręczyć dumnej osiemnastce.
Może w wieku dojrzałym się zmieni.
Inne tematy w dziale Polityka