Nie ukrywam, że do przypomnienia tej, dla wielu oczywistej, konkluzji, sprowokał mnie histeryczny wykwit pseudożałoby na blogu Azraela.
Pseudo, bo facet wali po oczach czarno-białym medalionem "poczciwinki", biednej ofiary zbrodniczego reżimu kaczystowskiego, siepaczy Ziobry i Wassermanna. Wali, rzecz jasna, na oczywiste zlecenie eseldowców.
Czy mu za to płacą czy też uwielbia koprofagiczne uczucia związane z okolicznością lizania tyłków Kalisza, Olejniczaka czy Szmajdzińskiego dla samych dreszczy przyjemności? - tego nie wiem i mam to gdzieś.
Blida strzeliła do siebie, bo miała nieczyste sumienie. U podłoża jej czynu leżała zapewne chęć ochrony swoich najbliższych w sytuacji, gdy ona będzie "obiektem" śledztwa i nie wiadomo było, czy jej różni "koledzy", także spośród tych, którzy teraz tak głośno skarżą się na IV RP, nie poczują się na tyle zagrożeni jej zeznaniami, że zagrożą jej rodzinie.
Ona wiedziała, że to mafia. Nie chciała zapewne znaleźć się w sytuacji tego skruszonego mafiosa z "Ojca Chrzestnego" II, który zobaczy na sali rozpraw członka najbliższej rodziny niby przypadkiem ramię w ramię z Capo i innymi dawnymi "kolegami".
Ta oczywistość dla mnie. Wiem, że dla wielu innych także.
No, ale trzeba to przypomnieć, bo na tę załganą, odwracającą kota ogonem i uwagę publiczności od sedna sprawy, propagandę, trzeba reagować.
Niech Azrael wylewa te swoje obłudne sliozy zza swojego biurka na Rozbrat.
Jego sprawa, jego walka, jego lizanie.
Prawda zwycięży.
Inne tematy w dziale Polityka